Renesmee
Od zapachu własnej krwi, kręciło mi się w głowie. Nie czułam bólu, ale gdzieś w głębi duszy wiedziałam, że to jedynie kwestia czasu i wpływ adrenaliny. Przed oczami tańczyły mi czarne plamy i przez kilka sekund nie widziałam niczego, aż do momentu, w którym nade mną pojawiła się ciemna postać. Cała zesztywniałam i spróbowałam się zasłonić, ale mięśnie miałam jak z ołowiu, dlatego jakikolwiek ruch przyszedł mi z trudem.
– O bogini... – Głos wydał mi się znajomy, ale kojarzenie faktów przychodziło mi z trudem. – Poczekaj. Ja zaraz... Poczekaj – powtórzyła postać, a potem poczułam, że czyjeś ramiona owijają się wokół mojej talii, lekko unosząc mnie do góry.
– Rufus? – zapytałam cicho. Próbowałam się skoncentrować, chociaż to okazało się trudniejsze niż mogłabym przypuszczać. – Dylan... Gdzie jest Dylan? – jęknęłam i cała zesztywniałam, w pośpiechu rozglądając się dookoła.
Usłyszałam westchnienie, a potem obraz w końcu się wyostrzył, a ja dostrzegłam twarz wampira zaledwie kilka centymetrów od mojej własnej. Miał słodki oddech, który okazał się całkiem przyjemny, chociaż równie dobrze mogło okazać się, że doszłam do takich wniosków pod wpływem oszołomienia. Prawdopodobnie powinnam była być speszona taką bliskością, ale wcale nie czułam się źle i nawet nie próbowałam protestować.
– Uciekł – odezwał się w końcu Rufus, ale dla pewności i tak obejrzał się za siebie. – Przepraszam cię. Tak mi przykro... Nie chciałem zrobić ci krzywdy, tylko odsunąć cię na bezpieczną odległość – wytłumaczył w pośpiechu, a ja zauważyłam, że jest naprawdę przerażony.
– Nic mi nie jest – stwierdziłam, chociaż wcale nie byłam tego taka pewna. Wciąż czułam krew i to chyba powinno mnie niepokoić, ale jakoś nie potrafiłam się przejąć. Niebezpieczeństwo minęło, więc czułam się przede wszystkim zmęczona. – Ja tylko...
– Ha! Dobre mi nic – żachnął się, ale najwyraźniej nie zamierzał nic więcej mi tłumaczyć. Wciąż mocno mnie obejmując, w ułamku sekundy dopadł do najbliższego nienaruszonego blatu, po czym bezceremonialnie zrzucił całą jego zawartość na podłogę, żeby móc mnie na nim posadzić. – Pokaż... Na litość pięknej Selene, chcę tylko zobaczyć – powtórzył spiętym tonem, kiedy instynktownie odepchnęłam jego ręce, gdy spróbował podwinąć mi bluzkę.
Nie byłam na tyle oszołomiona, żeby nie zareagować na to, że mnie dotykał. Rzuciłam mu nieufne spojrzenie, ale błysk niepokoju w jego oczach przekonał mnie do tego, żebym przestała z nim walczyć, skoro nie miał złych zamiarów. Kiedy zresztą na siebie spojrzałam, aż jęknęłam, widząc liczne zadrapania na ramionach, których dorobiłam się, kiedy posypały się na mnie odłamki szkła. Natychmiast uniosłam ręce, przeczesując palcami włosy, żeby wytrząsnąć resztki szkła, ale Rufus powstrzymał mnie, zaciskając obie dłonie na moich nadgarstkach.
Zmarszczyłam brwi, po czym spojrzałam na niego z rozdrażnieniem. Nawet na mnie nie popatrzył, tylko bezceremonialnie raz jeszcze spróbował dostać się do mojej bluzki, co jeszcze bardziej mnie rozdrażniło. Czy znowu zapominał kim jestem, widząc we mnie tę całą Rosę albo kogoś innego?
CZYTASZ
LOST IN THE TIME [KSIĘGA III: MROK]
FanfictionOd śmierci Isabeau i jej dzieci mija kilka miesięcy. Nadejście lata wpływa pozytywnie na odbudowę Miasta Nocy i jego mieszkańców. Wydaje się, że prócz zbliżającego się ślubu Renesmee i Gabriela, nie ma niczego, co mogłoby ponownie zakłócić spokój te...