Sto czterdzieści dziewięć

32 6 0
                                    

Layla

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Layla

– I naprawdę niczego nie pamiętasz? – Rufus był coraz bardziej irytujący ze swoimi wnikliwymi pytaniami.

Lorena westchnęła i pokręciła głową.

– Jeśli się nie pomyliłam, byłam wtedy bardzo mała. Od samego początku wychowywałam się na zamku, więc nie wpadłabym na to, że mogą mnie okłamywać. Aro zresztą bardzo dbał o to, żebym byłam odcięta od zewnętrznego świata i nigdy nie poznała prawdy. To było bardzo uciążliwe, zwłaszcza kiedy teraz o tym myślę, ale to już nie ma znaczenia. – Dziewczyna wzruszyła ramionami. – Moim jedynym światem była najwyższa wieża, ta należąca do żon. Czasami pałętałam się po zamku, ale tylko wtedy, kiedy nie było tam nikogo z zewnątrz. Inaczej zawsze znajdował pretekst, żebym pozostała w ukryciu, usprawiedliwiając to moim bezpieczeństwem...

– Mógłbyś dać jej już spokój – żachnęła się Layla. – To chyba najgorszy etap, jaki mamy za sobą. A przynajmniej jeden z gorszych – zreflektowała się, uświadamiając sobie, że nie tylko Lorena mogłaby się z jej słowami nie zgodzić.

– Kiedy mnie to nie przeszkadza – zapewniła Lo, przeczesując palcami ciemne włosy. Odkąd zaczęli rozmawiać, wydawała się jakby mniej zmieszana obecnością Rufusa. Co więcej, wampir wydawał się ją intrygować, zresztą tak długo, jak pomijali temat Angela, wszystko było w porządku. – Ale ty chyba próbujesz zapytać mnie o coś zupełnie innego – dodała, rzucając naukowcowi znaczące spojrzenie.

Rufus, który przez moment spoglądał na Laylę niemal tryumfalnie, momentalnie spoważniał i zmrużył oczy. Na ustach Loreny pojawił się cień uśmiechu, wciąż jakby wymuszony, ale dziewczyna wyraźnie była zadowolona z tego, że udało jej się wampira zaskoczyć.

– To ta słynna kobieca intuicja – wyjaśniła Lorena. – Albo to wy, faceci, jesteście cholernie przewidywalni – dodała po chwili zastanowienia.

– Mniejsza o to – stwierdził wymijająco Rufus, zbywając ją machnięciem ręki. – Tak, mam pytanie. Albo nawet nie do ciebie, ale do Layli – przyznał, po czym spojrzał znacząco na jasnowłosą dziewczynę. – Powiedz mi, moja kochana, co ty – do diabła – robiłaś w Volterze? – zapytał wprost.

Lorena i Layla wymieniły krótkie spojrzenia, a potem jak na zawołanie zaczęły niekontrolowanie chichotać. Lo chyba pierwszy raz od dnia bitwy wydawała się szczerze śmiać, poza tym jej śmiech brzmiał dziwnie nienaturalnie i niepewnie, ale Layla i tak poczuła się lepiej, widząc przyjaciółkę w takim stanie. Dźwięk przypominał najcudowniejsze, delikatne dzwoneczki i sprawił, że dziewczyna uśmiechnęła się niepewnie, po czym odgarnęła zbłąkany kosmyk z twarzy.

Rufus spojrzał na nie tak, jakby były co najmniej szalone. Lekko uniósł brwi, najwyraźniej nie rozumiejąc, co takiego rozbawiło obie towarzyszące mu dziewczyny. Wydawał się zdezorientowany i rozdrażniony, jakby nie rozumiał, jaki sens właściwie miało ich zachowanie. Właśnie dlatego Layla chciała, żeby z nimi poszedł – musiała pokazać mu, czym jest normalne życie, a jeśli przy okazji mogła poprawić humor Lorenie, to tym lepiej.

LOST IN THE TIME [KSIĘGA III: MROK]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz