Lucas
Miał wrażenie, że Rufus zabije go przy pierwszej okazji. W zasadzie był tego absolutnie pewien, ale nie potrafił zachować się inaczej i tak po prostu odmówić Claire. Tęsknił za nią, dziewczyna zresztą wydawała się wystarczająco przygnębiona i zdeterminowana, by chcąc nie chcąc musiał jej ustąpić. Obawiał się, że gdyby postąpił inaczej, pół-wampirzyca tak czy inaczej znalazłaby sposób, żeby postawić na swoim, być może udając się do domu Gabriela i Renesmee na własną rękę, a to zdecydowanie nie skończyłoby się dobrze.
Z uwagą obserwował Claire, wciąż nie będąc w stanie oswoić się z myślą, że ta znajdowała się tuż obok. Zdążył się za nią stęsknić o wiele bardziej, niż do tej pory sądził, zwłaszcza mając ją przy sobie świadom tego, jak bardzo potrzebował jej bliskości. Będąc u Rosalee prościej przychodziło mu udawanie, że to tak naprawdę nie ma znaczenia, być może dlatego, że wtedy mógł wmówić sobie, że dziewczynie nie groziło niebezpieczeństwo. Teraz wszystko się zmieniło, a Lucas tym bardziej czuł się za Claire odpowiedzialny, gotów zrobić... w zasadzie cokolwiek, byleby nabrać pewności, że nie spotka ją nic złego. Jeśli to oznaczało, że miał pozwolić, żeby zobaczyła się z młodą, dopiero co przemienioną wampirzycą, podczas tego spotkania robiąc za jej ochroniarza, to w porządku – jak najbardziej mógł na to przystać.
Oboje milczeli, ale nie odebrał tego jako coś niewłaściwego. Przy Claire milczenie zawsze było proste, a przynajmniej nigdy nie miał wrażenia, by którekolwiek z nich musiało zmuszać się do wspólnego przebywania albo trwania w ciszy. Taki stan rzeczy jak najbardziej wydawał się wampirowi znośny, wręcz pożądany, choć zarazem nie mógł pozbyć się wrażenia, że istniało bardzo wiele kwestii, o których powinni porozmawiać. Takie uczucie towarzyszyło mu nie raz, w zasadzie odkąd tylko sięgał pamięcią, dzięki czemu tym prościej przychodziło mu ignorowanie tego uczucia. Jasne, że istniały sprawy, które chciał poruszyć – i zarazem nie wyobrażał sobie, że tak po prostu miałby to zrobić. Nie, kiedy w grę wchodziłyby uczucia, tym bardziej że Claire... niekoniecznie wydawała się pewne rzeczy rozumieć. W zasadzie wątpił, by choć podejrzewała, co takiego przez te wszystkie lata chodziło mu po głowie, traktując go raczej jak dobrego przyjaciela albo brata.
Cholera, to byłoby nawet urocze, gdyby ograniczenie się do niezobowiązującej znajomości faktycznie pozostawało tym, czego naprawdę chciał.
Wciąż o tym myślał, nie po raz pierwszy bijąc się z myślami i próbując zdecydować, co takiego powinien zrobić. Matt twierdził, że zachowywał się jak idiota, ale to przecież nie było takie proste. Sprawy z Claire bywały co najmniej problematyczne, nie tyle przez wzgląd na jej ojca, choć nie sądził, że kiedykolwiek uzna Rufusa na nieistotny problem. Jakkolwiek by jednak nie było, największe wątpliwości wzbudzała w nim właśnie Clairie – pod wieloma względami o wiele inteligentniejsza od niego, ale za to z absolutnym brakiem zrozumienia emocji. Z drugiej strony, być może sam tworzył sobie problemy, początkowo wmawiając sobie, że zwlekał przez sytuację – obecność Isobel i to, co z niej wynikało. Później udawał, że każde z nich potrzebowało czasu na oswojenie się z sytuacją, a już zwłaszcza dziewczyna, która dopiero co cudem odzyskała rodzinę. Chciał dać jej czas, żeby przywykła do nowego stanu rzeczy, z kolei teraz...
CZYTASZ
LOST IN THE TIME [KSIĘGA VII: PRZEBUDZENIE] (TOM 1/2)
FanfictionBeatrycze nie pamięta, co stało się, zanim ponownie otworzyła oczy. Budzi się na cmentarzu - naga, przerażona i pozbawiona jakichkolwiek wspomnień. Nie rozumie intensywności otaczającego ją świata oraz tego, dlaczego całą sobą lgnie do pozornie obce...