Sto sześć

19 3 0
                                    

Beatrycze

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Beatrycze

Nie była zaskoczona widokiem znajomego już miejsca. Jakiś czas temu w ogóle przestała liczyć, jak wiele razy to pojawiało się w jej snach, w pewnym momencie wręcz zaczynając wypatrywać dogodnej okazji na znalezienie się właśnie tutaj. Za każdym razem na nowo koncentrowała się, uważnie wpatrując w budynek, żeby jak najdokładniej móc go zapamiętać. To było niczym impuls – silniejszy od niej i absolutnie niemożliwy do zignorowania, niezależnie od tego, czy mogłaby tego chcieć.

Zawahała się, nie pierwszy raz mając wątpliwości co do tego, czy powinna ruszyć się z miejsca. Oddychała szybko i płytko, dziwnie podekscytowana, chociaż sama nie była pewna dlaczego. Wielokrotnie miała ochotę wejść do środka i rozejrzeć się po okolicy, ale ani razu się na to nie zdobyła. W zamian mogła co najwyżej tkwić w miejscu i obserwować, w duchu zastanawiając nad sensem tego, co właśnie robiła. Dlaczego za każdym razem śniła akurat o tym domu – górującym nad nią, bez wątpienia starym i na swój sposób po prostu pięknym? Co więcej, skąd brała się pewność, że takie miejsce istniało naprawdę, pomimo tego, że nie miała żadnych wskazówek, co do okolicy, w której się znajdowała? Chciała wierzyć, że to tylko wspomnienie – jedyne, które z jakiegoś powodu odżyło w jej umyśle – ale zarazem czuła, że chodzi o coś więcej.

Nie, nie była w tym miejscu. Nie ona, ale...

Och, to nie miało sensu.

Niezależnie jednak od tego, jaka była prawda, mogła co najwyżej stać i bezmyślnie wpatrywać się w przestrzeń, tak długo, aż sen tradycyjnie by się urwał. Nie rozumiała, dlaczego za każdym razem miała tak silny opór przed przekroczeniem progu, choć przecież była ciekawa tego, co jest w środku. Miała wręcz wrażenie, że to miejsce ją do siebie wzywa – nawołuje, kusi i aż prosi o to, żeby nareszcie zdobyć się na jakieś działanie. Beatrycze miała wręcz wrażenie, że ma przed sobą odpowiedzi na wszystkie dręczące ją pytania, chociaż zarazem to wydawało się absolutnie pozbawione sensu. Sen przynosił przede wszystkim wątpliwości, co niekoniecznie szło w parze z tym, czego tak naprawdę potrzebowała, przynajmniej z perspektywy kobiety.

Chwilami miała ochotę zapytać Lawrence'a w czym rzecz. Kto jak kto, ale on na pewno mógłby mieć szansę udzielić jej odpowiedzi, jeśli tylko wiedziałby, co takiego ją dręczyło. Co prawda prowadzenie niektórych rozmów bywało problematyczne, a Beatrycze wiedziała, że L. wciąż unikał mówienia wszystkiego, uparcie traktując ją trochę jak dziecko, ale może przynajmniej po jego reakcji rozpoznałaby, czy drążenie tematu ma jakikolwiek sens. Problem polegał jednak na tym, że jakaś jej cząstka stanowczo nakazywała zostawienie tej jednej, ważnej kwestii, jawiąc się Beatrycze jako coś absolutnie osobistego – tajemnica, której nie należało zdradzać nikomu i to łącznie z jej opiekunek.

Nie rozumiała tego, ale...

Chodź...

Łagodny szept skutecznie wytrwał ją z zamyślenia. Wyprostowała się niczym struna, po czym z bijącym sercem spojrzała na dom. Oddech jeszcze bardziej jej przyśpieszył, ciało zaś wręcz wyrwało się do przodu, sprawiając, że jednak zrobiła ostrożny krok naprzód. Musiała tutaj być – dotrzeć do tego budynku, a później...

LOST IN THE TIME [KSIĘGA VII: PRZEBUDZENIE] (TOM 1/2)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz