Layla
Layla miała wrażenie, że ktoś uderzył ją czymś ciężkim w głowę, a potem jeszcze – dla lepszego efektu – kopnął do tego wszystkiego w żołądek. Miała złe przeczucia, poza tym wciąż nie docierało do niej to, co chwilę wcześniej powiedział Carlisle.
– Nie rozumiem – odezwała się, nareszcie będą w stanie sklecić jakiekolwiek sensowne zdanie. – Co takie Rufus ci powiedział? Mam przez to rozumieć, że on... – zaczęła, jednak reszta wypowiedzi nie była w stanie przejść jej przez gardło.
– Wszystko w porządku? – Carlisle spojrzał na nią z niepokojem. – Rozumiem, że się nie pokłóciliście. Ale dlaczego w takim razie miałby mnie okłamywać?
Miała mu ochotę odpowiedzieć, że w przypadku Rufusa zawsze miał znaleźć się jakiś sensowny w jego mniemaniu powód, ale powstrzymała się. Wciąż zresztą istotniejsze było to, że wszystko kolejny raz sypało się na jej oczach.
– W tym wypadku chyba lepiej zastanowić się, czy z nim jest wszystko w porządku – poprawiła go spiętym tonem. – Rufus bywa dziwny, poza tym oboje wiemy, że czasami wszystko mu się plącze. Może się pomylił albo...
– Sądzę, że jak najbardziej powiedziałem wtedy wszystko, co zamierzałem. Do tej pory zdania nie zmieniłem, dlatego możesz się przestać martwić moim zdrowiem psychicznym, moja droga – wtrącił nowy głos, całkowicie ją przy tym zaskakując.
Rufus stał tuż za nią, w niewielkim oddaleniu. Obserwował ją i Carlisle'a, niedbale opierając się przy tym o ścianę. Jego oczy błyszczały niepokojącym blaskiem, który jednak nie miał nic wspólnego z czerwonymi domieszkami, które się czasami pojawiały, kiedy tracił nad sobą kontrolę, ale i tak sprawiał wrażenie niebezpiecznego. Wszystko w nim aż krzyczało, że nie jest przyjaźnie nastawiony i Layla z całą mocą zrozumiała, że jego wrogość skierowana jest właśnie przeciwko niej.
– Nie rozumiem. – Spojrzała mu w oczy, ale wtedy szybko odwrócił wzrok. – O co ci znowu chodzi? Prosiłeś żebym przyszła, więc jestem, a jednak powiedziałeś Carlisle'owi, że ja...
– Trochę skłamałem – przyznał, bez wahania wchodząc jej w słowo – ale to i tak sprowadza się do jednego. A prawda jest taka, że długo nad wszystkim myślałem i doszedłem do wniosku, że nie musisz się już wysilać – stwierdził, spokojnym krokiem kierując się w głąb laboratorium; prawie nie było słuchać tego, że w ogóle się poruszył.
Obserwowała go, całkowicie oniemiała, nie będąc w stanie wykrztusić z siebie chociażby słowa. Przez kilka sekund panowała niemal idealna cisza, zakłócona jedynie ich przyśpieszonymi oddechami i biciem serc, po chwili jednak Rufus odezwał się ponownie:
– To chyba jest ci nawet na rękę, bo i tak nie byłaś zachwycona tym, czego od ciebie wymagałem. Oczywiście przyznaję, że włożyłem trochę pracy, żeby cię czegoś sensownego nauczyć, ale to nie zmienia faktu, że...
CZYTASZ
LOST IN THE TIME [KSIĘGA III: MROK]
FanfictionOd śmierci Isabeau i jej dzieci mija kilka miesięcy. Nadejście lata wpływa pozytywnie na odbudowę Miasta Nocy i jego mieszkańców. Wydaje się, że prócz zbliżającego się ślubu Renesmee i Gabriela, nie ma niczego, co mogłoby ponownie zakłócić spokój te...