Elena
Pozwoliła, żeby Beatrycze przyciągnęła ją do siebie. Uścisk kobiety był silny i wystarczająco zdecydowany, żeby Elena poczuła się chociaż odrobinę pewniej, chociaż to wciąż nie pomagało dziewczynie się uspokoić. Trwanie w przeciągającym się milczeniu również okazało się trudne, będąc niczym cios – i to zwłaszcza po pytaniu, które zadała chwilę wcześniej, a na które nadal nie otrzymała odpowiedzi. To wystarczyło, żeby zaczęła wątpić w to, czy w ogóle chciała poznać prawdę, chociaż zarazem zdawała sobie sprawę z tego, że nie będzie w stanie przez wieczność uciekać przed poznaniem odpowiedzi.
– Elena... – usłyszała tuż przy uchu i to wystarczyło, żeby wstrząsnął nią niekontrolowany dreszcz.
Głos obejmującej ją kobiety był cichy i niemniej troskliwy, co sposób w jaki nie raz zwracała się do niej mama. Samo skojarzenie z Esme sprawiło, że poczuła się naprawdę źle, chcąc nie chcąc wracając pamięcią do tego, co wydarzyło się w sali tronowej – chaosu, który rozpętała swoim pojawieniem się, nie wspominając o chwili, w której rzuciła się na Isobel. Wtedy dotarło do niej, że królowa dostała ją na oczach wszystkich obecnych – zarówno jej rodziny, jak i Rafaela, a skoro tak...
Och, nawet pamiętała szloch, który wyrwał się mamie. O tym nieludzkim dźwięku, który wydał z siebie jej mąż, nie wspominając.
Pozwoliła zabić się na ich oczach...
– Jak ja mogłam? – wyrwało jej się, a Beatrycze westchnęła, po czym odsunęła ją od siebie na długość wyciągniętych ramion.
– Przeznaczenie jest tak przewrotne... Zwłaszcza kobiet w naszej rodzinie – westchnęła, potrząsając energicznie głową. Wydała się Elenie bardzo niespokojna, poza tym raz po raz rozglądała się dookoła, jakby obawiając się tego, że nie są same. – Gdybym wiedziała o tym wcześniej, być może mogłabym cię ochronić. A przecież to nie miało być tak...
Czuła się dziwnie, nie tylko dlatego, że niejako pierwszy raz widziała na oczy własną babcię, a do tego wszystkiego czuła się przy niej naprawdę bezpieczna. Najbardziej niepokojąca wydała się dziewczynie myśl, że tak naprawdę wyglądały dokładnie w ten sam sposób – niczym bliźniaczki, tak idealnie do siebie podobne, że na pierwszy rzut oka rozróżnienie ich graniczyło z cudem. Obie jasnowłose, smukłe i o promiennej urodzie, której mogłaby pozazdrościć im niejedna kobieta; obie niebieskookie, o tych przenikliwych spojrzeniach, które z łatwością byłby w stanie łamać męskie serca. Nie miała pojęcia, czy to był jakiś żart ze strony natury, biorąc pod uwagę umiejętności, które podobno posiadała, ale nie chciała się nad tym zastanawiać.
Nie zaprotestowała, kiedy Beatrycze chwyciła ją za rękę, zachęcająco ciągnąc w sobie tylko znanym kierunku. Elena była w stanie wyczuć zdenerwowanie kobiety, chociaż zarazem wiedziała, że ta za wszelką cenę usiłowała panować nad emocjami. Chociaż nigdy wcześniej nie miały okazji się poznać, dziewczyna uświadomiła sobie, że ufała swojej przodkini bezgranicznie, gotowa pójść z nią gdziekolwiek, gdyby ta wyraziła takie życzenie. To tego dziwnego świata – pięknej, zalanej słońcem łąki – tak naprawdę się bała, ogarnięta niejasnym wrażeniem, że nic z tego, co widziała, wcale nie było takie idealne i niegroźne, jak mogłoby jej się wydawać. Wodziła wzrokiem na prawo i lewo, całą sobą chłonąc uroki nowego miejsca i podsuwane jej przez wciąż wyostrzone zmysły bodźce, jednak myślami była gdzieś daleko. Nie potrafiła się skoncentrować i to nawet pomimo wrażenia, że chwilowe rozproszenie mogłoby okazać się co najmniej zgubne.
CZYTASZ
LOST IN THE TIME [KSIĘGA VII: PRZEBUDZENIE] (TOM 1/2)
FanfictionBeatrycze nie pamięta, co stało się, zanim ponownie otworzyła oczy. Budzi się na cmentarzu - naga, przerażona i pozbawiona jakichkolwiek wspomnień. Nie rozumie intensywności otaczającego ją świata oraz tego, dlaczego całą sobą lgnie do pozornie obce...