Renesmee
Chłodna dłoń wylądowała na moim ramieniu. Zesztywniałam cała, a z gardła wyrwało mi się ostrzegawcze warknięcie. Momentalnie napięłam mięśnie i jedynie resztki zdrowego rozsądku powstrzymały mnie od zerwania się z miejsca i stanięcia do obrony Gabriela. Z opóźnieniem dotarło do mnie, że nie mam powodów do obaw i właśnie dzięki temu pozostałam na miejscu, zamiast w pośpiechu wstać i pozwolić, żeby głowa mojego męża bezceremonialnie wylądowała na bruku.
– Nessie, cii... – Edward zabrał rękę i przykucnął przy mnie. – To tylko ja, wampirku – uspokoił mnie. Prawie uśmiechnęłam się, słysząc w jego ustach znajome mi przezwisko. – Co z nim? – zapytał cicho, przenosząc wzrok na nieprzytomnego Gabriela.
– Nie wiem... Żyje – dodałam, chcąc chyba bardziej przekonać samą siebie niż jego. Wciąż przeczesywałam palcami czarne włosy Gabriela, ale w tamtym momencie na chwilę przerwałam, póki nie upewniłam się, że mówię prawdę. – Tato, co ja zrobiłam? – jęknęłam, a potem coś we mnie pękło i rozszlochałam się na całego, dając upust wszystkim emocjom, które kumulowały się we mnie od jakiegoś czasu.
Edward westchnął i spojrzał na mnie bezradnie, dobrze widząc, że nawet gdyby próbował mnie uspokoić, słowa i tak byłyby niewystarczające. Ostatecznie objął mnie i przygarnął do siebie i chociaż zdawałam sobie, że we trójkę wyglądaliśmy trochę dziwnie, wtuliłam się w niego, chociaż na moment będąc w stanie się rozluźnić.
– Nic nie zdobiłaś, skarbie – szepnął mi tata do ucha. – Cii... Nie kłóć się ze mną, a przynajmniej nie teraz. Wszystko będzie w porządku, ale najpierw musimy wziąć się w garść i skupić się na tym, co najważniejsze – powiedział stanowczo, odsuwając mnie na długość wyciągniętych ramion i korzystając z okazji, żeby spojrzeć mi w oczy.
Zamrugałam pospiesznie, powoli zapanowując za szlochem. Tata miał rację i byłam tego świadoma, chociaż nie zawsze łatwo było zmusić się do zrobienia pewnych rzeczy, nawet jeśli wiedziało się, że były słuszne.
Wciąż wpatrując się w złociste tęczówki Edwarda, otarłam oczy wierzchem ręki i posłusznie pokiwałam głową.
– Tak, tak... Najpierw Gabriel – powiedziałam cicho. Wypowiadania myśli na głos sprawiało, że łatwiej było mi nad nimi zapanować. Musiałam zresztą dać tacie do zrozumienia, co planuję, bo nie miałam pewności, co mógł rozumieć przez „to, co najważniejsze". – Theo. Musimy znaleźć Theo – dodałam i uczepiłam się tej myśli, czerpiąc z niej swego rodzaju pocieszenie. Miałam plan i teraz wystarczyło się go trzymać.
Edward skinął głową i nachylił się, żeby krótko ucałować mnie w czoło.
– Poszukam go – obiecał mi i chciał wstać, ale w pośpiechu chwyciłam go za nadgarstek, chcąc na powrót zwrócić na siebie uwagę.
– Ja pójdę – zaoponowałam i pokręciłam głową, nie pozwalając wejść sobie w słowo. – Jestem szybka, więc mnie nie złapią. Ale nie poradzę sobie, jeśli ktoś nas nagle tutaj zaatakuje – zauważyłam przytomnie; po wyrazie oczu Edwarda poznałam, że dopiero teraz dotarło do niego, że praktycznie jestem bezbronna, a zostawiając mnie samą z Gabrielem, jedynie narażał mnie na niebezpieczeństwo. – Zostaniesz z nim, prawda? – Musiałam wiedzieć.
CZYTASZ
LOST IN THE TIME [KSIĘGA III: MROK]
FanfictionOd śmierci Isabeau i jej dzieci mija kilka miesięcy. Nadejście lata wpływa pozytywnie na odbudowę Miasta Nocy i jego mieszkańców. Wydaje się, że prócz zbliżającego się ślubu Renesmee i Gabriela, nie ma niczego, co mogłoby ponownie zakłócić spokój te...