Layla
Z powątpiewaniem spojrzała na Williama, ledwo powstrzymując uśmiech. Nie chodziło o jego słowa, ale o sposób w jaki – świadomie bądź nie – tulił do siebie Irys. Wiedziałam, pomyślała, ale nie odezwała się nawet słowem, aż nazbyt świadoma tego, jak łatwo mogłaby wytrącić tego wampira z równowagi. Chyba nigdy nie miała być w stanie zrozumieć facetów, ich nadmiernej dumy i tego, jak ciężko zwykle było im przyznać się do słabości. Dodatkowy problem polegał na tym, że po cichu liczyły z Kristin, że kiedy Will w końcu znajdzie sobie partnerkę, w końcu się uspokoi, ale biorąc pod uwagę to, co wydarzyło się w teraz...
Cokolwiek chodzi ci po głowie, natychmiast przestań, warknął na nią chłopak. Wyprostowała się, słysząc w głowie jego mentalny głos, tym bardziej, że – była tego pewna – nie był w stanie usłyszeć, co takiego sobie myślała. Tym lepiej, bo pewnie by ją zabił, gdyby zorientował się, jakie wyciągnęła wnioski... O ile oczywiście już tego nie podejrzewał.
Nie mam pojęcia, o co ci chodzi, zapewniła z niewinnym uśmiechem.
William jedynie prychnął, ale – co nie uszło uwadze wampirzycy – wciąż tulił do siebie wyraźnie usatysfakcjonowaną takim stanem rzeczy Irys. Layla słabo znała tę dziewczynę, ale zdążyła zauważyć, że była wyjątkowo wręcz pogodna. Co więcej, jakoś nie miała wątpliwości, że ta dwójka miała się ku sobie już wcześniej; chyba tylko ślepiec by nie zauważył, że coś jest na rzeczy, zwłaszcza po tym, jak Claudia właśnie ją musiał wykorzystać, by rozproszyć Williama na tyle, by mieć szansę go zranić.
W pośpiechu odrzuciła od siebie niechciane myśli, tym bardziej, że rozważanie kwestii tego, czego powinni spodziewać się po Claudii, pozostawało jedną z ostatnich rzeczy, które w ostatnim czasie chciała roztrząsać. W naturalny sposób wolała unikać tematu, nie tylko przez wzgląd na Rufusa, ale poniekąd temu, że sama wciąż nie dowierzała. Przynajmniej tymczasowo wolała myśleć, choć zdecydowanie nie była do tego przyzwyczajona. Zwłaszcza konieczność zatajenia czegokolwiek przed rodzeństwem, okazała się problematyczna, choć przecież nie postępowała w ten sposób po raz pierwszy.
– Cóż... Jak wspomniałam, Michael się zdenerwuje – powiedziała już na głos, próbując brzmieć w co najmniej lekki, pogodny sposób. – Zaszaleliście trochę... Ale przynajmniej jest wcześnie – dodała po chwili zastanowienia, ostatecznie dochodząc do wniosku, że to dobrze. Co prawda było wystarczająco pochmurnie, by nawet wampiry takie jak ona mogły poruszać się bez potrzeby krycia w cieniu, niemniej większość mieszkańców wciąż preferowała wychodzenie po zmroku.
- Wiesz, jakoś średnio interesuje mnie, czy ktoś inny przy okazji by ucierpiał – stwierdził z wyraźną nutą rezerwy William. – W większym gronie zabawa zawsze lepsza – mruknął, a Layla zapragnęła porządnie mu przyłożyć.
– Co się właściwie stało? – zmieniła temat, decydując się przejść do rzeczy.
Powiodła wzrokiem dookoła, po części zrezygnowana. Nie musiała skupiać się na wyglądzie kawiarni, by wiedzieć, że ta sprawiała wrażenie miejsca, przez które właśnie przeszedł huragan. Tak, Michael dzisiaj zdecydowanie kogoś zabije..., pomyślała i to wystarczyło, żeby zapragnęła jak najszybciej się ewakuować. Co prawda sama przyczyniła się do sytuacji jedynie w takim stopniu, że właśnie niejako powstrzymała dwóch facetów przed ostatecznym pozabijaniem siebie nawzajem, niemniej Michael pozostawał Michaelem, a ona zdecydowanie nie miała ochoty na to, żeby z czegokolwiek mu się tłumaczyć. Zdążyła zorientować się, że ten wampir potrafił być niemniej uciążliwy, co i Rufus, co zresztą tłumaczyło, dlaczego ta dwójka potrafiła się porozumieć. Tak czy inaczej, Layla nie potrafiła wskazać żadnego sensownego powodu, by dłużej tkwić w tym miejscu, czekając aż ktoś zdecyduje się dostać szału. I tak cieszyła się, że sprawy miały się na najgorzej, a ostatecznie zakończyły się w taki sposób, tym bardziej, że jej doświadczenia z wilkołakami były wystarczająco złe – począwszy od Nocy Oczyszczenia, przez sytuację z Yves'em i Alessią, aż po wydarzenia w hotelu, które jak najszybciej pragnęła zapomnieć. Poniekąd wizyta w Lille również nie należała do najprzyjemniejszych, więc ostatecznie mogła chyba założyć, że ze strony dzieci księżyca nigdy nie spotkało ją nic dobrego – nie w takim stopniu, by mogła zacząć traktować te istoty przyjaźnie.
CZYTASZ
LOST IN THE TIME [KSIĘGA VII: PRZEBUDZENIE] (TOM 1/2)
FanfictionBeatrycze nie pamięta, co stało się, zanim ponownie otworzyła oczy. Budzi się na cmentarzu - naga, przerażona i pozbawiona jakichkolwiek wspomnień. Nie rozumie intensywności otaczającego ją świata oraz tego, dlaczego całą sobą lgnie do pozornie obce...