Sto dziewięć

34 5 0
                                    

Renesmee

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Renesmee

Gabriel zasugerował powrót do domu, co przyjęłam z ulgą. Niezręczna sytuacja między Isabeau a Dimitrem to już było za dużo, poza tym w pamięci wciąż miałam propozycję Rufusa, którą musiałam na spokojnie przemyśleć. Co więcej, po ucieczce Beau i wcześniejszym występie Layli, usłyszałam kłótnie między Amunem i Benjaminem, którzy mieli dwa odmienne zdania na temat tego, czy powinni zostać dłużej w Mieście Nocy. Władający żywiołami wampir był zachwycony, ale jego stwórca stanowczo sprzeciwiał się dalszemu przebywaniu w miejscu, gdzie panowały tak niezwykłe zwyczaje, być może z obawy przed tym, że jego podopieczny zdecyduje się go opuścić i pozostać wraz z nami. Tak czy inaczej, wcale nie zdziwiło mnie, że w efekcie również Carlisle, Esme i Edward zdecydowali się pójść z nami, dobrze wiedząc, że w wypełnionym gośćmi domu Isabeau raczej nie będą mieli okazji, żeby odetchnąć.

Miałam wiele wątpliwości, jeśli chodziło o reakcję i ucieczkę Isabeau, ale Gabriel powstrzymał nas przed jakąkolwiek reakcją, przekonując, że Dimitr sobie poradzi. Nie skomentowałam tego w żaden sposób, postanawiając mu zaufać, bo i tak nie byłam pewna, co właściwie mogłabym zrobić w obecnej sytuacji. Nie miałam nawet pojęcia, gdzie powinnam szukać Beau, poza tym oczywiste było, że dziewczyna w tym momencie nie chciała oglądać żadnego z nas na oczy. Bacząc na to, że po przemianie jej moce się rozwinęły, lepiej było nie ryzykować, że dostanie szału i spróbuje kogokolwiek zaatakować, może nawet nieświadomie. Po prostu potrzebowała czasu i to wydawało się oczywiste, nawet jeśli nie dało się tego tak łatwo zaakceptować.

– Gdzie jest Isa? – Alessia zadawała to pytanie regularnie, niemal przez całą drogę do naszego domu. Tuliła się do mnie i chociaż widać było, że jest senna, uparcie odmawiała sobie zamknięcia oczu.

– Nie mam pojęcia, kochanie – powtarzałam uparcie za każdym razem – ale niedługo na pewno do ciebie przyjdzie.

Nie byłam pewna, czy Ali mi wierzyła, ale przynajmniej na kilka minut odpuszczała, aż w końcu przysnęła w moich ramionach, jeszcze zanim przekroczyliśmy zdobioną bramę, która prowadziła do sadu, gdzie usytuowany był nasz dom. Bez słowa wyprzedziłam pozostałych i od razu zabrałam córeczkę na piętro, żeby położyć ją do łóżka.

Lubiłam te momenty, a teraz doceniałam je jeszcze bardziej, bo aż nazbyt dobrze pamiętałam okres, kiedy dzieci nie było przy mnie. Do tej pory zdarzało się, że czasami budziłam się w środku nocy i w pośpiechu wypadałam z sypialni, żeby upewnić się, że maluchy wciąż śpią. Gabriel kilka razy znajdował mnie w pokoiku Ali albo Damiena, zapatrzoną w ich spokojne twarzyczki; nigdy tego nie komentował, tylko brał mnie w ramiona i z powrotem zanosił z powrotem do sypialni, po czym przypatrywał mi się tak długo, aż ponownie zasnęłam. To mimo wszystko czyniło tamte wspomnienia bardziej znośnymi, chociaż i tak bezustannie towarzyszył mi strach, którego chyba jeszcze długo nie miałam się wyzbyć.

Zorientowałam się, kiedy reszta dotarła do domu, bo usłyszałam ciche głosy w salonie, nie próbowałam jednak rozróżnić poszczególnych słów. Ułożyłam śpiącą Alessię w łóżku i okrywszy ją kołderką, chciałam wstać, ale nie od razu się na to zdobyłam. Niczym w transie, wyciągnęłam rękę, po czym odgarnęłam Alessi ciemne włosy z twarzyczki. Czarne loki rozrzucone były na poduszce, tworząc wokół jej głowy ciemną aureolę, która mocno kontrastowała z jej mleczną, lekko zarumienioną skórą. Ali wciąż miała na sobie zieloną sukienkę, ale nie miałam serca budzić jej jedynie po to, żeby zmusić do przebierania.

LOST IN THE TIME [KSIĘGA III: MROK]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz