Sto dwanaście

33 7 0
                                    

Esme

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Esme

Esme nie była pewna, co powinna czuć albo myśleć. W lekkim oszołomieniu popatrzyła na Carlisle'a i Renesmee, którzy jak gdyby nic weszli do salonu. Nie chciała o nic pytać, bo po ich minach poznała, że nie są chętni na jakiekolwiek rozmowy, ale ciężko było jej zachowywać się tak, jakby wszystko było w porządku. Oczywiste było, że coś jest na rzeczy – już pomijając fakt, że nie zorientowała się, kiedy Renesmee wychodziła, nagła nieobecność jej męża wydała jej się niepokojąca.

Usłyszała, że Edward gwałtownie nabiera powietrza, więc spojrzała na niego zdezorientowana. Jej przybrany syn zwykle bywał bezpośredni, dlatego nie zdziwiło ją, że już na wstępie zaczął lustrować myśli Carlisle'a – i że bynajmniej nie był z nich zadowolony.

– Przyszedł tutaj? – zapytał z niedowierzaniem, chyba nieświadomie zrywając się z miejsca. – Chyba żartujesz! Jak mogliście pozwolić mu uciec? – zapytał z rozdrażnieniem, wciąż wpatrując się przede wszystkim w przybranego ojca.

– O co chodzi? – Esme jednak zdecydowała się wtrącić. Zbyt wiele niepokojących rzeczy wydarzyło się w ostatnim czasie, żeby mogła być spokojna. – O kim wy mówicie.

– O Lawrence'ie – odpowiedział jej spokojnie Gabriel. Spojrzała na niego zaskoczona, bo nie spodziewała się, że to właśnie on będzie mógł cokolwiek wyjaśnić. – No nie patrzcie tak na mnie. Dobrze wiem, co dzieje się wokół mojego własnego domu – westchnął, po czym odłożył gitarę i w zachęcającym geście wyciągnął dłoń w stronę Renesmee.

Zamyślona do tej pory dziewczyna drgnęła i bez wahania ujęła dłoń swojego partnera. Chłopak przyciągnął ją do siebie, a ona wtuliła się w niego ufnie, momentalnie się rozluźniając.

– Wiedziałeś – wytknęła mu, ale nie wydawała się zła, tylko przede wszystkim zaskoczona. – Więc dlaczego...?

– Zareagowałbym, gdybym tylko wyczuł, że cokolwiek wam zagraża – przerwał jej, przesuwając palcami po jej ramieniu. Zadrżała mimowolnie. – Był taki moment, ale... Cóż, może po prostu dobrze cię znam. Chciałaś z nim porozmawiać.

– To i tak była strata czasu – westchnęła, po czym zamilkła, tym samym kończąc temat.

Gabriel nie odpowiedział, tylko dalej wodził dłonią po jej ramieniu, kreśląc bliżej nieokreślone wzory na nieosłoniętej przez sukienkę skórze. Esme dobrze widziała, jak dotyk chłopaka przyprawia dziewczynę o gęsią skórkę; uśmiechnęła się blado, instynktownie odwracając głowę, żeby nie peszyć tej dwójki.

Edward wciąż mruczał coś pod nosem, wyklinając na czym świat stoi, ale nikt nie zwracał na niego uwagi. Wampirzyca odszukała wzrokiem Carlisle'a; doktor uśmiechnął się, a po chwili podszedł do niej, kładąc obie dłonie na oparciu fotela. Zadarła głowę, żeby na niego spojrzeć i na moment dosłownie zamarła, porażona głębię jego złocistych tęczówek. Miała wrażenie, że każdego dnia zakochuje się w nim na nowo, nawet jeśli to wydawało się niemożliwe.

LOST IN THE TIME [KSIĘGA III: MROK]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz