Jocelyne
Czuła, że mama przez cały czas ją obserwuje. Nie miała pewności jak wygląda, ale podejrzewała, że nie najlepiej, skoro Renesmee spoglądała na nią tak, jakby spodziewała się, że za moment będzie musiała dla pewności ją pochwycić. Co prawda nie skomentowała tego stanu rzeczy nawet słowem, ale dla Jocelyne aż nazbyt oczywistym pozostawało to, że prezentowała się dość marnie. W gruncie rzeczy tak właśnie się czuła, wciąż przesadnie wręcz spięta i zaniepokojona. Myślami była gdzieś daleko, bezskutecznie próbując uporządkować mętlik w głowie i przekonać samą siebie, że nic wartego uwagi nie miało miejsca. Skoro do tego wszystkiego była tutaj Isabeau, teraz tym bardziej musiało być dobrze, prawda?
Nie musiała pytać, a tym bardziej szczególnie wnikliwie rozglądać się po salonie, żeby zorientować się, że panująca w domu atmosfera nie zmieniła się w najmniejszym nawet stopniu. W zasadzie to gdyby miała oceniać, powiedziałaby, że jest jeszcze gorzej, chociaż nie sądziła, że to w ogóle możliwe. Mimowolnie zadrżała, kiedy tuż obok niej dosłownie przemknął Rufus, nie pierwszy raz bez słowa wyjaśnienia decydując się ewakuować. Akurat jego zachowanie już dawno przestało robić na Joce wrażenie, tym bardziej, że naukowiec przez większość czasu ich unikał, próbując działać na własną rękę. Dość bezskutecznie, bo gdyby było inaczej, pewnie już dawno mieliby jakiś konkretny plan, ale po chwili wahania doszła do wniosku, że sama wolałaby przynajmniej udawać, że jest w stanie działać, zamiast tkwić w miejscu.
– Co...? – zaczęła z wahaniem Nessie, ale Gabriel tylko potrząsnął głową, wyraźnie niechętny wnikać w szczegóły.
– Ma pretensje, bo powiedziałam, że chyba widziałam w wizji Laylę – wyjaśniła usłużnie Isabeau. Joce dostrzegła wampirzycę na jednym z foteli, po wyrazie jej twarzy bez trudu orientując się, że była zmęczona. – Bardzo mi przykro, że bogini nie zsyła mi gotowych instrukcji. Następnym razem postaram się o współrzędne na mapie i gotowy plan działania na karteczce – rzuciła z przekąsem.
Była podminowana, co zwłaszcza w przypadku Isabeau nie zdarzało się często. Jocelyne nie potrafiła sobie przypomnieć, kiedy ostatnim razem widziała wampirzycę aż do tego stopnia wtrąconą z równowagi, może pomijając niedawny okres, kiedy wszystko kręciło się wokół Dimitra, Claudii i związanego z nimi szaleństwa. Beau zdecydowanie nie należała do osób, które zamartwiały się bez powodu, zresztą tak jak i Rufus, a jednak Jocelyne była gotowa przysiąc, że oboje dosłownie wychodzili z siebie.
– Wciąż nie powiedziałaś, co konkretnie zobaczyłaś – przypomniał cicho Gabriel. – To znaczy... Obudziłaś się, krzycząc imię Layli. Tylko tyle, czy potem było coś jeszcze? – drążył, a Isabeau cicho westchnęła.
– To wszystko... A ona do tej pory nie wróciła. Moim zdaniem nie ma nic dziwnego w tym, że teraz jestem tutaj, braciszku – stwierdziła z pozornym spokojem, ale coś w jej tonie dało Joce do myślenia.
CZYTASZ
LOST IN THE TIME [KSIĘGA VII: PRZEBUDZENIE] (TOM 1/2)
FanficBeatrycze nie pamięta, co stało się, zanim ponownie otworzyła oczy. Budzi się na cmentarzu - naga, przerażona i pozbawiona jakichkolwiek wspomnień. Nie rozumie intensywności otaczającego ją świata oraz tego, dlaczego całą sobą lgnie do pozornie obce...