Czterdzieści siedem

19 3 0
                                    

Lawrence

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Lawrence

Nie miał pojęcia, co tak naprawdę wciąż robił w tym miejscu. Wmawiał sobie, że jest tutaj przede wszystkim dla Eleny, bo na dłuższą metę takie tłumaczenie miało sens – w innym wypadku wciąż siedziałby w Seattle. Przyjechał, bo się martwił, choć oficjalnie nie zamierzał się do tego przyznawać. Teraz miał pewność, że z dziewczyną wszystko w porządku i że miała się dobrze, co wbrew wszystkiemu w znacznym stopniu wampira uspokoiło. Teoretycznie miał teraz dość powodów, żeby jak zwykle się ewakuować, w ostatniej chwili ryzykując z jakichkolwiek prób zbliżania się do rodziny, która wciąż traktowała go jak wroga (No, może nie w takim stopniu, jak kiedyś, ale jednak...), ale z jakiegoś powodu nie potrafił się na to zdobyć.

W milczeniu obserwował Elenę i Rafaela, nie po raz pierwszy zresztą w niemalże pobłażliwy sposób spoglądając, jak ta dwójka wzajemnie rzuca się sobie do gardeł. Nie miał pojęcia, co stało się z dziewczyną, jakim cudem wróciła i kim tak naprawdę była, ale to na dłuższą metę nie miało znaczenia. Wiedział jedynie, że wciąż trzymała się blisko demonów, co zresztą przestało dziwić go z chwilą, w której dwa z nich zaczął regularnie widywać w swoim mieszkaniu, a ostatecznie został zmuszony do udzielenia ślubu. Zabawne, że po tych wszystkich latach jego dawne powołanie okazało się przydane, przynajmniej zdaniem Rafaela, ale z drugiej strony... odkąd stał się wampirem, niczego tak naprawdę nie mógł być pewny.

– Co tutaj robisz? – usłyszał tuż za plecami i musiał niemalże siłą powstrzymać się przed wzdrygnięciem, nieco zażenowany tym, że wcześniej nie zorientował się, iż ktokolwiek mógłby próbować zajść go od tyłu.

Odczekał chwilę, żeby przybrać neutralny wyraz twarzy, zanim ostatecznie zdecydował się odwrócić w stronę Carlisle'a. Jego syn stał w progu tylnych drzwi wyjściowych z domu Allegry, być może już od dłuższego czasu robiąc to, co i sam Lawrence – a więc obserwując naprzemiennie skupiającą się i wydzierającą na Rafaela Elenę. Jeśli chodziło o krzyki i złośliwości, to L. już dawno stracił rachubę, ale był pewien, że to właśnie one przeważały w rozmowach tej dwójki. Co więcej, sam już nie był pewien, co takiego demon próbował na dziewczynie wymóc, ale jedno wydawało się oczywiste – obserwowanie ich na dłuższą metę było zabawne, a może to on miał wystarczająco wypaczone poczucie humoru, by uznawać to za idealną okazję do zabicia czasu.

– A na co ci to wygląda? – zapytał jakby od niechcenia, wymownie wywracając oczami. – Czekam aż się pozabijają... I śmiem twierdzić, że Elenie pierwszej puszczą nerwy – dodał po chwili zastanowienia. – Hm, jak bardzo Allegra jest przywiązana do tego ogrodu?

Być może dramatyzował, ale nie raz wracając do apartamentowca miał wrażenie, że za którymś razem zastanie mieszkanie wywrócone do góry nogami. To byłoby w stylu tej dwójki, tym bardziej, że oboje byli równie dumni, co i uparci. Och, nawet był w stanie to sobie wyobrazić – latające meble, talerze i wszystko, co akurat wpadłoby im w ręce. Zwłaszcza teraz, skoro Elena podobno również stałą się kimś podobnym do swojego męża, takie rozwiązanie wydawało się tym bardziej prawdopodobne. Biorąc pod uwagę to, że Sage – przynajmniej zdaniem samego zainteresowanego – na powitanie został niemalże rozniesiony na kawałeczki, Lawrence był skłonny spodziewać się dosłownie wszystkiego.

LOST IN THE TIME [KSIĘGA VII: PRZEBUDZENIE] (TOM 1/2)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz