Sto dziewięćdziesiąt jeden

13 3 0
                                    

Claire

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Claire

W pośpiechu poderwała głowę, by upewnić się, czy faktycznie nie jest sama. Właściwie sama nie była pewna, kogo się spodziewała, a tym bardziej dlaczego wcześniej nie zauważyła obecności Rufusa. Co prawda wampir miał w zwyczaju poruszać się bezszelestnie, już chyba z przyzwyczajenia ukrywając swoją obecność, ale i tak poczuła się nieswojo.

– Wybierasz się gdzieś? – usłyszała i to wystarczyło, żeby uniosła brwi, sama niepewna, w jaki sposób powinna interpretować jego słowa.

– Niekoniecznie. – Zawahała się, z opóźnieniem uprzytomniając sobie, że musiał mieć na myśli to, co obiecała Issie. Być może powinna mieć mu za złe, że mógłby podsłuchiwać, ale z drugiej strony wiedziała przecież, że prywatność przy wyostrzonych zmysłach bywała problematyczna. – To znaczy... Nie zamierzam iść nigdzie sama. Nie jestem głupia, więc...

– Nie martwię się – obruszył się Rufus, chociaż oboje wiedzieli, że w tamtej chwili kłamał jak z nut. Mogła się założyć, że gdyby tylko mógł, nie spuszczałby jej z oka ani na moment, zwłaszcza teraz. – Po prostu na tę chwilę trafia mnie szlag na myśl o siedzeniu w domu, a kolejne okrążenie po mieście też nie do końca mi się widzi, o ile wiesz, co takiego mam na myśli.

– Nie bardzo rozumiem... – przyznała zgodnie z prawdą.

Spojrzała na ojca z powątpiewaniem, już z przyzwyczajenia próbując ocenić w jakim był nastroju i czego powinna się po nim spodziewać. W ostatnim czasie widywała go rzadko, co zresztą coraz bardziej dawało jej się we znaki. Wystarczyło, że już teraz odchodziła od zmysłów, zamartwiając się o mamę. Dodatkowe przejmowanie tym, że Rufus mógłby zrobić coś głupiego, nie poprawiało jej nastroju, choć zarazem szczerze wątpiła w to, żeby wampir tak po prostu pozwolił zrobić sobie krzywdę.

Czuła, że ją obserwował, wyraźnie się nad czymś zastanawiając, Aż wzdrygnęła się, kiedy nagle dosłownie zmaterializował się przy niej, w zaledwie ułamek sekundy pokonując dzielącą ich odległość. Nie zaprotestowała, kiedy wyciągnął dłoń ku jej twarzy jak gdyby nigdy nic przeczesując włosy. To, że sam z siebie mógłby zdobyć się na jakikolwiek gest, skoro raczej nie wyglądała na poruszoną aż do tego stopnia, by potrzebować pocieszenia, bez wątpienia o czymś świadczyło.

– Pisałaś coś w ostatnim czasie? – zapytał, a Claire jedynie potrząsnęła głową.

– Nic nowego – zapewniła pośpiesznie. – Powiedziałabym, gdyby tak było... No, komuś na pewno, bo ciebie praktycznie nie widuję – dodała, nie mogąc się powstrzymać.

Nie chciała, żeby to zabrzmiało w ten sposób, ale co innego mogła mu powiedzieć? Okłamywanie Rufusa zwykle nie miało sensu, zresztą nie widziała niczego złego w tym, że mogłaby się nim przejmować. Podejrzewała, że aż nazbyt dobrze zdawał sobie z tego sprawę, chociaż w swoim stylu wolał udawać, że jak zwykle poradzi sobie w pojedynkę. Zdążyła się już do tego przyzwyczaić, ale to nie zmieniało faktu, że się troszczyła – i to najdelikatniej rzecz ujmując.

LOST IN THE TIME [KSIĘGA VII: PRZEBUDZENIE] (TOM 1/2)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz