Renesmee
Oczy Gabriela rozszerzyły się. Chłopaka zamarł na ułamek sekundy, po czym zbiegł z ostatnich stopni, chyba jedynie cudem nie potykając się o własne nogi. Otworzyłam usta, chcąc ostrzec go przed nieszczęsnym stopniem, ale mój ukochany jedynie lekko przeskoczył nad pułapką, po czym w ułamku sekundy znalazł się przy mnie, całkowicie ignorując Rufusa. Wampir wydął usta i zaplótł obie ramiona na piersi, a ja zrozumiałam powody jego zadowolenia, kiedy chwilę później pojawili się Edward i Carlisle.
Nie miałam pojęcia, czy mój ojciec jest w stanie usłyszeć moje myśli, skoro byłam tak rozproszona, ale wspomnienia Rufusa były dla niego jak najbardziej dostępne i najwyraźniej mu się nie spodobały. Wampir zmrużył gniewnie powieki i pociemniałymi z gniewu oczami, spojrzał wprost na mojego wybawcę.
– Co tutaj się, do cholery, stało? – zapytał albo raczej warknął, w pośpiechu zbiegając na dół i materializując się tak blisko Rufusa, że ja na jego miejscu natychmiast cofnęłabym się o krok.
– Tato... – ostrzegłam, prostując się, żeby mieć jakiś wpływ na sytuację, ale powstrzymały mnie ciepłe dłonie Gabriela, które wylądowały na moich ramionach. Spojrzałam bezradnie w oczy chłopaka, ale nie doszukałam się w nich złości, a jednie niepokój. – To nie jego wina. On tylko mi pomógł – powiedziałam z naciskiem, chociaż sama nie byłam pewna, komu próbuję się tłumaczyć i czy to ma jakikolwiek sens.
Rufus prychnął cicho, rzucając mi wymowne spojrzenie.
– Dziękuję bardzo, że mnie bronisz – odezwał się nieco ironicznym tonem – ale wydaje mi się, że jak na jeden dzień zrobiłaś już dla mnie dość. A dla twojej wiadomości, nie masz powodów, żeby patrzeć się na mnie w taki sposób – dodał, tym razem zwracając się do mojego ojca. – Doprawdy, mogę wiedzieć, skąd was się tutaj tyle wzięło? – zapytał rozdrażnionym tonem, wyraźnie niezadowolony z jakiegokolwiek przymusowego towarzystwa.
Edward zamrugał, zaskoczony tym, że jego gniew nie zrobił na wampirze znaczenia. Spojrzałam na Rufusa, próbując jakoś na niego wpłynąć, ale rozproszył mnie dotyk Gabriela. Ukochany ujął moją twarz w obie dłonie i nakłonił mnie, żebym na niego spojrzała. Jego palce przesunęły się po moim policzku, ścierając łzy i niosąc ze sobą ukojenie, którego potrzebowałam. Ignorując to, że raczej nie powinnam naruszać ramienia, rzuciłam mu się w ramiona, mocno do niego przywierając, a Gabriel mocno przygarnął mnie do siebie, próbując jakoś ułożyć mnie tak, żebym nie zrobiła sobie krzywdy. Czułam, że uważnie mi się przygląda, badając mnie wzrokiem i próbując ocenić moje obrażenia, chociaż nie potrafiłam stwierdzić do jakich doszedł wniosków.
– Cała jesteś przemarznięta – szepnął mi do ucha, aż zadrżałam, kiedy jego ciepły oddech musnął mój policzek. Musiałam przyznać, że faktycznie jest mi zimno, czego byłam świadoma tym bardziej, kiedy czułam bijące od jego ciała ciepło. – Kochanie moje, czy mogę...? – zapytał mnie cicho, jednocześnie zdejmując z ramion kurtkę i ciasno owijając mnie materiałem, żeby jakoś mnie rozgrzać i przy okazji nie naruszyć ramienia.
CZYTASZ
LOST IN THE TIME [KSIĘGA III: MROK]
FanficOd śmierci Isabeau i jej dzieci mija kilka miesięcy. Nadejście lata wpływa pozytywnie na odbudowę Miasta Nocy i jego mieszkańców. Wydaje się, że prócz zbliżającego się ślubu Renesmee i Gabriela, nie ma niczego, co mogłoby ponownie zakłócić spokój te...