Sto pięćdziesiąt

35 6 0
                                    

Layla

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Layla

Layla westchnęła i przeciągnęła się lekko. Nie musiała patrzeć przed siebie, żeby bezpiecznie poruszać się po prowadzących do laboratorium schodach, bo już na pamięć znała układ poszczególnych stopni. Nie potrzebowała nawet światła, ale i tak nie zaprotestowała, kiedy Rufus ją wyprzedził i z przyzwyczajenia już nacisnął znajdujący się na ścianie przełącznik. Czuła na sobie jego spojrzenie, ale jak na razie nie odzywała się, nie zamierzając przerwać panującej ciszy. W milczeniu obojgu im było łatwiej, poza tym już dawno minął ten okres czasu, kiedy w obecności wampira czuła się jakkolwiek zagrożona albo speszona.

– Dziękuje ci – odezwała się, przeskakując nad stopniem-pułapką i z gracją lądując u jego boku. Nie mogła nie zauważyć, że obserwował ją uważnie, namiętnie chłonąc każdy najsubtelniejszy ruch.

– Za co? – Spojrzał na nią nieco rozkojarzonym wzrokiem.

Layla zaśmiała się melodyjnie.

– Za to, że jakoś wytrzymałeś ze mną i Loreną. No i że pomogłeś mi ją odstawić do domu, zanim całkiem się rozkleiła – dodała, raptownie poważniejąc; zacisnęła usta w wąską linijkę i westchnęła cicho. – Naprawdę sądziłam, że to będzie dobry pomysł. Lo potrzebowała wyrwać się z domu i przestać myśleć o Angelu, no a ty...

– A na mnie po prostu się uwzięłaś – podpowiedział jej usłużnie, uśmiechając się drapieżnie. Jedynie ten uśmiech powstrzymał ją przed instynktownym protestem, który momentalnie zaczął cisnąć jej się na usta.

– Można to tak nazwać – zgodziła się usłużnie, rzucając mu nieco wyzywające spojrzenie. Przeczesała włosy palcami, po czym zebrała je i związała na czubku włosy gumką, którą przez cały dzień nosiła na przegubie jak bransoletkę. Kosmyk jasnych loków musnął jej kark, sprawiając, że instynktownie się wzdrygnęła. – Proszę bardzo, wróciłeś do laboratorium. Wszystko wciąż stoi na miejscu, świat się nie skończył, a sytuacja na planecie nie uległa zmianie przez tych kilka godzin, kiedy to znęcałam się nad sobą, zmuszając do odrobiny ludzkiego zachowania. Innymi słowy, mamy pełen sukces! – stwierdziła z przesadnym entuzjazmem, nie mogąc powstrzymać się przed złośliwym uśmiechem, który posłała jego stronę.

Rufus wywrócił oczami, ale przez cały czas ją obserwował. Sądziła, że natychmiast znów skoncentruje się na swoim laboratorium albo momentalnie powróci temat tego, co powiedział im Jaques, ale wampir najwyraźniej postanowił ją zaskoczyć, bo wciąż milczał. Layla uniosła brwi, spoglądając na niego z lekkim zaskoczeniem, ale jednocześnie powątpieniem, bo sama nie była pewna, czego powinna się spodziewać. Była wyczulona na każdą najdrobniejszą zmianę w zachowaniu naukowca, tym razem jednak coś podpowiadało jej, że nie powinna się o niego martwić. Nie był bliski wybuchu, a przynajmniej nie wydawało jej się, żeby tak było.

Wciąż lekko skonsternowana, powoli podeszła bliżej wampira. Czuła ciepło bijące od jego ciała, kiedy zaś znalazła się wystarczająco blisko, Rufus bez wahania przyciągnął ją do siebie. Jej mięśnie natychmiast się napięły, ale nie spróbowała się odsunąć, tylko delikatnie położyła obie dłonie na jego torsie. Ich spojrzenia się spotkały, a serce Layli zabiło szybciej, jak zawsze, kiedy znajdowała się w takiej sytuacji. Była na siebie zła, zresztą jak zwykle, kiedy w grę wchodziły reakcje jej ciała, które spinało się i stanowczo protestowało za każdym razem, kiedy jakikolwiek mężczyzna próbował jej dotykać. Za każdym razem musiała z tymi reakcjami walczyć i za każdym razem znów stawała przed problemem, który był jej już aż nadto znajomy – strach zawsze powracał, a ona nie mogła zrobić niczego, żeby w końcu się z tego wyleczyć.

LOST IN THE TIME [KSIĘGA III: MROK]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz