Renesmee
Nie byłam pewna, która jest godzina. Pewne było jedynie to, że słońce już dawno zaszło. Nie musiałam nawet patrzeć w okno, żeby to wiedzieć – po prostu wystarczył fakt, że Isabeau i jej dzieci były u nas.
Mimo upływu tygodnia, wciąż dziwnie czułam się z myślą, że Beau naprawdę żyje, a do tego wszystkiego jest w stanie spalić się na słońcu. To było co najmniej dziwne i żadne z nas nie było w stanie wyjaśnić, jak właściwie do tego doszło. Co prawda Gabriel musiał przyznać, że to zgadza się z legendami, które zawsze przekazywali sobie na nasz temat ludzie i z tym, co zapisano w książce (dokładnie tej, którą wtedy ukradł Drake i której nie znaleźliśmy po tym, jak walka dobiegła końca, bo prawdopodobnie pochłonął ją ogień, chociaż i tego nie mogliśmy być pewni), ale to i tak nie było czymś normalnym. Podobnie zresztą jak powrót do życia, kiedy było się martwym, ale to już była sprawa drugorzędna, bo przecież żadne z nas nie miał powodów do tego, żeby żałować, że wszystko potoczyło się w ten sposób.
Najbardziej cieszyło mnie to, że Alessia odżyła wraz z powrotem ciotki. Niezależnie od tego, w co wszyscy wierzyliśmy na temat jej rzekomej zdrady, Ali i Isabeau były ze sobą zżyte. Nie mogłam pozbyć się wrażenia, że Alessia widzi w dziewczynie autorytet i że Beau traktuje ją jak córkę, której nie miała, a która mogłaby być jej zastępczynią. Co prawda wciąż nie potrafiłam przywyknąć do tej dziwnej religii, która Licavolim wydawała się oczywista, ale oczywiście nie zamierzałam protestować, jeśliby się okazało, że Ali chciałaby tak jak Isabeau zostać kapłanką. Już teraz orientowałam się w sytuacji lepiej, więc wiedziałam chociażby o święcie lata, którym przyrodnia siostra Gabriela wyraźnie się ekscytowała. Być może znaczyło to, że nareszcie zamierza w pełni wrócić do świata „żywych", nareszcie przestając się ukrywać, jak to uparcie robiła do tej pory. Nie tylko ja sądziłam, że jej ujawnienie się zrobiłoby dobrze Dimitrowi, poza tym zdecydowanie uspokoiłoby mieszkańców, których strata kolejnej kapłanki jeszcze bardziej dobiła. Wiedziałam od Theo, że świątynia była na dobrej do tego, żeby wkrótce zacząć funkcjonować, a powrót Isabeau byłby doskonałym po temu początkiem.
Wszystko wydawało się układać, przynajmniej względnie, bo nie mogłam wyrzucić z pamięci długiej listy nazwisk, którą zobaczyłam w dniu otwarcia kawiarni Michaela. Nie mogłam pozbyć się wrażenia, że coś mimo wszystko jest nie tak, cały czas jednak powtarzałam sobie, że po prostu jestem przewrażliwiona. Cokolwiek się działo, nie dotyczyło mnie i moich bliskich, a jeśli chodziło o tę dziwną sytuację z pół-wampirami, Carlisle zdecydowanie powiedziałby nam coś na ten temat, gdyby było czym się martwić. Jak na razie wydawał się skupiać przede wszystkim na Esme, co jak najbardziej mi odpowiadało, bo nareszcie można było oficjalnie mówić o nich jak o parze, dlatego nie zamierzałam im przeszkadzać. Najwyraźniej nasza wyprowadzka była dobrym pomysłem i jedyną przeszkodę stanowił dla nich Edward ze swoim darem, ale chyba jeszcze nie mieli go dość, skoro wciąż mieszkali razem w domu Isabeau. Sama Beau mało czasu tam spędzała, głownie za dnia, kiedy kryła się przed słońcem, chociaż i te momenty wolała spędzać u nas – zwłaszcza odkąd doktor wydawał się skory do eksperymentów z jej udziałem, a konkretnie sprawdzania prawdziwości legend, które również na temat stereotypowych wampirów krążyły.
CZYTASZ
LOST IN THE TIME [KSIĘGA III: MROK]
FanficOd śmierci Isabeau i jej dzieci mija kilka miesięcy. Nadejście lata wpływa pozytywnie na odbudowę Miasta Nocy i jego mieszkańców. Wydaje się, że prócz zbliżającego się ślubu Renesmee i Gabriela, nie ma niczego, co mogłoby ponownie zakłócić spokój te...