Rafael
Wiedział, że w zaledwie ułamku sekundy zmieniło się wszystko. Zmiana była gwałtowna i tak charakterystyczna, że musiałby chyba całkiem postradać zmysły, by nie zorientować się, że cokolwiek było na rzeczy, o konieczności reakcji nie wspominając. Był zbyt wrażliwy na ten świat, dzięki czemu z łatwością przychodziło mu zorientować się, kiedy ktokolwiek próbował ingerować w mrok – albo gdy sama Ciemność fatygowała się aż do tego miejsca, w sobie tylko znanych celach. Tak było również tym razem, chociaż Rafa nie miał pewności, co takiego miało miejsce, tym bardziej, że ojciec nie wezwał go do siebie – ani jego, ani Miry, o czym przekonał się, ledwo tylko nakazał siostrze stanąć u swojego boku.
Już z chwilą, w której zdecydował się wziąć sobie Elenę za żonę, a sam oddał jej się w tak znaczącym stopniu, coś uległo zmianie. To był bardziej złożony proces – wstrząs za wstrząsem, w miarę jak ich relacje zaczęły ulegać zmianie. Wiedział, że po części on również był temu winien, a już zwłaszcza tamten pocałunek, który dosłownie odmienił jego sposób postrzegania na rzeczywistość, ucząc tego, czego tak długo się wystrzegał: ludzkich uczuć. Od tamtej chwili to wciąż postępowało, aż w którymś momencie dotarli aż do tego miejsca...
Kiedy umarła, pomimo gniewu niezmiennie powtarzał sobie, że to nie może się tak skończyć – nie w przypadku Eleny. To nie była po prostu desperacja, ale przeczucie, które dodatkowo podsyciła Amelie, wydając się wskazywać mu odpowiedni kierunek działania. Próbował łączyć fakty, podejrzewając, że Ciemność nie zaakceptuje śmierci dziewczyny, którą nakazała chronić, ale dopiero z chwilą, w której zastał pusty katafalek dotarło do niego w pełni to, czego przez tyle czasu wyczekiwał... I choć w przeszłości widział najróżniejsze rzeczy, od wieków spoglądając na zmieniający się, wbrew wszystkiemu wciąż obcy mu świat, zdecydowanie nie był przygotowany na coś takiego. W efekcie sam nie był pewien, która z emocji zaczęła przeważać, w miarę jak docierało do niego to, że Elena zniknęła, a do głowy zaczęły mu przychodzić najróżniejsze scenariusze. Nie chciał się do tego przyznać, ale pomijając oszołomienie, najbardziej kluczowy okazał się strach – o nią i o to, co to musiało oznaczać. Zrozumienie, skąd brały się te wszystkie obawy, pojawiło się dopiero później.
Nerwowo krążył, mimowolnie zastanawiając się nad tym, co i dlaczego powinien w obecnej sytuacji zrobić. Wiedział, że Miriam była w drodze, ale właściwie nie dbał o to, przez dłuższą chwilę zdolny myśleć tylko i wyłącznie o tym, żeby wyjść na zewnątrz i przeszukać okolicę. To wydawało się pozbawione sensu, bo jakoś nie miał wątpliwości co do tego, że gdyby Elena znajdowała się w pobliżu, wyczułby ją. Nie miał pewności, w którym momencie doszło do... pewnych rzeczy, cokolwiek wydarzyło się w świątyni, ale najbardziej dręczyła go świadomość tego, że się spóźnił. Od samego początku miał wrażenie, że powinni czuwać nad ciałem dwadzieścia cztery godziny na dobę, ale ostatecznie tego nie zasugerował i to nie tylko dlatego, że rodzina dziewczyny nie wydawała się chętna, żeby go słuchać. Problem polegał na tym, że z uporem odsuwał od siebie jakiekolwiek przejawy nadziei na to, że ją odzyska, bo tak było prościej. To była jedna z licznych słabości, które wiązały się z uczuciami – to, że emocje mieszały się ze zdrowym rozsądkiem, utrudniając podjęcie decyzji – ale mimo wszystko...
CZYTASZ
LOST IN THE TIME [KSIĘGA VII: PRZEBUDZENIE] (TOM 1/2)
FanficBeatrycze nie pamięta, co stało się, zanim ponownie otworzyła oczy. Budzi się na cmentarzu - naga, przerażona i pozbawiona jakichkolwiek wspomnień. Nie rozumie intensywności otaczającego ją świata oraz tego, dlaczego całą sobą lgnie do pozornie obce...