Sto czterdzieści

15 3 0
                                    

Elizabeth

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Elizabeth

Potrzebowała dłuższej chwili, żeby skoncentrować wzrok na nieznajomym i mieć szansę mu się przyjrzeć. Machinalnie napięła mięśnie, próbując zrozumieć, dlaczego sama jego obecność wystarczyła, żeby poczuła się tak bardzo podenerwowana. Dopiero kilka następnych sekund później zrozumiała, dlaczego głos, który słyszała, wydał jej się znajomy. Oczywiście, że już go słyszała, chociaż przez krzyki Shannon trudno było skoncentrować się na poszczególnych słowach.

O ironio, przeszło dziewczynie przez myśl. Serce jak na zawołanie zabiło jej jeszcze mocniej, już nie tylko za sprawą zmęczenia. Jak wielkie szczęście musiało mieć, skoro zaledwie chwilę po rozmowie z Shannon i Nigelem wpadła na obiekt ich frustracji. O wilku mowa, dopowiedziała, ale nawet to nie sprawiło, że poczuła się jakkolwiek lepiej. Wręcz przeciwnie, bo Liz zdecydowanie nie było do śmiechu.

Wypuściła powietrze ze świstem, bezskutecznie próbując zapanować nad nerwami. Mimowolnie zaczęła zastanawiać się nad tym, czy gdyby zamiast na niego zaczekać, rzuciła się do ucieczki, próbowałby ją gonić. Nie wyglądał jak ktoś, kto właśnie jest na służbie, ale równie dobrze mogła się mylić. Ba! Po tym, jak Nigel stwierdził, że mężczyzna niekoniecznie działał zgodnie z prawem, niczego nie była tak naprawdę pewna, wręcz spodziewając się komplikacji.

– Czego pan ode mnie chce? – wypaliła, ledwo tylko jej niechciany towarzysz znalazł się na tyle blisko, by poczuła się niemalże osaczona.

Raz jeszcze zmierzyła go wzrokiem, próbując ocenić, czy przezwisko, które podobno mu przypisywano, miało sens. Nie wyglądał na groźnego, przynajmniej teoretycznie, bo wiedziała już, że kierowanie się pozorami jest najgorszym, na co mogłaby się zdecydować. Cóż, gdyby było inaczej, na pewno nie doszłaby do wniosku, że jej najlepsza przyjaciółka niekoniecznie jest człowiekiem, o całej rodzinie Eleny nie wspominając. Tak czy inaczej, przez ostatnie tygodnie doświadczyła i nauczyła się dość, by przez większość czasu siedzieć niemalże jak na szpilkach, powoli zaczynając bać się własnego cienia. W efekcie również teraz z uwagą przyjrzała się stojącemu przed nią mężczyźnie, próbując doszukać się w jego wyglądzie czegoś, co w choć niewielkim stopniu powinno ją zaniepokoić.

Zabawne, ale nic podobnego nie miało miejsca. Podejrzewała, że do tego wszystkiego już całkiem oszalała, ale czegokolwiek nie powiedziałaby o tym mężczyźnie, zdecydowanie nie sprowadzałoby się do stwierdzenia, że wyglądał jakkolwiek niebezpiecznie. Podejrzewała, że wszystko mogło sprowadzać się do tego, jak przez świadomość istnienia wampirów spoglądała na rzeczywistość, ale to w gruncie rzeczy nie miało znaczenia. Ulrich Wolfer jawił jej się jako najzwyczajniejszy w świecie człowiek – zwykły facet, któremu dałaby przynajmniej czterdzieści lat. Zawahała się, samej sobie nie potrafiąc wytłumaczyć, dlaczego wydawał jej się taki normalny, zwłaszcza po tym, czego dowiedziała się na jego temat. Teoretycznie po tym, co powiedzieli jej Shannon i Nigel, powinna poczuć się co najmniej zagrożona, dla pewności woląc trzymać się z daleka, a jednak...

LOST IN THE TIME [KSIĘGA VII: PRZEBUDZENIE] (TOM 1/2)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz