Rafael
Wpatrywał się w kobietę, czując narastający z każdą kolejną sekundą gniew. Miała czelność uśmiechać się w tej sytuacji, zupełnie jakby w tym, co się działo, było cokolwiek zabawnego? Nie miał pewności, czego tak naprawdę oczekiwał od Amelie, ale jej zachowanie skutecznie wytrąciło serafina z równowagi, sprawiając, że chcąc nie chcąc puścił dłoń Eleny, podrywając się na równe nogi. Nikt nawet nie próbował go powstrzymywać, kiedy błyskawicznie przemieścił się, gotów chwycić kobietę za gardło, pomimo świadomości, że w ten sposób i tak nie miał być w stanie jej skrzywdzić. Tracił czas, raz po raz gubiąc się we własnych emocjach – zwłaszcza gniewie, choć ten powinien być mu znajomy i oczywisty – chociaż zamiast tego powinien był działać, szukając najodpowiedniejszego rozwiązania w obecnej sytuacji.
Amelie odsunęła się, a przynajmniej próbowała, bo nie zamierzał jej na to pozwolić. Zmrużyła oczy, po czym stanowczo chwyciła go za rękę, jasno dając do zrozumienia, że nie życzyła sobie, by traktował ją jak jedną ze swoich podwładnych. Zesztywniał, mogąc bez trudu spróbować wyrwać się z jej uścisku albo nawet spróbować zabić, ale nie zrobił tego, w zamian uważnie przypatrując się twarzy kobiety. Nawzajem mierzyli się wzrokiem, tocząc swego rodzaju nieoficjalny pojedynek na spojrzenia – gwałtowny i mogący z powodzeniem skończyć się czymś o wiele bardziej nieprzewidywanym. W gruncie rzeczy zaczynało być mu wszystko jedno, choć zarazem zdawał sobie sprawę z tego, że ta nieśmiertelna mogłaby okazać się godną przeciwniczka, gdyby jednak zdecydowali się stanąć przeciwko sobie.
– Jak ty śmiesz... – wycedził przez zaciśnięte zęby. – Ani słowa na temat mnie i Eleny... Nigdy więcej – dodał, ale miał wrażenie, że wampirzyca najmniejszej nawet uwagi nie przywiązywała do jego żądań.
– Puść mnie – nie tyle poprosiła, co wręcz wydała mu polecenie. Aż się w nim zagotowało, zwłaszcza kiedy spojrzała na niego z góry, co najmniej jakby to ona miała kontrolę nad sytuacją. Kto wie, może faktycznie tak było, ale... – Dobrze ci radzę, synu Ciemności. Nie podnoś na mnie ręki, jeśli nie chcesz bym uznała, że nie ma sensu choćby próbować ratować tej dziewczyny.
Nie od razu dotarł do niego pełen sens jej dalszych słów, być może dlatego, że za wszelką cenę odsuwał od siebie wszystko to, co mogło dać mu jakże złudną nadzieję. Tępo spojrzał na Amelie, wciąż tkwiąc w tej samej pozycji i nerwowo napinając mięśnie. Kobieta wyprostowała się, odrzucając jasne włosy na plecy i wyrywając się z jego uścisku, na co ostatecznie jej pozwolił. Była dumna i piękna, poza tym niezmiennie dostrzegał w niej coś, czego nie potrafił zinterpretować, a co nawet w nim do pewnego stopnia wzbudzało respekt.
Wampirzyca ponownie spojrzała na Elenę, tym razem w bardziej rzeczowy, zdecydowany sposób.
– Tyle gniewu i determinacji w kimś, kto nie powinien nigdy poznać ludzkich uczuć... Ale w tobie są – stwierdziła i chociaż przypominanie o tym niezmiennie go irytowało, słowa Amelie nie zabrzmiały aż tak ostatecznie, jak oskarżenia Isobel. – Światło i Ciemność...
CZYTASZ
LOST IN THE TIME [KSIĘGA VII: PRZEBUDZENIE] (TOM 1/2)
FanfictionBeatrycze nie pamięta, co stało się, zanim ponownie otworzyła oczy. Budzi się na cmentarzu - naga, przerażona i pozbawiona jakichkolwiek wspomnień. Nie rozumie intensywności otaczającego ją świata oraz tego, dlaczego całą sobą lgnie do pozornie obce...