Elena
– Co się stało? – zapytała spiętym tonem Alessia. – Elena...
Dziewczyna jedynie potrząsnęła głową.
– To teraz nie jest ważne – stwierdziła, po czym w pośpiechu odsunęła się od Damiena. Spróbowała dyskretnie otrzeć oczy, chociaż ukrywanie łez po tym, jak wcześniej tak po prostu wybuchła płaczem, wydawało się pozbawione sensu, ale to było silniejsze od niej. Miała do siebie pretensje o to, że tak po prostu pozwoliła sobie na słabość, poddając emocjom, nad którymi przecież tak bardzo chciała zapanować. To nie powinno wyglądać w ten sposób, ale nie zamierzała się nad tym zastanawiać, świadoma przede wszystkim tego, że Ali nie odpuści – i że w związku z tym musiała znaleźć jakieś sensowne wytłumaczenie. – Powiedzmy, że... sprawy trochę się skomplikowały – powiedziała w końcu.
Tak, to na pewno ich uspokoi! Brzmi bardzo pociesznie, nie ma co, zadrwiła w myślach, przez krótką chwilę mając ochotę wywrócić oczami. Była w podłym nastroju i nie zamierzała tego ukrywać. Czuła, że miała do tego prawo, ale z drugiej strony wciąż istniały ważniejsze kwestie na których powinna się skupić.
– Co masz na myśli? – Damien spojrzał na nią z powątpiewaniem. W przeciwieństwie do siostry przynajmniej nie naciskał, ale Elenie trudno było jednoznacznie stwierdzić czy to dobrze, czy może wręcz przeciwnie. – Poza tą twarzą... Wszystko w porządku? Wiesz o co pytam – dodał pośpiesznie, podchwyciwszy jej spojrzenie. – Niby niczego nie wyczułem, ale mogę się mylić – przyznał, a ona wysiliła się na nieco wymuszony, ale za to szczery uśmiech.
– Święty Damien się myli? – rzuciła zaczepnym tonem, poniekąd po to, żeby trochę rozluźnić atmosferę i zmienić temat. Cóż, mogła przynajmniej spróbować tego dokonać.
– Zakładam, że już ci lepiej.
Westchnęła, prawie natychmiast tracąc ochotę na żarty. Wciąż była przygnębiona, uczucie to zaś stopniowo przybierało na intensywności, chociaż przynajmniej była w stanie nad nim zapanować. Próbowała udawać, że nie ma powodów do niepokoju, chociaż dobrze wiedziała, że w ten sposób oszukiwała zarówno rodzinę, jak i samą siebie. Już nawet nie chodziło o Rafaela, bo to, co się wydarzyło, tyczyło się wyłącznie ich relacji, ale to nie zmieniało faktu, że istniał poważniejszy problem. Fakt, że Hunter kręcił się gdzieś w pobliżu, a do tego wszystkiego ją zaatakował, bez wątpienia o tym świadczył.
Wiedziała o tym, a jednak nie od razu zdecydowała się odpowiedzieć. Czuła na sobie wymowne spojrzenia towarzyszących jej bliźniąt, ale i to starała się ignorować, w zamian bez pośpiechu decydując się wznowić marsz. Podążyli za nią, najwyraźniej nie mając nic przeciwko temu, że mogłaby chcieć wrócić do domu. To uświadomiło Elenie, że nie zdążyła nawet zapytać o to, co tak naprawdę w tym miejscu robili, ale – jeśli już miała być ze sobą szczera – ta kwestia niekoniecznie ją interesowała. Czuła, że to egoistyczne, ale przecież od zawsze taka była. Właśnie z tego powodu zawsze tak drażniła Damiena – bo w jego oczach pozostawała idiotką, która nie przejmowała się niczym więcej, a jedynie swoim wyglądem.
CZYTASZ
LOST IN THE TIME [KSIĘGA VII: PRZEBUDZENIE] (TOM 1/2)
FanfictionBeatrycze nie pamięta, co stało się, zanim ponownie otworzyła oczy. Budzi się na cmentarzu - naga, przerażona i pozbawiona jakichkolwiek wspomnień. Nie rozumie intensywności otaczającego ją świata oraz tego, dlaczego całą sobą lgnie do pozornie obce...