Sto dwadzieścia dziewięć

17 2 0
                                    

Layla

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Layla

Zawahała się, ale nie próbowała protestować. Jakimś cudem zdołała się nawet uśmiechnąć, w dość przyjazny sposób, a przynajmniej taką miała nadzieję. Wciąż obserwując Simona, z wolna wycofała się pod tylną ścianę celi, ostatecznie siadając na metalowej półce. Dłonie złożyła na kolanach, próbując sprawiać wrażenie absolutnie niegroźnej i rozluźnionej, ale nie była pewna w jakim stopniu jej się to udało.

Przez kilka następnych sekund trwali w ciszy, on po prostu ją obserwując. Wahał się, przez co Layla zaczęła się obawiać, że w którymś momencie jednak się wycofa i zostawi ją samą. No, dalej... Właź!, pomyślała w niemalże rozgorączkowany sposób. W duchu odliczała kolejne sekundy, mając wrażenie, że czas ciągnie się w nieskończoność, o ile w ogóle się nie zatrzymał. Miała ochotę kimś potrząsnąć, ale jednocześnie nade wszystko powstrzymywała się przed okazaniem nadmiernej frustracji. Gdyby zbytnio go zaniepokoiła, nie miałaby na co liczyć.

Musiała wręcz zmusić się do spokojnego siedzenia, kiedy mężczyzna w końcu ruszył się z miejsca. Dyskretnie obserwowała jego ruchy, tym samym mogąc się przekonać, że do otwarcia drzwi wykorzystał coś, co wyglądało jak zwykła karta magnetyczna. Rozsunęły się i prawie natychmiast zamknęły, co było ze strony Simona albo przejawem głupoty, albo wyjątkowej wręcz wiary w to, że nie planowała zrobić mu krzywdy.

To byłoby zbyt proste... Prawda?

Miała wrażenie, że jak najbardziej tak jest, tym bardziej, że właśnie otrzymała wszystkie odpowiedzi jak na dłoni. Gdyby chciała, w ułamku sekundy mogłaby przetrącić mu kark, zabrać kartę i bez przeszkód wydostać się na korytarz. Problemy mogłyby pojawić się dopiero tam, ale to w gruncie rzeczy nie miało znaczenia, tym bardziej, że wszystko wydawało się dużo lepszą alternatywą od trwania w zamknięciu. Wtedy przynajmniej miałaby szansę, skoro nic nie blokowałoby jej zmysłów i telepatii.

Zacisnęła usta, mimowolnie krzywiąc się, kiedy poczuła słodki zapach ludzkiej krwi. Pulsowanie kłów stało się jeszcze bardziej uciążliwe, ale zignorowała to uczucie, zresztą tak jak i chęć, żeby przy okazji wykorzystać Simona, by móc się wzmocnić. To mogło chwilę zaczekać, zresztą kiedy się skoncentrowała, odniosła wrażenie, że z jego krwią nie wszystko było w porządku. Co prawda nie potrafiła sprecyzować, co tak naprawdę znaczyło to uczucie, ale...

– Och, jesteś głodna – usłyszała i to wystarczyło, by na powrót skupiła wzrok na stojącym przed nią mężczyźnie. Uświadomiła sobie, że zdecydowanie zbyt długo wpatrywała się w niego niewidzialnym wzrokiem, tym samym jak nic dając mu do myślenia. – Krew was wzmacnia – nie tyle zapytał, co stwierdził, a Layla zapragnęła wywrócić oczami.

– Do rzeczy – zasugerowała mu cierpko.

Zaczynała dochodzić do wniosku, że w kwestii wyjaśnień był jeszcze trudniejszy i bardziej irytujący niż Rufus, choć do tej pory nie sądziła, że to w ogóle możliwe. Sama myśl o wampirze sprawiła, że bezwiednie zacisnęła dłoń w pięść, zaczynając bawić się obrączką na palcu. To był drobiazg, który sama sobie wybrała, a który on oczywiście uważał za zbędną symbolikę. Tak czy inaczej, pierścionek w tamtej chwili sprawiał, że czuła się pewniej, nie wspominając o tym, że gdyby jednak się zdenerwowała i postanowiła dać komuś w twarz, cios mógłby okazać się bardziej spektakularny.

LOST IN THE TIME [KSIĘGA VII: PRZEBUDZENIE] (TOM 1/2)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz