Esme
Biegła, ale miała wrażenie, że się cofa. To była jedna z tych irytujących sytuacji, kiedy Esme miała ochotę stwierdzić, że wampirze zdolności i zmysły wcale nie są takie doskonałe. Chciała móc poruszać się jeszcze szybciej i zrobić coś, żeby tylko mieć pewność, że zdąży na czas, ale nie opuszczają jej niepokojąca myśl, że jednak zawiedzie.
Krzyk Cassie (to zdecydowanie nie był głos Alessi, bo byłaby w stanie go rozpoznać) wciąż trwał i chociaż ten dźwięk był okropny, było w nim coś pocieszającego, bo przynajmniej miała pewność, że dziewczynka wciąż żyje. Jeszcze nie było za późno, chociaż w każdej chwili stan rzeczy mógł diametralnie się zmienić, czego w życiu by sobie nie wybaczyła. Gdyby zawiodła w takim momencie, wyrzuty sumienia byłyby z nią już zawsze, razem ze wspomnieniem tego przerażonego krzyku, którego i tak już chyba nigdy nie miała zapomnieć.
Instynkt sam kierował ją w odpowiednią stronę. Obiegła świątynie, kiedy oczywiste stało się, że to nie stamtąd dobiega ją krzyk. Coś kierowało ją w stronę klifu, jak najbliżej krawędzi, ale w ostatniej chwili znalazła w sobie dość rozsądku, żeby skierować się w stronę niewielkiej ścieżki o której wiedziała, że poprowadzi ją do niżej położonego punktu. Nigdy nie była w tamtym miejscu, ale od Isabeau wiedziała, że poniżej klifu znajduje się kamienista plaża i że jest tam dość najróżniejszych jaskiń i wnęk, żeby być w stanie się ukryć.
Starając się przy tym robić jak najmniej hałasu, zsunęła się po kamiennym zboczu, bez trudu utrzymując równowagę. Skrzywiła się, kiedy kilka kamieni ze stukotem potoczyło się po ziemi, ale dźwięk wydawał się tonąć w krzyku Cassie. To pozwoliło jej przyspieszyć i uświadomić sobie, że znajduje się bliżej celu niż wcześniej mogłaby przypuszczać.
– Przestań krzyczeć! Cassie, na litość bogini, po prostu przestań krzyczeć! – Zagniewany głos Aquy doszedł ją, przebijając się przez płacz dziecka. – Do cholery, kiedy w końcu zrozumiesz, że...
Pisk, a potem dziwny stłumiony dźwięk. Cassie pisnęła, a potem dźwięk się urwał i zapadła niczym niezmącona cisza. Ta nagła zmiana była tak wyrazista i przerażająca, że panujący spokój wydawał się wręcz przesycać powietrze. Cisza miała w sobie coś niepokojącego i Esme, która zamarła w bezruchu, zszokowana, przez kilka długich sekund miała wrażenie, że za chwilę oszaleje. Nie słyszała niczego, bo ani ona, ani sama Aqua nie oddychały; dopiero w momencie, kiedy nabrała powietrza do płuc, odkryła, że nie czuje krwi i ruszyła się z miejsca, pełna złych przeczuć kierując się w stronę, gdzie musiały znajdować się nieśmiertelna i jej ofiara.
Wampiry były idealnymi łowcami – tego akurat nie była w stanie podważyć w żaden sposób. Kierując się i instynktem, przywarła plecami do ściany klifu i zaczęła powoli przesuwać się do przodu, stopniowo pokonując zakręt, który uniemożliwiał jej zobaczeniem czegokolwiek. Pilnując, żeby zbytnio się nie narażać, ostrożnie wychyliła się do przodu i omal nie jęknęła, nareszcie mając wgląd na sytuację.
CZYTASZ
LOST IN THE TIME [KSIĘGA III: MROK]
FanfictionOd śmierci Isabeau i jej dzieci mija kilka miesięcy. Nadejście lata wpływa pozytywnie na odbudowę Miasta Nocy i jego mieszkańców. Wydaje się, że prócz zbliżającego się ślubu Renesmee i Gabriela, nie ma niczego, co mogłoby ponownie zakłócić spokój te...