Beatrycze
– Beatrycze!
Mimowolnie uśmiechnęła się, kiedy tuż przed nią dosłownie zmaterializował się Alice. Zdążyła już przywyknąć do bezpośredniości tej wampirzycy, niemalże z entuzjazmem przyjmując to, że ta bezceremonialnie zarzuciła jej ramiona na szyję, jak gdyby nigdy nic decydując się kobietę uściskać. To było przyjemne, zresztą jak i świadomość tego, że – przynajmniej z perspektywy tej z Cullenów – jak najbardziej była tutaj mile widziana, nie wspominając już o tym, że taka perspektywa była o wiele lepsza od wyraźnej rezerwy, którą okazywała jej Rosalie.
Wampirzyca wyprostowała się, po czym odsunęła, pozwalając Beatrycze zaczerpnąć tchu. Jej oczy błyszczały, jak zwykle intensywnie złote, co najpewniej znaczyło, że nie tak dawno temu polowała. Tryskała entuzjazmem, jak zwykle szczęśliwa jak dziecko, co również niezmiennie wprawiało Trycze w dobry nastrój. Alice była jedną z tych osób, które po prostu się lubiło, a przynajmniej ona nie wyobrażała sobie, że mogłoby być inaczej.
– Dawno cię u nas nie było – usłyszała i coś w tym słowach sprawiło, że zapragnęła się roześmiać.
– Kilka dni to dużo?
Spojrzenie, które posłała jej wampirzyca, w dość jednoznaczny sposób sugerowało, że jak najbardziej.
– Zdecydowanie za długo... Aż sama zaczynałam zastanawiać się, czy nie zajrzeć i gdzieś cię nie wyciągnąć. Wiesz, tym razem wyszłybyśmy same, żeby nie skończyło się tak, jak ostatnim razem – zasugerowała, rzucając Beatrycze znaczące spojrzenie. – Mam na myśli... Och, Rose po prostu... – Urwała, po czym pokręciła głowa. – Zresztą nieważne! Mam nowiny! – oznajmiła, zdecydowanie chwytając kobietę za rękę.
Zerknęła na wampirzycę w nieco zdezorientowany, zdradzający zaciekawienie sposób, przez dłuższą chwilę sama niepewna tego, w jaki sposób powinna się zachować. Wręcz uwielbiała Alice za stan, w jaki tak ot tak potrafiła ją wprawić, chociaż jak na ironię nie miała cierpliwości, żeby czekać. Problem polegał na tym, że nie miała serca powiedzieć dziewczynie, że tak naprawdę przyszła tylko i wyłącznie przez na możliwość zobaczenia się z Cameronem. Chciała zamienić z chłopakiem przynajmniej kilka słów, wciąż licząc, że uda jej się go zastać.
Alice otworzyła usta, być może chcąc powiedzieć coś więcej, ale powstrzymał ją melodyjny śmiech, który rozległ się gdzieś za plecami Beatrycze. Natychmiast wyprostowała się, spoglądając w nieco nieufny sposób na wciąż obecnego, obserwującego je z zaciekawieniem Sage'a.
– Och... Dzień dobry? – zreflektowała się pośpiesznie wampirzyca. – Nie przewidziałam, że... będziemy mieli gości – dodała po chwili zastanowienia.
– To jest Sage – zreflektowała się pośpiesznie Beatrycze. – Przywiózł mnie tutaj.
– I to z wielką przyjemnością, moja miła – wtrącił sam zainteresowany, mrugając do Trycze w porozumiewawczy sposób. – Sądząc po powitaniu, jak najbardziej jesteś tutaj mile widziana, więc z czystym sumieniem mogę cię zostawić – oznajmił z przekonaniem, niemalże przenikliwym spojrzeniem obrzucając Alice.
CZYTASZ
LOST IN THE TIME [KSIĘGA VII: PRZEBUDZENIE] (TOM 1/2)
FanficBeatrycze nie pamięta, co stało się, zanim ponownie otworzyła oczy. Budzi się na cmentarzu - naga, przerażona i pozbawiona jakichkolwiek wspomnień. Nie rozumie intensywności otaczającego ją świata oraz tego, dlaczego całą sobą lgnie do pozornie obce...