Layla
Layla czujnie rozglądała się dookoła. Wciąż aż się w niej gotowało, ale powstrzymywała się przed atakiem na Lawrence'a. Niewiele rozumiała z tego, co się działo, ale powoli zaczynało do niej docierać, że w istocie to nie były pastor jest potworem – a przynajmniej nie jedynym w tym miejscu.
Śmierć Angela zmieniła wszystko, ale Layla nie miała siły na żałobę. Jej błękitne oczy natychmiast powędrowały w stronę Loreny, ale przyjaciółka nie patrzyła na nią, bezwładnie zwisając w ramionach przytrzymującego ją Lucasa. Layla pragnęła do niej podejść i spróbować jakoś pocieszyć, dokładnie tak, jak niejednokrotnie robiła, kiedy jeszcze byli we troje w Volterze, ale nie mogła się do tego zmusić. Była jak sparaliżowana, a kiedy na dodatek nagle pojawiła się Isabeau, myśli Layli po raz kolejny zmieniły swój bieg, tym razem kierując się w zupełnie inną stronę.
Gotowi do walki Lawrence i Aqua nagle się zatrzymali i wbili wzrok w przybyłych – bo Isabeau nie była sama. Momentalnie zapanowała cisza, chociaż Layla sama nie była pewna, co takiego zmieniło się w atmosferze. Jasne, ulżyło jej na widok siostry i Aldero, ale nie potrafiła zmusić się do okazania entuzjazmu, zbyt oszołomiona widokiem istot, które niczym cienie podążały za córką Allegry.
Lilianne i Eve rozpoznała natychmiast, bo miała okazje je poznać, ale jednocześnie miała wrażenie, że coś się w nich zmieniło. Pozostała czwórka – dwie pół-wampirzyce i dwóch pół-wampirów – byli jej obcy, ale również mieli w sobie coś niepokojącego, ale i... znajomego? Layla nie rozumiała tego uczucia, ale coś sprawiało, że jednocześnie pragnęła znaleźć się przy całej grupie, jak i pozostać na miejscu.
Usłyszała za sobą ciche kroki i zmusiła się do tego, żeby się obejrzeć. Widok Rufusa jej nie zaskoczył, ale Carlisle'a i Esme już tak. Ulżyło jej, zwłaszcza na widok dwójki wampirów, którzy w jakimś stopniu zaatakowali jej rodziców, ale wciąż była zbyt oszołomiona, żeby jakkolwiek okazać emocje.
– I właśnie tak masz biegać, kiedy stracę nad sobą kontrolę – szepnął do niej Rufus i chociaż założenia miało zabrzmieć to jak żart, Layla cała zesztywniała, uświadamiając sobie, że w jego przypadku to zapowiedź czegoś większego.
– Rufus...
Uciszył ją spojrzeniem.
– Cicho. Teraz nieistotne. – Spojrzał na jej rękę, którą instynktownie wsunęła do kieszeni, tam, gdzie miała fiolkę z rubinowym płynem. – Bądź gotowa, chociaż jak na razie nie czuję, żeby... to miało przyjść szybko – wyjaśnił wymijająco, zaskakując ją tym, że jednak zauważył, kiedy zabrała remedium.
Layla jedynie skinęła głową, zaniepokojona. Ostatnim czego potrzebowali, było to, żeby Rufusowi znowu coś odbiło i zaatakował kogo tylko popadnie. Pragnęła chwycić go za rękę i przytrzymać, tak dla pewności, ale powstrzymała się, tym bardziej, że była aż nadto świadoma obecności doktora i jego partnerki.
CZYTASZ
LOST IN THE TIME [KSIĘGA III: MROK]
FanfictionOd śmierci Isabeau i jej dzieci mija kilka miesięcy. Nadejście lata wpływa pozytywnie na odbudowę Miasta Nocy i jego mieszkańców. Wydaje się, że prócz zbliżającego się ślubu Renesmee i Gabriela, nie ma niczego, co mogłoby ponownie zakłócić spokój te...