Sto szesnaście

31 6 0
                                    

Isabeau

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Isabeau

Isabeau poczuła, jak całe jej ciało sztywnieje. Instynktownie przygarnęła do siebie Aldero i Camerona, chociaż coś podpowiadało jej, że stojąca przed nimi kobieta nie będzie zdolna do tego, żeby któregokolwiek z nich skrzywdzić. Nie wiedziała skąd to wie ani na ile może swojemu przeczuciu zaufać, ale wierzyła, że wiedziałaby, gdyby cokolwiek złego groziło jej albo dzieciom. Własną śmierć już raz przewidziała, więc powinna być do tego zdolna ponownie.

Bliss Devile zresztą nie wyglądała tak, jakby miała zamiar rzucić się na kogokolwiek. Blada i jakby bez życia, długo wpatrywała się w Isabeau i jej dzieci, niezdolna do tego, żeby odezwać się ponownie. Płomiennorude włosy opadały jej na ramiona, matowe i prezentujące się tak nieciekawie, jakby od wielu miesięcy nie miały do czynienia ze szczotką. Alabastrowa, niemal przeźroczysta skóra upodabniały dziewczynę do zjawi i jedynie głębokie, szokująco zielone oczy zdradzały jakiekolwiek emocje.

Nie odrywając wzroku od bliźniaczej siostry Drake'a, Beau powoli podniosła się z klęczek. Dopiero ruch z jej strony otrzeźwił Bliss, która drgnęła nerwowo i w popłochu cofnęła się o krok.

– Niemożliwe – powtórzyła drżącym głosem, kręcąc głową, jakby w ten sposób miała być w stanie zanegować możliwość tego, że Isabeau naprawdę znajduje się w jej salonie. – Nie... Czy jesteś zjawą? Zawsze byłaś upierdliwa, Isabeau. Wróciłaś tutaj, żeby się mścić? – zapytała, a w jej głosie pobrzmiewały szok i narastająca panika.

– Nie jestem martwa – odezwała się Isabeau, chociaż przyszło jej to z trudem. W głowie miała pustkę i sama nie była pewna, jakim cudem zdołała sklecić jakiekolwiek składne zdanie. – Ani ja, ani moje dzieci. Nie powiem, żeby to była twoja zasługa – prychnęła – ale nie przyszłam tutaj, żeby się na tobie mścić.

Pół-wampirzyca zacisnęła usta w wąską linijkę, nie odpowiadając. Minęła dłuższa chwila, zanim zdecydowała ruszyć się z miejsca, ale nawet kiedy weszła do salonu, trzymała się w bezpiecznej odległości od Isabeau, plecami przywierając do ściany, zupełnie jakby to ona miała powody, żeby spodziewać się ataku.

Isabeau miała w głowie pustkę. Nie pomyślała nawet o tym, że Bliss mogła jeszcze pojawiać się w Mieście Nocy, a już na pewno nie wpadła na to, żeby szukać jej w rezydencji Devile'ów. W zasadzie od momentu przebudzenie na plaży nie myślała o Bliss, chociaż teraz nawet sensowne wydawało się to, że mogłaby mieć do niej żal albo jej nienawidzić. Zemsta również wydawała się czymś sensownym, ale Isabeau wcale nie czuła się chętna do tego, żeby jej dopełnić. Siostra Drake'a była jej praktycznie obojętna i ta pustka była na swój sposób przerażająca.

Zastygły w bezruchu Aldero, bez ostrzeżenia wyrwał dłoń z uścisku matki i zrobił niepewny krok do przodu. Bliss momentalnie przeniosła na niego wzrok, a jej tęczówki rozszerzyły się jeszcze bardziej, kiedy dostrzegła wyraźne podobieństwo między dzieckiem a jego ojcem. Zaciskając dłonie w pięści, rudowłosa przycisnęła obie ręce do piersi, dokładnie w miejscu, gdzie znajdowało się serce; jej piękne rysy wykrzywił grymas bólu, a do Isabeau dotarło, co takiego przez ostatnie miesiące przeżywała Bliss. To nie Isabeau najbardziej cierpiała z powodu śmierci Drake'a i ta świadomość całkowicie ją oszołomiła.

LOST IN THE TIME [KSIĘGA III: MROK]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz