Trzydzieści sześć

25 3 1
                                    

Elena

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Elena

– Nie... Nie, nie, nie! – Szarpnęła się, próbując oswobodzić z silnego uścisku Rafaela. – Puść mnie, bo zrobię ci krzywdę! – warknęła, ale on tylko się uśmiechnął.

– Szczerze wątpię, lilan – stwierdził, po czym bardziej stanowczo pociągnął ją za sobą. Zachwiała się, w następnej sekundzie dosłownie wpadając mu w ramiona, co zdecydowanie nie było dziewczynie na rękę. Cholera, właśnie o tym marzyła – żeby znaleźć się tak blisko kogoś, kto samym tylko dotykiem potrafił porządnie namieszać jej w głowie. – A teraz bądź taka dobra i przestań zachowywać się jak dziecko, to może obędzie się bez ofiar.

Prychnęła, wciąż mając ochotę porządnie nim potrząsnąć. Co prawda nie wymyślił jeszcze czegoś aż tak absurdalnego, jak chociażby próba wyciągnięcia ją z w sam środek dnia, bo na to nie zdecydowałaby się po raz drugi – bez względu na wszystko, również całej miłości do niego – ale jego sugestia również nie wchodziła w grę. Nie, zdecydowanie nie zamierzała pozwolić sobie na coś takiego, bynajmniej nie tylko dlatego, że Rafael stanowił jedną z ostatnich osób, której ocenie sytuacji ufała. Ktoś, kogo zdaniem przegonienie dziewczyny we wszystkie strony podczas nauki walki albo latanie z kawałkiem patyka, kiedy ćwiczyli szermierkę, wydawało się zabawne, zdecydowanie nie miała pojęcia, co to znaczy „przyjemne spędzanie czasu".

Z pewnym opóźnieniem uświadomiła sobie, że nie są sami, ale nie zwróciła uwagi na żadne ze swojego przybranego rodzeństwa – a już zwłaszcza Emmett'a, który spoglądał na nich z zaciekawieniem, być może licząc na to, że w którymś momencie jednak puszczą jej nerwy, a ona rzuci się na Rafaela, żeby udowodnić, że... faktycznie miała teraz sobie coś z demona. W ostatnim czasie nie dawał jej pod tym względem spokoju, co niezmiennie doprowadzało Elenę do szału. Co prawda takie podejście pozwalało jej się rozluźnić i stopniowo przyjąć do wiadomości to, że a) wciąż żyła i b) już nie była pół-wampirzycą, ale zarazem sytuacja wciąż wydawała się co najmniej niedorzeczna. Przynajmniej z jej perspektywy tak to wyglądało, nie wspominając o tym, że miała świadomość, iż wszyscy spoglądali na Rafę z rezerwą, zwłaszcza wtedy, kiedy pojawiał się przy niej. Demon oczywiście nie zwracał na to uwagi, ale ją to dręczyło, tym bardziej, że wciąż nie przywykła do myśli o tym, że niekoniecznie musieli się ukrywać.

Najważniejszą rolę w całym przedsięwzięciu odegrała mama, za co zresztą Elena była najbardziej wdzięczna. Zawsze wiedziała, że Esme zaakceptowałaby nawet samego diabła, gdyby tylko miała pewność, że jej dziecko będzie szczęśliwe (i żywe), ale chwilami to i tak do niej nie docierało. Sam Rafael wydawał się zażenowany tym, że kobieta mogłaby okazywać mu życzliwość – i to najdelikatniej rzecz ujmując, bo oboje mieli wrażenie, że chodzi o coś więcej. Mogła tylko zgadywać, co takiego mama poczuła po jej śmierci, ale sama próba wczucia się w wampirzycę wystarczyła, żeby zorientować się, że musiał to być szczególny rodzaj wdzięczności, który aż nazbyt dobrze tłumaczył wszystko.

LOST IN THE TIME [KSIĘGA VII: PRZEBUDZENIE] (TOM 1/2)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz