Esme
Był wieczór, a jednak Isabeau przez cały czas nerwowo rozglądała się dookoła. Esme doszła do wniosku, że to się chyba nie zmieni – sama pewnie byłaby równie rozdrażniona, gdyby podobnie jak dziewczyna musiała unikać promieni słonecznych. W zasadzie nie wyobrażała sobie, jak Beau musiała się z tym czuć. Życie w ciągłym cieniu było trudne i wyraźnie ją drażniło, ale oczywiście starała się niczego po sobie nie okazywać. Esme sądziła, że to mimo wszystko trochę głupie – słabość nie była niczym złym – ale szczerze wątpiła, żeby jakiekolwiek wyjaśnienia czy przekonywania wystarczyły Isabeau.
Z drugiej strony, może jednak Isabeau miała swoje powody. Mimo później pory ruch na ulicach był znaczny, zwłaszcza w okolicach nowo otwartej Akademii Nocy (cóż, upodobanie do mrocznych nazw już dawno przestało ją dziwić), która była również ich celem. Isabeau jak najbardziej miała prawo czuć się nieswojo, skoro znajdowała się pod stałym obstrzałem spojrzeń, konkretnie z dwój powodów – przez przemówienie na schodach oraz sam fakt tego, że naprawdę wróciła do świata żywych. To drugie było tym bardziej zrozumiałe, że przecież sami wciąż jeszcze nie oswoili się z myślą, że dziewczynie naprawdę nic się nie stało, chociaż minęło już całkiem sporo czasu.
Isabeau kilka dni zwlekała, zanim zdecydowała się na to wyjście. Teraz szła szybko, z wysoko podniesioną głową i jak zwykle sprawiała wrażenie chłodnej, niedostępnej i zbytnio pewnej siebie. Esme już wiedziała, że to jedynie maska za którą młodsza siostra Gabriela uparcie się kryła, ale nie komentowała tego w żaden sposób. Teraz zresztą wiedziała, że dziewczyna jest pod tym względem bardzo podobna do swojej matki, chociaż Allegrze przychodziło to jeszcze łatwiej i sprawiała wrażenie naturalnej w tym, co robiła. Isabeau też początkowo sprawiała takie wrażenie, dlatego wampirzyca ostatecznie zorientowała się, że istotne jest to, że zdążyła Beau przynajmniej częściowo przez ostatni czas poznać.
Allegra zniknęła już rano, wykręcając się tym, że ma coś istotnego do załatwienia. Ostatnio często jej się to zdarzało, co jednak chyba nie było takie dziwne. Oczywiste, że po powrocie chciała na nowo wdrążyć się w tryb życia, który narzucało Miasto Nocy. Ktoś, kto przez długie stulecia był równie ważny co Dimitr, musiał dążyć do utrzymania pozycji nawet po tym, jak wcześniej dobrowolnie ją porzucił. Allegra zresztą nie mówiła o niczym innym prócz nadchodzącego święta lata, kiedy to zamierzała oficjalnie przekazać swojej córce pozycje kapłanki. Isabeau nie była specjalnie zachwycona tym, co działo się wokół niej, ale to tylko dlatego, że nawet ona miała już serdecznie dość znajdowania się w samym centrum zainteresowania. Chyba każdy czułby się podobnie, gdyby powrócił po swojej rzekomej śmierci i nagle zajął najistotniejszą pozycję u boku króla (który na dodatek zachowywał się tak, jakby narodził się na nowo, co było miło odmianą po tym, jak snuł się bez celu do tej pory).
Tym razem Dimitr również miał się z nimi spotkać, chociaż Esme zdawała sobie sprawę z tego, że to wyłącznie dlatego, że towarzyszyła im Isabeau. Oczywiście nie miała mu tego za złe; miała wręcz nadzieję, że między nimi będzie układało się jeszcze lepiej niż na początku, kiedy po tym jak przybyli do miasta i zamieszkali w Niebiańskiej Rezydencji, między najmłodszą z rodzeństwa Licavoli i Dimitrem wywiązał się po latach romans. Skrycie liczyła na to, że prędzej czy później będzie mogła uczestniczyć w kolejnym niezwykłym weselu, chociaż jednocześnie nie mogła zapomnieć o tym, że to ona złapała ślubny bukiet Renesmee. Fakt, że na krótko po tym nareszcie zdecydowała się szczerze z Carlisle'm porozmawiać i że nie kryli się z tym, że są parą, również wydawał się dość obiecujący.
CZYTASZ
LOST IN THE TIME [KSIĘGA III: MROK]
FanfictionOd śmierci Isabeau i jej dzieci mija kilka miesięcy. Nadejście lata wpływa pozytywnie na odbudowę Miasta Nocy i jego mieszkańców. Wydaje się, że prócz zbliżającego się ślubu Renesmee i Gabriela, nie ma niczego, co mogłoby ponownie zakłócić spokój te...