Sto osiemdziesiąt trzy

13 4 0
                                    

Elena

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Elena

Chłodne powietrze musnęło jej policzki, kiedy tylko otworzyła drzwi balkonowe. W apartamentowcu nie było nikogo, co przyjęła z ulgą, bo miała ochotę pobyć chwilę w samotności. No, tak konkretnie, to potrzebowała tylko jednej osoby, aż nazbyt świadoma, że Rafael dostawał szału, musząc przebywać z nią w domu, w którym ciągle ktoś się kręcił. Ograniczanie się przez większość czasu do jej sypialni nie wchodziło w grę, tym bardziej że demon właściwie nie opuszczał jej na krok, woląc mieć pewność, że była bezpieczna. Zważywszy na sytuację, nie dziwiła mu się, chociaż chwilami miała ochotę wywrócić oczami, kiedy zachowywał się tak, jakby nawet w rodzinnym domu i otoczeniu bliskich mógł znaleźć się ktoś, kto spróbuje rzucić się jej do gardła.

Teraz dodatkowo nie miała pewności, co sądzić o Beatrycze i wypowiedzianych przez kobietę słowach. Rozmowa, której była świadkiem, bo po części dotyczyła Rafaela, nie dawała jej spokoju, raz po raz wzbudzając w Elenie wątpliwości. Powinna czuć ulgę po tym, jak wymogła na demonie chociaż tyle, by spróbował się zaangażować i pomóc, ale z jakiegoś powodu towarzyszył jej przede wszystkim przejmujący niepokój. O bogini, to nie powinno wyglądać w ten sposób. Nie tak, żeby musiała prosić, grozić i tłumaczyć rzeczy, które nawet dla niej były oczywiste, choć przecież nigdy nie była święta. Wszyscy wokół nie raz dawali do zrozumienia, że jej charakter pozostawiał wiele do życzenia, zresztą jak i traktowanie najbliższych, ale przecież nie było aż tak źle! W porównaniu do Rafaela, wydawała się wręcz zadziwiająco troskliwa, a to bez wątpienia o czymś świadczyło.

Cóż, na pewno się martwiła – i to najdelikatniej rzecz ujmując. Byłaby głupia, gdyby po wszystkim tym, co wydarzyło się w Volterze – zwłaszcza własnej śmierci – bagatelizowała to, co działo się teraz. Jeśli na domiar złego w grę mogło wchodzić zagrożenie nie tyle ze strony samej Isobel, co wręcz Ciemności, tym bardziej miała powody do niepokoju. To miało związek z nią, jej rodziną, wszystkimi... Przepowiednia, która w jakiś sposób wiązała się z ojcem Rafaela, nie pozwalając Elenie pozostać obojętną. Skoro teraz ta istota wydawała się szeptać, zwracając ku niczemu nieświadomej Beatrycze, co mogło wydarzyć się później? Rafa jasno dał jej do zrozumienia, że teraz przede wszystkim ona mogła okazać się dla jego ojca ważna. Była Światłem, cokolwiek to znaczyło, więc mogłaby być uhonorowaniem kolekcji, której znaczenia wciąż nie rozumiała. Nie miała nawet punktu zaczepienia, który mogłaby wykorzystać do znalezienia odpowiedzi, wątpiła zresztą, żeby Rafael pozwolił jej ingerować w cokolwiek, co miało związek ze sprawami Ciemności.

Nie zmieniało to jednak faktu, że nie mogła pozostać obojętna. Chodziło o jej rodzinę i to wystarczyło, żeby uznała sprawę za poważną. To, że Rafa niekoniecznie jej punkt widzenia rozumiał, było wyłącznie dodatkową komplikacją, którą jakoś musiała znosić.

Cóż, chyba i tak nie jest źle, pomyślała mimochodem. Dla niego ty jesteś rodziną, a to już prawie sukces...

– Zamierasz długo jeszcze tkwić w progu, lilan?

LOST IN THE TIME [KSIĘGA VII: PRZEBUDZENIE] (TOM 1/2)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz