Siedemdziesiąt dziewięć

23 3 0
                                    

Beatrycze

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Beatrycze

Cammy milczał, ale jej to nie przeszkadzało. Cisza wydawała się lepszą alternatywą, niż gdyby wciąż musiała tkwić z tamtym mężczyzną, instynktownie pragnąc znaleźć najszybszą drogę ucieczki. Mimo wszystko raz po raz przyłapywała się na tym, że nerwowo wodziła wzrokiem na prawo i lewo, podejrzewając, że nagle zauważy coś albo kogoś, kto wzbudzi w niej równie niechciane emocje, co i Demetri. Być może była przewrażliwiona, ale z jakiegoś powodu czuła się gotowa wręcz przysiąc, że temu jednemu osobnikowi nie można ufać. Z drugiej strony, skoro nie pomyliła się w przypadku Lawrence'a, może również w tej jednej kwestii miała słuszność.

– No... – Nieco nerwowy ton Camerona skutecznie sprowadził kobietę na ziemię, sprawiając, że chcąc nie chcąc przeniosła na chłopaka wzrok. – Jesteś tutaj sama? Nie żeby coś, ale nie sądziłem, że... Sama wiesz – dodał z wahaniem, wyraźnie nie chcąc powiedzieć czegoś, co mogłoby ją urazić.

Mimowolnie się uśmiechnęła, dochodząc do wniosku, że to całkiem miłe. Sam Cammy wyglądał na sympatycznego, choć nie znała go na tyle dobrze, by móc to ocenić. Być może miało to związek z jego wyglądem – jasnymi włosami, łagodnymi rysami twarzy i miłym uśmiechem – ale to w gruncie rzeczy nie miało dla Beatrycze znaczenia. Czuła się przy nim dobrze, a to chyba liczyło się najbardziej, przynajmniej z jej perspektywy.

– Przyszłam z Alice i Rosalie – wyjaśniła. Ledwo powstrzymała grymas, kiedy uprzytomniła sobie, że najpewniej całkiem je zgubiła, tym bardziej zaczynając doceniać to, że mogłaby wpaść na kogoś znajomego. Podejrzewała, że w innym wypadku mogłaby mieć poważny problem. – Miały mi pomóc z zakupami, ale... – Urwała, po czym wydała z siebie przeciągłe westchnienie. – Nie chcę pożyczać wszystkiego od Eleny. I chyba teraz nie będę musiała, bo kiedy ostatnim razem byłyśmy przy samochodzie, żeby zanieść dobry, bagażnik ledwo się domykał – stwierdziła, a Cameron parsknął śmiechem.

– O ile mi wiadomo, one tak mają – powiedział z przekonaniem, wymownie wywracając oczami. – Kiedy w domu pada hasło „zakupy", większość od razu się ewakuuje. Chyba teraz rozumiesz dlaczego.

– Nie jest aż tak źle – obruszyła się, chociaż nie mogła zaprzeczyć, że powoli zaczynała mieć serdecznie dość krążenia ze sklepu do sklepu. Początkowo była zafascynowana taką możliwością, ale z czasem doświadczenie okazało się... co najmniej męczące.

– Pomijając to, że chyba cię zgubiły – przypomniał usłużnie chłopak.

Westchnęła, aż nazbyt świadoma, że trafił w sedno. Bezwiednie raz jeszcze rozejrzała się dookoła, sama niepewna, czego tak naprawdę oczekiwała – nagłego olśnienia czy czegoś jeszcze innego. Jej myśli wciąż uciekały do Demetriego, chociaż sama nie była pewna dlaczego. Coś w tym mężczyźnie nie dawało kobiecie spokoju, choć nie mogła zaprzeczyć, że był dla niej miły... A może raczej próbował, bo mimo wszystko dostrzegała w jego zachowaniu tylko i wyłącznie fałsz. Czuła, że to zdecydowanie nie było dobre, a jakby tego było mało...

LOST IN THE TIME [KSIĘGA VII: PRZEBUDZENIE] (TOM 1/2)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz