Siedemdziesiąt

19 3 0
                                    

Beatrycze

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Beatrycze

Początkowo nie miała pojęcia, gdzie i dlaczego zmierzają. Nie znała tego miejsca, więc tym bardziej nie miała pojęcia, czego powinna się spodziewać. Sam Lawrence nie ułatwiał kobiecie zadania, po prostu milcząc i najwyraźniej nie widząc powodu, dla którego powinien trudzić się wyjaśnieniami. To do pewnego stopnia ją drażniło, wzbudzając wątpliwości, ale postanowiła wampirowi zaufać, dochodząc do wniosku, że nie ma powodów do niepokoju. To jedno ustaliła już na samym początku, więc tym bardziej była ciekawa, dokąd ją prowadził.

Centrum nieszczególnie różniło się od reszty miasta, przynajmniej pod względem ludności. Z zaciekawieniem rozglądała się dookoła, przypatrując się górujących nad nimi budynkom albo wodząc wzrokiem po brukowanych uliczkach. Cisza miała w sobie coś kojącego, przynajmniej dla niej, bo podejrzewała, że ktoś obdarzony wyostrzonymi zmysłami, był w stanie dostrzec o wiele więcej szczegółów. Raz po raz spoglądała na Lawrence'a, żeby móc ocenić, jakie targały nim emocje, ale prawie za każdym razem dochodziła do wniosku, że wampir był spokojny. Podejrzewała, że to dobrze i że jak najbardziej nie mieli powodów do tego, żeby się martwic. Nie chciała jakkolwiek mu zawadzać, a tym bardziej przekonać się w jakim stopniu mężczyzna podpadł wszystkim wokół.

– Sama widzisz, że nie ma tutaj nic szczególnego... Szpital i Centrum Krwiodawstwa – wyjaśnił jakby od niechcenia, kiwając głową ku odpowiednim budynkom. – W dzień jest spokojnie, przynajmniej zazwyczaj... Wiesz, przyzwyczajenia. Zresztą teraz niektórym promienie słoneczne szkodzą – dodał, a Beatrycze mimowolnie napięła mięśnie.

– Co masz na myśli? – zapytała, nie kryjąc zaskoczenia.

Wampir tylko wzruszył ramionami.

– Niektórzy... mogliby spalić się za dnia – przyznał, ostrożnie dobierając słowa. Nie miała wątpliwości co do tego, że nie chciał jej zmartwić, ale musiała przyznać, że szło mu to dość marnie. Po takich słowach trudno było zachować spokój. – Wampiry są różne, ale to część tej... dłuższej rozmowy, jeśli wiesz, co mam na myśli. O Isobel i tak dalej – dodał jakby od niechcenia.

Skinęła głową, chociaż wcale nie była pewna, czy sytuacja jest aż tak prosta, jak mogłoby się wydawać. Próbowała za nim nadążyć i stwierdzić, czy istniały jakiekolwiek powody do niepokoju, ale to również niczego nie ułatwiała, a Beatrycze sama nie była pewna, dokąd to wszystko zmierzało. Teoretycznie czuła ulgę na myśl o tym, że być może zamierzał powiedzieć jej więcej, ale z drugiej strony...

– Matka wampirów – powtórzyła po chwili zastanowienia. – Ta sama, którą wszyscy mieliście za legendę, a później przejęła to miasto.

– Hm... Chyba właśnie tak ci powiedziałem – przyznał jakby od niechcenia L.

Po jego tonie poznała, że nieszczególnie palił się do kontynuowania tej rozmowy, chociaż przynajmniej tymczasowo nie próbował się wycofać. Miała nadzieję, że nie planował tego zrobić, tym bardziej, że jego słowa intrygowały ją w coraz bardziej znaczącym stopniu. Cokolwiek się działo, było ważne, zaś Beatrycze nade wszystko usiłowała zrozumieć. Co więcej, choć to równie dobrze mogło być wyłącznie jej wrażeniem, wywołanym przez narastające z każdą kolejną sekundą emocje, coś w samej wzmiance o pierwotnej przyprawiało kobietę o dreszcze, podsycając targające nią wątpliwości. Nade wszystko pragnęła zrozumieć, zupełnie jakby sytuacja w jakimś stopniu dotyczyła również niej, choć to wcale nie musiało być aż takie proste.

LOST IN THE TIME [KSIĘGA VII: PRZEBUDZENIE] (TOM 1/2)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz