Sto trzydzieści dwa

31 5 0
                                    

Layla

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Layla

Cisza, która nagle zapadła, miała w sobie coś ogłuszającego. Layla aż nazbyt wyraźnie słyszała swój urywany, przyspieszony oddech oraz trzepocące się w piersi serce. Słyszała coś jeszcze, ale nie była w stanie skoncentrować się na niczym innym, prócz uciążliwej myśli, której za żadne skarby nie potrafiła dokończyć, nawet jeśli zdawała sobie sprawę z tego, że jest prawdziwa.

Dylan... On nie mógł, ale... Nie mógł...

Dylan...

Dylan.

– Layla? – Omal nie krzyknęła, kiedy nagle usłyszała cichy szept tuż przy swoim uchu. Rufus zesztywniał i zawahał, ale ostatecznie nie zdecydował się odsunąć. – Cii... Już jest w porządku – zapewnił, siląc się na spokojny ton.

Nie uwierzyła mu. Jak cokolwiek może być w porządku, skoro... Skoro nie było. I skoro sam również wiedział, że Dylan...

Dylan.

Niewiele myśląc poderwała się na równe nogi, przypadkiem uderzając głową o niski strop. Syknęła, ale nie zatrzymała się, najmniejszej uwagi nie zwracając na to, że Rufus spróbował ją powstrzymać – i że w ogóle przy niej był.

Potykając się i ślizgając, z trudem dotarła do sterty kamieni, która odgradzała korytarz w którym się znajdowali od jaskini z niskim sklepieniem oraz oczkiem wodnym, przez które w ogóle dostała się do tego miejsca. Nie myślała już nawet o tym, jak miałaby wrócić na powierzchnię ani czy w ogóle jej się to uda.

– Dylan? – Głos drżał jej tak bardzo, że ledwo sama siebie zrozumiała. Przełknęła z trudem, ale nic nie było w stanie sprawić, żeby udało jej się pozbyć guli, która uniemożliwiała jej mówienie. Była przerażona, ale spróbowała powtórzyć i tym razem poszło jej trochę lepiej, odpowiedź jednak nadal nie nadeszła. Wtedy ostatecznie coś w niej pękło, kiedy w przepływie paniki, omal nie rzuciła się na przeszkodę. – Dylan? Dylan! – zaszlochała, ale dookoła wciąż panowała cisza; odpowiedzi nie nadchodziły, a ją coraz częściej nachodziła ta straszna myśl, której za żadne skarby nie chciała przyjąć do wiadomości.

Jej głos odbił się echem od ścian korytarza. Słowa wydawały się wibrować w powietrzu, zwielokrotnione i nieznośnie głośne. W ten sposób jedynie była jeszcze bardziej świadoma pustki oraz tego, że Dylan prawdopodobnie jej nie odpowie. Kiedy to w końcu do niej dotarło, zachwiana się i osunęła na kolana, przyciskając obie dłonie do ust. Chciało jej się krzyczeć i wyć z rozpaczy, ale jednocześnie czuła się zbyt oszołomiona i zbyt pusta, żeby być do tego zdolną. Płacz był czymś dobrym, co nie było jej pisane, chociaż wyjątkowo nie interesowało jej, czy ktokolwiek będzie świadkiem jej łez.

Coś poruszyło się za jej plecami. Nagły ruch przypomniał jej o Rufusie, dlatego odwróciła się i spojrzała na wampira pustym wzrokiem. Stał tuż za nią, chorobliwie blady, chociaż równie dobrze mogło mieć to związek z brakiem światła. Zmierzyła go wzrokiem, a potem – kolejny raz reagując pod wpływem chwili, kiedy kolejne fakty zaczynały do niej docierać – bez zastanowienia skoczyła w jego stronę, rzucając mu się w ramiona. Rufus zesztywniał i skrzywił się, ale nie odepchnął jej do siebie. W zamian wzmógł uścisk i mocno przygarnął ją do siebie, a ona wtuliła się w jego tors, całą sobą wdychając słodki, znajomy zapach.

LOST IN THE TIME [KSIĘGA III: MROK]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz