Renesmee
Zamarłam, zaskoczona. W pierwszym momencie w naturalnym odruchu zapragnęłam wykorzystać sztuczkę, którą pokazali mi Licavoli i wyrwać się mojemu napastnikowi, boleśnie przy tym uszkadzając mu twarz, coś jednak mnie powstrzymało. Z opóźnieniem rozpoznałam spokojny głos i zapach, który otoczył mnie, wraz z obejmującymi mnie ramionami. Zaklęłam w duchu i posłusznie skinąwszy głową, poczekałam aż uścisk rozluźni się na tyle, żebym była w stanie się poruszyć.
Gabrielu, co ty wyrabiasz?, zapytałam z wyrzutem, odwracając się w jego stronę, żebyśmy stanęli twarzą w twarz. Serce wciąż waliło mi jak oszalałe, ale już zaczynało się uspokajać, kiedy upewniłam się, że to faktycznie ukochany za mną stoi. Nadal trzymał mnie w ramionach, chociaż dla odmiany już nie zakrywał mi ust, ale ułożył obie dłonie na moich biodrach, wciąż trzymając mnie blisko. Gdybym chciała, mogłabym zarzucić mu obie ręce na szyję, ale nie zamierzałam zrobić niczego, póki nie uzyskam wyjaśnień.
Gabriel wyglądał jeszcze bardziej olśniewająco niż zazwyczaj, chociaż wydawało się to niemożliwe. Na sobie miał czarne spodnie od garnituru i białą koszulę, zawadiacko rozpiętą pod szyją. Miał krawat, ale poluzowany, przez co wyglądał jeszcze bardziej pociągająco. Chyba jedynie w przypadku Gabriela Licavoli tak niedbały obiór mógł dodawać mu uroku, sprawiając, że chłopak wyglądał jeszcze bardziej elegancko i pociągająco niż na co dzień. Być może sądziłam tak, bo byłam w nim bezgranicznie zakochana, a jutro mieliśmy się pobrać, ale nie interesowało mnie to. Obiektywna czy nie, wiedziałam swoje.
Chłopak rzucił mi wymowne spojrzenie, które natychmiast rozpoznałam. „Zaufaj mi" – mówiły jego czarne niczym bezgwiezdne niebo oczy. Nie mogłabym oprzeć się jego urokowi, kiedy nawet bez słów prosił mnie o coś, czego mogłam dokonać, dlatego prawie bezwiednie skinęłam głową. Na jego ustach pojawił się pełen zadowolenia uśmiech, kiedy zaś wyciągnął dłoń w moją stronę, bez wahania ją ujęłam. Wieczór panieński i to, czego chciała Layla, momentalnie zeszło na drugi plan, skoro alternatywą było chociaż pięć minut więcej spędzonych z Gabrielem.
Więcej niż pięć, jak sobie uświadomiłam, ukochany bowiem podprowadził mnie do okna. Było uchylone, chociaż nie przypominałam sobie, żebym je otwierała, to odkrycie jednak wcale mnie nie zdziwiło – Gabriel miał talent do dostawania się do trudno dostępnych miejsc, więc okiennice naszej sypialni nie były dla niego żadnym wyzwaniem. Zawahałam się, kiedy lekko wskoczył na parapet i chciał pomóc mi się wspiąć, coś w jego spojrzeniu jednak przekonało mnie, że nie powinnam mieć wątpliwości.
– Ale co z...? – zaczęłam mimo wszystko, wyglądając przez okno na pogrążony w mroku trawnik.
– Cii... – przerwał mi stanowczo, znaczącym skinieniem głowy wskazując na drzwi. Zrozumiałam, ale i tak miałam wątpliwości.
Gabriel rzucił mi karcące spojrzenie i stanowczo pociągnął za sobą, zanim zdążyłabym dodać coś jeszcze. Oboje wylądowaliśmy w kucki na ziemi i wyprostowawszy się, pobiegliśmy w las, nie oglądając się za siebie. Odrzuciłam od siebie wyrzuty sumienia i skupiając się przede wszystkim na myśli o tym, że od początku nie byłam pozytywnie nastawiona do pomysłu wieczorków, a Layla doskonale o tym wiedziała, pozwoliłam żeby Gabriel mnie poprowadził. Wciąż nie znałam okolicy dość dobrze, chociaż wielokrotnie zabierałam dzieci na dłuższe spacery, żebyśmy wszyscy się w tym miejscu zadomowili, najwyraźniej jednak to wciąż było o wiele za mało. Korciło mnie, żeby zapytać, gdzie właściwie idziemy, ale powstrzymała mnie świadomość, że Gabriel i tak nie odpowie, nawet gdybym się zaparła i zaczęła grozić, że w innym wypadku nigdzie nie pójdzie – wtedy najprawdopodobniej byłby gotów nawet zawlec mnie dalej siłą.
CZYTASZ
LOST IN THE TIME [KSIĘGA III: MROK]
FanfictionOd śmierci Isabeau i jej dzieci mija kilka miesięcy. Nadejście lata wpływa pozytywnie na odbudowę Miasta Nocy i jego mieszkańców. Wydaje się, że prócz zbliżającego się ślubu Renesmee i Gabriela, nie ma niczego, co mogłoby ponownie zakłócić spokój te...