Beatrycze
Resztki snu zdążyły zniknąć z jej umysłu jeszcze przed nadejściem świtu. Nie miała pojęcia, co takiego powinna sądzić o dziwnym poczuciu pustki, którego doświadczyła po otwarciu oczy, ostatecznie zrzucając taki stan rzeczy na fakt, że była w sypialni sama. Nie zarejestrowała momentu, w którym Lawrence wyszedł, choć uprzedzał ją, że zamierzał to zrobić, zasłaniając się polowaniem. Chyba tak naprawdę wolała nie wiedzieć, co takiego zamierzał robić podczas swojej nieobecności, próbując przekonać samą siebie, że nie ma powodów do obaw. Liczyła się z tym, że ma do czynienia z wampirem, a skoro tak... pewne rzeczy musiała najzwyczajniej w świecie zaakceptować.
Och, gdyby to było takie proste...
Sage'a również nie było, najpewniej od chwili, w której zostawił ich samych, niejako ulegając delikatnej sugestii L. Choć nie znała tego mężczyzny zbyt dobrze, doszła do wniosku, że nie miałaby nic przeciwko, gdyby przynajmniej jego zastała w apartamencie po przebudzeniu. Nie przepadała za samotnością, a właśnie ta jej towarzyszyła, kiedy próbowała samodzielnie poruszać się po jasnym, nagle wręcz nienaturalnie dużym mieszkaniu. Nie żałowała co prawda, że ostatecznie wylądowała tutaj – w kwestii tego, co powiedziała Lawrence'owi na temat wspólnego mieszkania, nic się nie zmieniło – to jednak nie zmieniało faktu, że w panującej dookoła ciszy, czuła się naprawdę nieswojo.
Nie śpieszyła się z przebieraniem ani porannymi czynnościami, w pierwszej kolejności próbując przywyknąć do wciąż obcego jej mieszkania. Nie miała pewności, która jest godzina, ale po chwili wahania doszła do wniosku, że to nie ma aż takiego znaczenia. Teraz i tak musiała poczekać na Alice, dokładnie tak, jak się umówiły. Wolała nawet nie brać pod uwagę długiego przesiadywania w samotności, raz po raz zapewniając samą siebie, że albo wampirzyca wkrótce się pojawi, albo któryś z zamieszkujących apartamentowiec panów jednak pofatyguje się do mieszkania. Była pewna, że to chwilowy stan rzeczy, tym bardziej, że do tej pory L. właściwie nie zostawiał jej, jeśli nie miał pewności, że mogła cieszyć się jakimkolwiek towarzystwem. Z drugiej strony, być może powinna cieszyć się z takiego stanu rzeczy, bo to oznaczało zaufanie – przynajmniej teoretycznie. W Mieście Nocy w każdej chwili mogło spotkać ją coś niedobrego, ale tutaj... W tym miejscu nie musiała się niczego obawiać, prawda?
Przestała zamartwiać się niechcianymi kwestiami, w zamian z przesadną wręcz uwagą koncentrując na tak mało istotnych kwestiach, jak przypomnienie sobie, w którym miejscu znajdowała się łazienka. Wciąż miała kilka rzeczy, które zaoferowała jej Elena i na które na dobry początek musiała się zdać, zwłaszcza, że w grę wchodziło wyjście na miasto. Mimo wszystko czuła się dziwnie za każdym razem, kiedy ubierała idealnie dopasowane do smukłej sylwetki jeansy, gotowa przysiąc, że chodzenie w takich strojach nigdy nie należało do jej zwyczajów. Beatrycze zdecydowanie bardziej podobały się wyszukane suknie, w których chodziła Allegra, choć w ówczesnych czasach to zdecydowanie nie było normalne. W przypadku kobiety, która zamieszkiwała Miasto Nocy, pełniąc tam funkcję kapłanki, takie rozwiązanie być może wchodziło w grę, ale w Seattle wszystko skutecznie się komplikowało. Rozumiała to, tak jak i zdawała sobie sprawę z tego, że bardzo ważne było wtopienie się w tłum – i to zwłaszcza dla osób, których bezpieczeństwo było dla niej bardzo ważne.
CZYTASZ
LOST IN THE TIME [KSIĘGA VII: PRZEBUDZENIE] (TOM 1/2)
FanficBeatrycze nie pamięta, co stało się, zanim ponownie otworzyła oczy. Budzi się na cmentarzu - naga, przerażona i pozbawiona jakichkolwiek wspomnień. Nie rozumie intensywności otaczającego ją świata oraz tego, dlaczego całą sobą lgnie do pozornie obce...