Layla
Bieg miał w sobie coś kojącego. Layla od dziecka uwielbiała biegać, w ostatnim czasie zaś prędkość nabrała dla niej nowego znaczenia, poniekąd dlatego, że to właśnie mordercze treningi pozwalały jej jakoś przetrwać okres, kiedy straciła dar. Teraz również zdecydowała się na ruch, chociaż tym razem strata okazała się bardziej złożona, a związany z nią ból trudniejszy do zniesienia. Miłość nie była czymś, co łatwo wyrzucić w pamięci, a kiedy Layla głębiej się nad tym zastanowiła, doszła do wniosku, że zapomnienie niekoniecznie musi okazać się tym, czego naprawdę pragnęła.
Ruch był dobry, nawet jeśli Isabeau, Carlisle i Esme patrzyli na nią dość sceptycznie, kiedy zdecydowała się wyjść z domu. Wiedziała, co takiego musieli sobie myśleć, poza tym oczywiste było, że się o nią martwili, ale nie potrafiła niczego poradzić na to, że czuła się tak okropnie. Miała dość współczujących spojrzeń i rzekomo kojących słów, które nie miały żadnego odniesienia do rzeczywistości. Oczywiście, była bliskim za wszystko bardzo wdzięczna, ale prawda była taka, że żadne z nich nie było w stanie sprawić, żeby poczuła się lepiej.
Słońce powoli zachodziło, chociaż wciąż było dość widno, żeby Layla czuła się nieswojo. Teraz już przynajmniej rozumiała strach przed słońcem o nawet nauczyła się go ignorować, korzystając z tego, że wciąż nie należała do istot, które musiały żyć w wiecznym mroku. Jak na ironię, nawet słońce przypominało jej o Rufusie, tym bardziej, że temat szkodliwości promieni UV był jednym z tych, które poruszyli podczas ostatniej rozmowy, dosłownie na chwile prze tym, jak wszystko po raz kolejny poszło nie tak. Teraz starała się jakoś wyrzucić to wspomnienie z pamięci – odsunąć je, podobnie jak i wiele innych, tych zdecydowanie gorszych, które miały związek ze wszelakim złem, którego doświadczyła w przeszłości – ale wciąż odczuwała swego rodzaju niepokój, zwłaszcza myśląc o tym, że być może kiedyś również ona będzie zmuszona do tego, żeby ukrywać się przed słońcem. Nie chciała tego, ale myślenie o tym, że uniknie związanych z zachodzącymi w jej ciele zmianami konsekwencji, było oszukiwaniem samej siebie. Prędzej czy później ją również śmierć miała odnaleźć, będąc jednocześnie końcem i początkiem, nawet jeśli teraz nie czuła się tak, jakby za moment miała postradać zmysły i zrobić coś, co doprowadzi ją do śmierci albo samobójstwa. Z drugiej strony, stracone miłość w jakiś pokrętny sposób nie tylko niosła ze sobą cierpienie, ale także stopniowo ją zabijała, więc może jednak coś było w tym, co powiedziała Isabeau i faktycznie już była martwa.
Jej myśli swobodnie krążyły, a ona pozwalała im na to; to też był jakiś sposób, bo może dzięki temu miała w końcu przestać myśleć o cierpieniu i Rufusie, chociaż postać wampira wciąż krążyła gdzieś na krawędzi jej świadomości. Wspomnienia były zbyt żywe, ale jakoś nad nimi panowała, podobnie jak i nad własnymi emocjami. Już nie pozwalała sobie na łzy, zbyt zła na siebie za to, że tak rozkleiła się przy Isabesu. Mimo wszystko rozmowa z siostrą i jej obecność pomogły, nawet jeśli to wciąż było stanowczo zbyt mało, żeby mogła poczuć się lepiej.
CZYTASZ
LOST IN THE TIME [KSIĘGA III: MROK]
FanficOd śmierci Isabeau i jej dzieci mija kilka miesięcy. Nadejście lata wpływa pozytywnie na odbudowę Miasta Nocy i jego mieszkańców. Wydaje się, że prócz zbliżającego się ślubu Renesmee i Gabriela, nie ma niczego, co mogłoby ponownie zakłócić spokój te...