Sto czterdzieści pięć

46 7 0
                                    

Layla

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Layla

Płacz był dobry, bo przynosił ukojenie. Layla szlochała, mocno tuląc się do Rufusa i nie dbając o to, że łzami moczu mu koszulę. On sam również wydawał się tego nie zauważać, po prostu tuląc ją do siebie i czekając, aż w końcu zdoła się uspokoić.

Drżąc i ledwo panując nad szlochem, dziewczyna zadarła głowę, żeby raz jeszcze spojrzeć w czekoladowe oczy ukochanego. Otworzyła usta, chcąc coś powiedzieć, ale nieśmiertelny jedynie stanowczo pokręcił głową, dając jej do zrozumienia, że na tego nie robić.

– Nie powstrzymuj się. Płacz, jeśli tego potrzebujesz – szepnął jej do ucha, przeczesując palcami jej jasne włosy.

Jęknęła i na powrót pozwoliła łzom popłynąć, przestając walczyć o to, żeby je zatrzymać. Posłusznie podporządkowywała się temu, co do niej mówił, czując się równie bezradną i rozbitą, co i w dniu w którym wyznała mu prawdę o swoim dzieciństwie. Wtedy również pokazał jej się od tej innej strony, niezwykle delikatny i pełen zrozumienia. Wtedy gdzieś znikał jego cynizm i jej poczucie, że za chwile zetknie się z charakterystyczną mu skłonnością do tego, żeby pokazać, że jak zwyklę miał rację. Powiedział jej kiedyś, że psychologia też nie jest mi obca i może coś w tym było, ale Layla sądziła, że w tym przypadku chodziło raczej o samą świadomość, że to on. Potrzebowała jego ramion i wsparcia, które jej dawał, tak jak potrzebowała bogatego w tlen powietrza, żeby być w stanie normalnie funkcjonować.

Ta bezsilność miała w sobie coś dobijającego, ale jednocześnie Layla bez lęku pragnęła jej się poddać. Znów była na swoim miejscu – tam, gdzie od samego początku powinna być – jej ciało i umysł na powrót były wolne, całkowite od niej zależne. Przymus znikł i już nie czuła niczego, a jedynie wszechogarniające zmęczenie, które nie tyle obejmowało jej ciało, co przede wszystkim umysł. W głowie jej wirowało i wciąż miała wrażenie, że za moment straci przytomność, ale tym razem nie bała się czekającego na nią stanu nieświadomości, bo wiedziała, że nic złego nie może jej spotkać.

Minęła dłuższa chwila, zanim Layla poczuła, że na powrót jest w stanie normalnie funkcjonować. Jej oddech zwolnił, powoli wracając do swojego zdrowego, powolnego rytmu. Nie była pewna, jak było w przypadku serca, bo koncentrowała się wyłącznie na rytmie innego narządu, który mogła usłyszeć, wtulając policzek w tors Rufusa. Jego puls był bardzo słaby i niemal niewyczuwalny, ale Layli wystarczyło to, co słyszała, żeby być w stanie poczuć się lepiej.

– Laylo? – Rufus pierwszy zdecydował się przerwać panującą ciszę. Jego uścisk nieznacznie zelżał, ale nadal tulił ją do siebie tak kurczowo, jakby za moment miała zniknąć albo rozpaść się na mikroskopijne kawałeczki. – Och, dziewczyno, dlaczego to zrobiłaś? Dlaczego w ogóle zdecydowałaś się na to, żeby... – Jedynie pokręcił głową, nie będąc w stanie zmusić się do tego, żeby dokończyć tę myśl.

Minęła dłuższa chwila, zanim Layli udało się zebrać myśli i podjąć decyzję o tym, co powinna mu odpowiedzieć. W głowie miała kompletną pustkę, dlatego ostatecznie zdecydowała się na coś, co Rufusa irytowało, ale co wydawało się jej jedynym rozwiązaniem w tym momencie.

LOST IN THE TIME [KSIĘGA III: MROK]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz