Sześćdziesiąt

26 3 0
                                    

Renesmee

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Renesmee

Miałam ochotę kimś potrząsnąć albo najlepiej od razu rozszarpać na kawałeczki. W zasadzie istniał tylko jeden konkretny obiekt mojej frustracji, ale skoro tymczasowo nie miałam go pod ręką, musiałam zadowolić się jakimkolwiek innym sposobem odreagowania, jeśli nie chciałam przy pierwszej okazji postradać zmysłów. Nie przypominałam sobie, kiedy ostatnim razem nie tyle się martwiłam, co byłam aż do tego stopnia zła. To było dawano, o ile w ogóle istniał taki moment, w którym moja irytacja sięgnęłaby aż tak wysokiego poziomu. Nawet chodząc w ciąży, nie czułam się aż do tego stopnia wrażliwa jak teraz, nie tylko zamartwiając się o Jocelyne, ale dodatkowo nie mając pojęcia, co takiego powinnam zrobić.

Na początku oczywiście była panika. Trudno było mi choćby brać pod uwagę inną reakcję, kiedy przekonałam się, że mojej córki nie ma ani w pokoju, ani w domu i nic nie wskazywało na to, żeby znajdowała się gdzieś w pobliżu. Zwłaszcza po tym, jak jeszcze przed balem z gorączką wyszła z domu, podążając za Beatrycze, w naturalny sposób zaczęłam roztrząsać najróżniejsze scenariusze, które w najmniejszym nawet stopniu nie poprawiały mi nastroju. Nie wiedziałam, czego powinnam spodziewać się tym razem, a jakby tego było mało, nikt nie był w stanie udzielić mi żadnych wskazówek, które dałyby szansę na zrozumienie tego, co tak naprawdę miało miejsce. Chyba w gruncie rzeczy nie chciałam wiedzieć, marząc przede wszystkim o znalezieniu Joce – i tyle, nawet gdyby miała przez resztę dnia milczeć, unikając jakichkolwiek odpowiedzi. Brałam to pod uwagę, zwłaszcza, że przez długi czas zachowywała się właśnie w ten sposób, robiąc rzeczy, o które w innym wypadku bym jej nie podejrzewała. Nawet teraz, zdając sobie sprawę z tego, w czym leżał problem i co ją przerażało, liczyłam się z powrotem do wcześniejszego stanu, ale...

Prawda była taka, że od samego początku czułam, że problem leży gdzie indziej. Kiedy do tego wszystkiego dowiedziałam się, że również Lawrence gdzieś wyparował, już nie miałam wątpliwości, że musi istnieć jakiś związek. Fakt, że na początku odsuwałam od siebie myśl o tym, próbując przekonać samą siebie, że nie wszystko co złe musiało łączyć się z nim, ale to wcale nie było takie proste. Nie, skoro w pamięci jednak miałam zniknięcie Alessi i Damiena, a także to, że uprowadził mnie, kiedy jeszcze byłam w ciąży. Nigdy tak naprawdę go nie rozumiałam, a biorąc pod uwagę ostatnie wydarzenia, byłam skłonna uznać niemalże każde rozwiązanie.

A potem zadzwonił ten cholerny telefon i naprawdę doszłam do wniosku, że kogoś zabiję w afekcie.

Tylko L. mógł być zdolny do tego, żeby po blisko dwóch dobach jak gdyby nigdy nic zadzwonić do syna i zakomunikować, że razem z Joce mają się świetnie, niedługo wrócą i będą mieli dla nas wszystkich niespodziankę... I następnie w pośpiechu rozłączyć się, bredząc przy tym o wjeździe do tunelu, uciekającym zasięgu i cholera wie czym jeszcze.

Aha.

Naprawdę miałam w planach zrobić komuś krzywdę, a biorąc pod uwagę fakt, że Gabriel nawet nie próbował mnie powstrzymać, liczyłam się z tym, że może wydarzyć się dosłownie wszystko. Nie mogłam pozbyć się wrażenia, że zarówno mój mąż, jak i jego siostry, doskonale bawili się moim kosztem, choć naturalnie nikt nie zamierzał oznajmić tego wprost. Cudownie, że przynajmniej oni mogli cieszyć się jakąkolwiek formą rozrywki, pomagającą im choć na moment zapomnieć o sytuacji, ale sama niekoniecznie miałam ochotę na żarty. W gruncie rzeczy wciąż odchodziłam od zmysłów, nie wiedząc niczego, może pomijając to, że moja córka naprawdę była z Lawrence'm. Teoretycznie mogłam uznać to za formę pocieszenia, ale średnio mi to odpowiadało, skoro wciąż nie byłam w stanie odpowiedzieć na choćby podstawowe pytane, dotyczące tego, czy z Joce oby na pewno wszystko było w porządku. Wiedziałam jedynie, że jeśli okazałoby się, że cokolwiek jest z nią nie tak, wtedy L. nie miałby co liczyć nawet na krótką chwilę na wytłumaczenie się.

LOST IN THE TIME [KSIĘGA VII: PRZEBUDZENIE] (TOM 1/2)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz