Trzydzieści sześć

42 7 0
                                    

Layla

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Layla

Layla westchnęła i wbiła wzrok w rozgwieżdżone niebo. To było proste, zwłaszcza biorąc pod uwagę fakt, że leżała na plecach.

– Podoba ci się tutaj? – zapytał cicho Dylan, nawijając na palec kosmyk jej złocistych włosów. Dotykanie jej bez wątpienia sprawiało mu przyjemność.

– A komu by się nie podobało? – zapytała retorycznie i roześmiała się perliście. – Chyba tylko komuś szalonemu , czyż nie tak? – zauważyła przytomnie, po czym zaraz skarciła się za to w myślach, kiedy przed oczami stanął jej obraz Rufusa. Nie chciała o nim myśleć, zwłaszcza w kontekście rzeczy pięknych i romantycznych, o których mogła tylko zgadywać, jakby w stosunku do nic zareagował.

Ale miejsce faktycznie było niezwykłe. Kiedy patrzyła na kopułę, która ze wszystkich stron otaczała miasto, widziała jedynie nieprzystępne ściany doliny i ewentualnie gęste lasy, które rosły dookoła. Dylan widział zdecydowanie więcej i za wszelką cenę chciał jej to udowodnić, a ona – chociaż miała wciąż wątpliwości, czy jego intencje faktycznie są tylko czysto przyjacielskie – nie miała serca żeby mu odmówić. Zresztą potrzebowała chwili wytchnienia i dystansu, a przebywanie z Dylanem było idealną po temu okazją, nawet jeśli wobec niego wydawało się nieuczciwe. Jakby nie patrzeć, doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że chłopak był w niej zakochany i niekoniecznie przyjmował do wiadomości to, że ona nie potrafiła z nim być. Kiedy się nad tym zastanawiała, dręczyły ją wyrzuty sumienia, ale skutecznie zagłuszała je powtarzaniem sobie, że przecież spędzanie razem czasu nie jest niczym złym, a mogło uratować jej przyjaźń.

Właśnie dlatego pozwoliła, żeby tuż po zmroku zabrał ją do jednej ze swoich kryjówek w lesie. Było to dość wysoko położone miejsce, porośnięte miękką trawą i wystawione na działanie księżyca. Layla czuła się trochę tak, jakby dryfowała, kiedy srebrząca się trawa zaczęła muskać jej odsłoniętą skórę. Dylan leżał tuż obok, bawiąc się jej włosami i trzymając się niebezpiecznie blisko, ale nie robił niczego, co sprawiałoby, że czułaby się przy nim źle. Starał się i doceniała to, nawet jeśli okropne wydawało jej się, że tak bardzo poświęcał się byleby być przy niej. To zdecydowanie nie było zdrowe dla nich oboje i wiedziała, że powinna jakoś to przerwać, ale prawda była taka, że potrzebowała Dylana. Przez długie miesiące był jej spokojem i zdrowym rozsądkiem, i teraz nie mogła tak po prostu pozwolić na to, żeby go stracić. To była zbyt bolesna perspektywa, nawet jeśli nie widziała żadnego sposobu na to, żeby doprowadzić ich relacje do właściwego stanu.

– Miałem naprawdę sporo czasu na zapoznawanie się z okolicą, kiedy Kristin zamknęli, a William się na mnie wypiął – zagadnął Dylan. Ton miał na pozór swobodny, ale Layla wyczuła, że zmierza do tego, że w ostatnim czasie również ich relacje nie prezentowały się najlepiej. – Wiesz, że zawsze lubiłem samotność... A później natrafiłem na to miejsce i wydało mi się idealne. Lubię tutaj przychodzić, zwłaszcza nocą – dodał i spojrzał na nią roziskrzonymi oczami. – Nikogo innego do tej pory tutaj nie przyprowadziłem – wyznał jej przyciszonym głosem.

LOST IN THE TIME [KSIĘGA III: MROK]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz