Sto trzydzieści cztery

40 5 0
                                    

Layla

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Layla

– Jesteś pewna, że to jest dobry pomysł?

Rufus zadawał jej to pytanie cyklicznie przez całą drogę. Zaczynał być coraz bliżej tego, żeby doprowadzić ją do szału, ale w momentach, kiedy zamierzała na niego warknąć, jego palce – niby to przypadkowo – zaciskały się mocniej wokół jej dłoni. Trzymał ją za rękę i to już było dużo, chociaż i tak nie mogła się z tym oswoić. Wszystko, co wydarzyło się w laboratorium od momentu jej pierwszego przebudzenia, teraz wydawało się pięknym, ale przy tym i prawdziwym snem.

Z tym, że była najwyższa pora, żeby wrócili do rzeczywistości. Layla zdawała sobie sprawę z tego, że jej zniknięcie zostanie natychmiast zauważone, zwłaszcza po tym, jak potraktowała Gabriela. Być może wiedzieli, że jak zwykle w takich przypadkach, będzie chciała pobyć sama, ale obawiała się, że jej rodzeństwu to nie wystarczy. Wystarczyło zresztą pomyśleć o wrażliwej Esme, która traktowała ją jak własną córkę, żeby dojść do wniosku, że nawet jedna doba wystarczyła, żeby wszystkich porządnie nastraszyć. Dopiero teraz dotarło do niej, że w ten sposób mogła nieświadomie zepsuć noc Isabeau, zwracając całą uwagę na siebie i to ostatecznie przekonało ją do tego, że powinni przynajmniej pokazać się, żeby jej rodzina wiedziała, że wszystko jakoś się ułożyło.

Rufus nie był chętny, żeby gdziekolwiek wychodzić. W zasadzie miała wrażenie, że najchętniej zamknąłby się z nią w podziemiach i w ogóle przestał zwracać uwagę na świat zewnętrzny. Czyjakolwiek obecność była mu zbędna i jedynie Layla stanowiła wyjątek od reguły. Nawet jej to odpowiadało, chociaż nie sądziła, żeby potrafiła na dłuższą metę wytrzymać w samotności. Zdawała sobie zresztą sprawę z tego, że największy problem leży właśnie w perspektywie spotkania z Gabrielem. Ich ostatnie spotkanie – pomijając to, kiedy chłopak pojawił się, żeby pomóc Renesmee – nie skończyło się zbyt dobrze, zresztą relacje tej dwójki nigdy nie wyglądały najlepiej. Najkrócej mówiąc, Gabriel i Rufus co najwyżej się tolerowali, a i to przychodziło im z trudem. Layla nie była pewna, czy będzie w stanie to zmienić, ale pocieszała ją świadomość tego, że obu nieśmiertelnym zbyt mocno na jej szczęściu zależało, żeby być w stanie nawzajem się skrzywdzić. W ten sposób sprawiliby jej ból, a wiedziała, że tego żaden z nich nie chciał.

To jednak wciąż nie zmieniali faktu, że Rufus miał dość sceptyczne podejście do pojawienia się w domu Isabeau.

– Rufus, na litość bogini! – jęknęła i omal nie zaczęła krzyczeć z frustracji, kiedy ją przytulił. Och, czy naprawdę tak łatwo było ją udobruchać?! – Chcesz to mogę iść sama. Ale wtedy nie licz, że tak szybko wrócę – zagroziła; miała wrażenie, że w ten sposób jedynie go bawi.

– Pierwsza cześć propozycji jest zachęcająca – stwierdził i westchnął, kiedy wywróciła oczami. – Po prostu uważam, że równie dobrze mogłabyś skorzystać z telepatii i byłoby po problemie.

LOST IN THE TIME [KSIĘGA III: MROK]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz