Rafael
To nie miało sensu, przynajmniej na pierwszy rzut oka. Trzymał Elenę w ramionach, obojętny na to, że ta próbowała mu się wyrwać. Dotykał jej, wciąż nie odwiedzając temu, że to mogłoby być takie proste. Nie rozumiał dlaczego Isobel mogłaby popełnić aż tak poważny błąd, niejako oddając mu dziewczynę, ale to nie miało dla niego najmniejszego nawet znaczenia. Teraz przede wszystkim liczyło się to, żeby ją odzyskać.
Cokolwiek miało miejsce, czuł, że zarówno on, jak i Elena mieli cholerne szczęście – że w grę wchodził prawdziwy cud, który niejako zapoczątkowali z chwilą, w której ona po raz pierwszy się z niego napiła. Podejrzewał, że również Mira nie zdawała sobie sprawy z tego, jak potężne działanie w rzeczywistości miała jego krew, nie wspominając o tym, co wydarzyło się z chwilą w której pokusili się o ślub. Teraz miał już pewność, że tamtego dnia bezwiednie wyciekł się cząstki własnej nieśmiertelności na rzecz istoty, która teraz z takim uporem próbowała od niego uciec, jednak to nie miało dla demona najmniejszego nawet znaczenia. W zasadzie gdyby miał wybór i wiedział, że jego decyzje przywiodą ich do tego miejsca, tym samym pozwalając mu ochronić Elenę, nie zawahałby się.
Przyciągnął ją do siebie w bardziej stanowczy sposób, obojętny na padające z ust dziewczyny słowa. Trudno było słuchać jej błagań, ale zmusił się do zachowania obojętności. Już raz tego doświadczył, zaledwie kilka godzin wcześniej, kiedy stała przed nim pogrążona w transie kapłanka. To jednoznacznie dało mu do zrozumienia, że działo się coś istotnego i to w stopniu wystarczającym, by nie zdecydował się wycofać – i to pomimo tego, że ona tego chciała.
Jeden pocałunek już raz zmienił wszystko, więc być może i tym razem miało być podobnie, o ile tylko nie pomylił się co do tego, kim była. Jeśli tylko miał rację...
Zesztywniała, kiedy jednak udało mu się ją pocałować. Wyczuł jej strach – wręcz czyste przerażenie – to jednak nie zrobiło na demonie najmniejszego wrażenia. Nic ci nie grozi, pomyślał, chociaż nagle zwątpił w to, czy ona będzie w stanie mu uwierzyć. Cokolwiek robiła i sobie myślała, nie była w pełni świadoma sytuacji. Od samego początku widział, że się w tym wszystkim gubiła, plątając i niewiele rozumiejąc z tego kim jest i dlaczego wróciła. Umarła, a jednak była tutaj, odmieniona w stopniu wystarczającym, by mógł zrozumieć jej zagubienie. Możliwe, że coś w niej umarło – albo zostało ukryte gdzieś w jej wnętrzu, gdzie nie była w stanie dotrzeć. Biorąc pod uwagę sytuację i możliwości, którymi dysponował, zmuszenie jej do reakcji w ten sposób było dużo lepszą perspektywą niż gdyby miał ją torturować, chociaż na tę chwilę Elena wydawała się nie dostrzegać różnicy.
Tak wyglądało to przynajmniej na samym początku, kiedy wyraźnie próbowała się przed nim bronić, uparcie powtarzając, że zamierzał ją skrzywdzić. Ledwo powstrzymał się przed wywróceniem oczami, porażony niedorzecznością stwierdzenia, że właśnie on mógłby próbować zrobić jej cokolwiek złego. Z zaskoczeniem przekonał się, że takie stwierdzenie samo w sobie jest dla niego niezwykle irytujące, wyzwalając emocje, których zdecydowanie się nie spodziewał. To było... jak odrzucenie? Nie sądził, że w jego przypadku coś podobnego w ogóle będzie mieć rację bytu, tym bardziej, że aż nazbyt dobrze zdawał sobie sprawę z tego, co kierowało Eleną. Ostatecznie zmusił się do ignorowania jej zachowania oraz wszystkich wokół, a w zamian spróbował skoncentrować się tylko i wyłącznie na wzajemnej bliskości – na tym i na próbie uświadomienia dziewczynie, że jest bezpieczna.
CZYTASZ
LOST IN THE TIME [KSIĘGA VII: PRZEBUDZENIE] (TOM 1/2)
FanfictionBeatrycze nie pamięta, co stało się, zanim ponownie otworzyła oczy. Budzi się na cmentarzu - naga, przerażona i pozbawiona jakichkolwiek wspomnień. Nie rozumie intensywności otaczającego ją świata oraz tego, dlaczego całą sobą lgnie do pozornie obce...