Layla
Miała wrażenie, że niewiele brakuje, żeby Lawrence'a trafił szlag – i to najdelikatniej rzecz ujmując. Widziała to po jego wyrazie twarzy, napiętych mięśniach oraz tym, w jaki sposób wpatrywał się w Beatrycze. To sprawiło, że sama również zaczęła się niepokoić, przez krótką chwilę mając wielką ochotę się wtrącić, byleby powstrzymać wampira przed zrobieniem czegoś, czego mógłby żałować. Nie do końca docierała do niej sytuacja – to, że faktycznie nie miała przed sobą Eleny, chociaż do takiego stanu rzeczy brat zdążył ją przygotować. Problem polegał raczej na próbie wyobrażeni sobie nie tylko osoby, która wróciła do życia po całych latach, ale przede wszystkim byłego pastora w roli osoby, która mogłaby chociaż po części się troszczyć.
Zawahała się, sama niepewna, co i dlaczego powinna zrobić. Z jakiegoś powodu pomyślała o sytuacji sprzed blisko wieku – momentu, w którym zaatakowała Lawrence'a, tym samym niejako przejmując chwilową kontrolę nad Zespołem Uderzeniowym. Dobrze pamiętała, jak wdarła się do jego umysłu, zamierzając sprawić ból w tej najbardziej wrażliwej wersji – a więc niezwiązany z fizycznością, ale psychiką. Wtedy niejako wyciągnęła niektóre wspomnienia, nie zdając sobie sprawy z tego, czego mogłyby dotyczyć, niemniej samo doświadczenie okazało się dość szokujące – i to w równym stopniu dla niej, co i jej ofiary.
Beatrycze.
Pamiętała, że wszystko to, co zobaczyła, wiązało się właśnie z nią – jej twarz, jej głos, jej dotyk... Wtedy to były zaledwie sekundy, które ostatecznie zignorowała, ale widząc tę dwójkę razem wszystko wróciło, a Layla z jakiegoś powodu poczuła się trochę jak intruz. Nie do końca rozumiała sytuację, ale była niemalże całkowicie pewna, że L. nie byłby w stanie skrzywdzić... cóż, swojej zmarłej, cudem odzyskanej żony. To samo przekonanie zawsze wysnuwała względem Rufusa, zwłaszcza na początku, kiedy ten z uporem próbował jej uświadomić, że mógłby okazać się niebezpieczny, a teraz była tego równie świadoma w przypadku tej dwójki.
Wypuściła powietrze ze świstem, sama niepewna, jak powinna zareagować. Spojrzała na Rufusa, ale ten z uporem milczał, wydając się nad czymś intensywnie zastanawiać. Z drugiej strony, może to Beatrycze udało się wytrącić go z równowagi, kiedy tak nagle wybuchła płaczem, tym samym udowadniając, że nie była Elena – nie, skoro ta dziewczyna w życiu nie pozwoliłaby sobie na takie upokorzenie, w odpowiedzi na wszystkie zarzuty prędzej zdolna do tego, żeby zacząć się kłócić, aniżeli spokojnie słuchać, jak ktoś próbuje na nią krzyczeć. Beatrycze zachowywała się zupełnie inaczej, już na pierwszy rzut oka sprawiając wrażenie bardziej kruchej i niewinnej, co w Mieście Nocy mogło okazać się problematyczne.
– Trycze... – odezwał się z wahaniem Lawrence, najwyraźniej nie będąc w stanie na dłuższą metę ignorować spojrzenia i wcześniejszego pytania kobiety. Layla uniosła brwi, widząc jak niemalże z czułością ujął twarz Beatrycze w obie dłonie, zachęcając do tego, żeby na niego spojrzała. – Obiecałem ci rozmowę, ale... niekoniecznie teraz – wyjaśnił w końcu, to jednak zdecydowanie nie miało jego rozmówczyni usatysfakcjonować.
CZYTASZ
LOST IN THE TIME [KSIĘGA VII: PRZEBUDZENIE] (TOM 1/2)
Fiksi PenggemarBeatrycze nie pamięta, co stało się, zanim ponownie otworzyła oczy. Budzi się na cmentarzu - naga, przerażona i pozbawiona jakichkolwiek wspomnień. Nie rozumie intensywności otaczającego ją świata oraz tego, dlaczego całą sobą lgnie do pozornie obce...