Elena
Demon przesunął się bliżej, ani na moment nie odrywając od niej wzroku. Coś w jego spojrzeniu sprawiło, że poczuła się dziwnie, w równym stopniu zafascynowana, co i na swój sposób zażenowana, być może dlatego, że nie byli sami. Spróbowała odchylić się do tyłu, chcąc przynajmniej udawać, że wciąż ma coś do powiedzenia, ale to okazało się trudne, skoro za plecami miała barierkę balkonu, a pod sobą – całe metry niżej – wciąż tętniące życiem Seattle.
– Coś nie tak? – usłyszała i tych kilka słów wystarczyło, żeby zapragnęła się roześmiać. Och, jemu zdecydowanie sprawiało to przyjemność.
– Ależ skąd – zapewniła, po czym wywróciła oczami. – Odsuń się, Rafa – dodała ze słodkim uśmiechem.
Nic nie wskazywało na to, żeby zamierzał jej posłuchać. Wręcz przeciwnie – odniosła wrażenie, że nagle znalazł się jeszcze bliżej, ostatecznie kładąc obie dłonie na barierce po obu jej stronach, przez co tym bardziej poczuła się jak w potrzasku.
Elena wydęła usta, po chwili bez pośpiechu wyciągając ręce, by móc ułożyć dłonie na jego torsie. Zadrżała, kiedy otoczyły ją czarne skrzydła, raz po raz muskając jej ramiona, ale zmusiła się do zachowania spokoju. W każdym innym wypadku byłaby zachwycona, ale teraz...
– Nie przyszłam sama – niemalże na niego warknęła, mając nadzieję, że to wystarczy, żeby jednak sobie darował. Tym bardziej zapragnęła porządnie mu przyłożyć, kiedy zauważyła, że się uśmiecha.
– Wiem – stwierdził z rozbrajająca wręcz szczerością. – Ale co w związku z tym? Jesteś moja – przypomniał usłużnie, najwyraźniej nie zamierzając tak po prostu odpuścić.
Świetnie, właśnie to chciała usłyszeć – i to na dodatek nie po raz pierwszy, chociaż to akurat miało najmniejsze znaczenie. Tym razem wywróciła oczami, po czym nerwowo powiodła wzrokiem dookoła, przez krótką chwilę mając ochotę mu przyłożyć. Takie zachowanie mogłoby być całkiem urocze, gdyby nie sytuacja, ale najwyraźniej demon nie widział najmniejszego choćby problemu.
– Ehm... To co z tym tarasem? – zapytała jakby od niechcenia, zadając pierwsze pytanie, które przyszło jej do głowy. – Jest idealny, bo tutaj przyszłam?
Wyprostował się, po czym spojrzał na nią tak, jakby widzieli się po raz pierwszy. Teoretycznie poczuła ulgę, ale z drugiej strony...
– Skądże – obruszył się, wyraźnie rozbawiony jej tokiem rozumowania. – Jest idealny, bo dobrze widać niebo. Wiesz, zanim przyszłaś, nawet byłem w stanie się skoncentrować – dodał i choć wiedziała, że w tamtej chwili się z nią drażnił, to i tak zapragnęła na niego warknąć.
– Jesteś okropny.
Miała wrażenie, że dostanie szału, kiedy w odpowiedzi jedynie się uśmiechnął, na dodatek w niemalże wyzywający, złośliwy sposób.
CZYTASZ
LOST IN THE TIME [KSIĘGA VII: PRZEBUDZENIE] (TOM 1/2)
FanfictionBeatrycze nie pamięta, co stało się, zanim ponownie otworzyła oczy. Budzi się na cmentarzu - naga, przerażona i pozbawiona jakichkolwiek wspomnień. Nie rozumie intensywności otaczającego ją świata oraz tego, dlaczego całą sobą lgnie do pozornie obce...