Sto sześćdziesiąt dziewięć

17 3 0
                                    

Jocelyne

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Jocelyne

Widziała, że Rosa się spina. Krótko spojrzała na Rufusa, chociaż ten nie mógł tego wiedzieć – przynajmniej teoretycznie, bo jego spojrzenie jak na zawołanie powędrowało ku miejscu, gdzie tkwiła Rosa, zupełnie jakby podejrzewał, że ktoś znajduje się akurat w tamtym miejscu. Joce powstrzymała się od komentarza, uciekając wzrokiem gdzieś w bok i przez krótką chwilę marząc o tym, żeby posiąść umiejętności Camerona i po prostu stać się niewidzialną. Cholera, zdecydowanie nie chciała bawić się w mediatora, ale jaki miała wybór, skoro Rufus mało kiedy ustępował, jeśli już raz coś sobie założył?

Zawahała się, wciąż pełna wątpliwości. Wiedziała, że coś jest nie tak z relacją tej dwójki, chociaż wciąż nie miała pojęcia w czym rzecz. Sęk w tym, że nawet bez tej wiedzy poczuła się niemal jak intruz, przez krótką chwilę marząc wyłącznie o tym, żeby się ewakuować i to najlepiej tak szybko, jak tylko miało być to możliwe.

– Rosa? – ponaglił Rufus.

Mimo wszystko głos wujka zabrzmiał łagodniej, a przynajmniej takie wrażenie odniosła Jocelyne. W tamtej chwili wydawał jej się przede wszystkim zmęczony i – poniekąd, choć to równie dobrze mogło być wyłącznie wrażeniem – zmęczony, co zdecydowanie okazało się dla Joce czymś nowym. Ten wampir rzadko okazywał emocje, a już zwłaszcza te, które wiązały się ze słabościami. Tym bardziej zaczęła unikać spoglądania na niego, w zamian woląc udawać, że nie istnieje, Rufus jednak i tak nie zwracał na nią większej uwagi, myślami wydając się być gdzieś daleko.

Usłyszała westchnienie i to wystarczyło, żeby mimo wszystko skupiła się na przyjaciółce. Z zaskoczeniem przekonała się, że Rosa drży, jakimś cudem bledsza niż do tej pory, chociaż Joce nie sądziła, że to w ogóle możliwe w przypadku ducha. W głowie miała mętlik, tym bardziej, że jakaś jej cząstka naprawdę zaczęła mieć nadzieje na powodzenie rozmowy, którą chciał przeprowadzić Rufus. Właściwie sama nie była pewna, dlaczego nie pomyślała o tym, żeby zacząć szukać pomocy w ten sposób – jakkolwiek się przydać, choćby właśnie wykorzystując zdolności, którymi dysponowała. Duchy często wiedziały więcej niż umarli, a Rosa już raz naprowadziła ją na odpowiedni trop, tak jak wtedy, kiedy wskazała Projekt Beta jako potencjalne źródło zagrożenia albo...

A jednak tym razem milczała, bardziej nerwowa niż Jocelyne byłaby skłonna podejrzewać. To zdecydowanie nie była normalna, przypadkowa reakcja, tym bardziej, że dziewczyna chwilę wcześniej wydawała się naprawdę zainteresowana tym, co mógłby chcieć powiedzieć jej Rufus.

– Rosa? – Tym razem sama postanowiła się odezwać. Z wolna wyprostowała się, po czym nachyliła w stronę dziewczyny, próbując uważać na bawiącego się tuż obok niej kociaka. Kątem oka zauważyła, że stworzonko przeciągnęło się, by w następnej chwili spróbować skoczyć na znajdującego się tuż obok ducha, choć naturalnie nie miało szansy Rosy dotknąć. – Co się dzieje? Coś jest nie tak czy...?

LOST IN THE TIME [KSIĘGA VII: PRZEBUDZENIE] (TOM 1/2)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz