Beatrycze
– To jest właśnie... Hm, moja Beatrycze.
Jej serce jak na zawołanie zabiło mocniej, zdradzając podekscytowanie. Wiedziała, że dwaj wpatrzeni w nią mężczyźni zdecydowanie byli w stanie wyczuć to, co działo się w jej wnętrzu, ale próbowała o tym nie myśleć. Wolała udawać, że pomyślą, iż jej zachowanie ma związek przede wszystkim z miejscem, w którym się znalazła i perspektywą poznania nowej osoby. Poniekąd tak była, choć w naturalny sposób bardziej skrajne emocje wzbudziły w niej słowa Lawrence'a – to, jak dobitnie zaznaczył, że mogłaby być jego. Co więcej, to wszystko zabrzmiało zaskakująco wręcz naturalnie, zupełnie jakby stwierdzał najbardziej oczywisty fakt; coś z czym nie należało dyskutować i co zdecydowanie nie miało ulec zmianie.
– Ach, tak... – usłyszała i to wystarczyło, żeby w pełni skoncentrowała się na stojącym przed nią mężczyźnie. – Jak się masz, madame?
Uśmiechnęła się blado, nieco onieśmielona przenikliwym spojrzeniem i uśmiechem Sage'a. Nie mogła zaprzeczyć, że wampir miał w sobie coś wyjątkowego, dzięki czemu z łatwością zapadał w pamięć, choć Beatrycze trudno było stwierdzić czy w pozytywnym, czy może negatywnym sensie. Czarował wyglądem, wzrokiem i wyrazem twarzy, sprawiając wrażenie jak najbardziej zadowolonego jej wyglądem. Kiedy do tego wszystkiego chwycił ją za rękę, by po chwili złożyć na wierzchu dłoni delikatny pocałunek, poczuła się jeszcze bardziej zmieszana, bo zdecydowanie nie przywykła do takiego traktowania. Przynajmniej teoretycznie – w końcu w ostatnim czasie wszystko było dla niej zupełnie nowe.
– Ehm... – zaczęła i przez krótką chwilę miała ochotę warknąć na siebie w duchu, nieco oszołomiona tym, że nie była w stanie zmusić się do powiedzenia czegoś sensownego.
– Nie mieszaj jej w głowie, Sage – zniecierpliwił się Lawrence. – Zawstydziła się – dodał mimochodem, a Beatrycze nieznacznie się skrzywiła.
– Wcale nie – mruknęła, jednak żaden z mężczyzn nie zwrócił na nią większej uwagi.
– Pardon! – zreflektował się pośpiesznie Sage, odsuwając się i wyrzucając obie ręce ku górze w poddańczym geście. – Tak czy inaczej, bardzo miło cię widzieć. No i Elena... Dobrze jest wiedzieć, że pewne rzeczy wróciły do normy – wyjaśnił, starannie dobierając słowa.
Tym razem powstrzymała się przed skomentowaniem tego, że ktokolwiek mógłby zdawać sobie sprawę z czegoś, czego ona sama mogłaby co najwyżej się domyśleć. Lawrence wciąż nie był chętny na jakiekolwiek bardziej szczegółowe rozmowy, zawsze znajdując powód do zmiany tematu, ale chyba zaczynała się do tego przyzwyczajać. Teraz zresztą czuła się zbyt podekscytowana, by próbować się czymkolwiek zadręczać. Zdecydowanie wygodniejsze pozostawało koncentrowanie się na dosłownie wszystkim, co działo się wokół niej, począwszy od nowopoznanego Sage'a, aż po wodzeniem wzrokiem po okazałym apartamentowcu, który już od progu przypadł jej do gustu. Był inny niż dom Cullenów – bardziej spokojny, co wydawało się naturalne, skoro nie zamieszkiwało go aż tyle osób. Teoretycznie mogło to prowadzić do poczucia samotności, ale z drugiej strony... czym miałaby się przejmować, skoro miała przy sobie Lawrence'a, a z pozostałymi mogła spotkać się dosłownie w każdej chwili, gdyby tylko nabrała na to ochotę?
CZYTASZ
LOST IN THE TIME [KSIĘGA VII: PRZEBUDZENIE] (TOM 1/2)
FanficBeatrycze nie pamięta, co stało się, zanim ponownie otworzyła oczy. Budzi się na cmentarzu - naga, przerażona i pozbawiona jakichkolwiek wspomnień. Nie rozumie intensywności otaczającego ją świata oraz tego, dlaczego całą sobą lgnie do pozornie obce...