Sto pięćdziesiąt siedem

16 3 0
                                    

Isabeau

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Isabeau

– Coś jest nie tak.

Wyprostowała się niczym struna, ledwo usłyszała te słowa. Nie od razu zdecydowała się odwrócić i spojrzeć na Marco, w pierwszej kolejności przybierając obojętny wyraz twarzy. Tak przynajmniej sądziła, starając się wykorzystać to, czego nauczyła się przez minione wieki, mając wręcz porażającą wprawę w udawaniu, że wcale nie jest podenerwowana. Ukrywanie emocji od zawsze przychodziło jej z łatwością, przynajmniej w większości przypadków, bo zwłaszcza ostatnio zaczynała mieć z tym problem.

– Mówisz? – rzuciła jakby od niechcenia, nie szczędząc sobie sarkazmu. – Nie wiem, gdzie jest moja siostra, brat szaleje i ogólnie mam wrażenie, że wszyscy wychodzą z siebie ze zdenerwowania. Nie wiem skąd takie uwagi, tato – dodała, mimochodem zauważając, że Marco wzniósł oczy ku górze, w niemej prośbie o cierpliwość.

– Jak zwykle jesteś cudownie miła, Beau – mruknął, a ona wzruszyła ramionami. Zachowywał się tak, jakby jej nie znał.

– Oczywiście jesteś bardzo tym zaskoczony? – zapytała niemalże uprzejmym tonem.

Nie miała ani ochoty, ani tym bardziej cierpliwości do jakichkolwiek rozmów. Poniekąd dlatego wykorzystała okazję, żeby w samotności przejść się do lasu i tym samym wyrwać się w domu – uciec od atmosfery, która dawała jej się we znaki na tyle, by zaczynała się dusić – ale najwyraźniej nie dla wszystkich to, co sugerowała samym tylko zachowaniem, było jasne. Chyba nawet nie poczuła się zaskoczona tym, że akurat Marco mógłby działać jej na nerwy, z uporem za nią podążając. W innym wypadku pewnie byłoby jej wszystko jedno, ale tym razem widok ojca sprawił, że Isabeau poczuła się zaniepokojona bardziej niż do tej pory.

Zacisnęła usta, próbując zachować spokój i nie dać niczego po sobie poznać. To, o co ją pytał... To musiał być przypadek, tym bardziej, że powoli zaczynała być przewrażliwiona. Tak przynajmniej sądziła, a jednak kiedy zaczęła się nad tym zastanawiać, wciąż miała wrażenie, że Marco chodziło o coś konkretnego, chociażby...

– Dlaczego za każdym razem tam ciężko musi nam się rozmawiać? – zaczął i zaraz zamilkł, jednak decydując się wycofać. – Albo nie, nie odpowiadaj... Lepiej mi powiedz, co się dzieje – nie tyle poprosił, co wręcz zażądał.

– Nie mam pojęcia, co takiego... – rzuciła niemalże gniewnie, ale tym razem Marco nie pozwolił jej dokończyć.

– Nie kręć, bo poznałem cię za dobrze, żeby dać sobie mydlić oczy. – Tym razem prychnęła, wręcz porażona bezpośredniością jego słów. Dla pewności napięła mięśnie, przez krótką chwilę wręcz osaczona, chociaż nie sądziła, że to akurat ten nieśmiertelny wprawi ją w taki stan. Naprawdę sądził, że to, iż był blisko przez ostatnie lata, od razu świadczyło o tym, że zdołał czegokolwiek się o niej dowiedzieć. – Wiem, kiedy coś ukrywasz, Isabeau. Ty i Allegra, a jednak...

LOST IN THE TIME [KSIĘGA VII: PRZEBUDZENIE] (TOM 1/2)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz