Beatrycze
Wyczuła, że wampir sztywnieje, wyraźnie wytrącony z równowagi jej słowami. Zaraz po tym uniósł się w taki sposób, że dosłownie znalazł się tuż nad nią, spoglądając na Beatrycze w niepokojący, wręcz przeszywający sposób. Mimowolnie napięła mięśnie, nagle zaniepokojona, tym bardziej, że milczenie i reakcja L. dały jej do myślenia. Potrzebowała dłuższej chwili, żeby w pełni zrozumieć, co takiego powiedziała i uświadomić sobie, że to zabrzmiało co najmniej źle – najdelikatniej rzecz ujmując.
– Co takiego? – Lawrence był poruszony i nie miała co do tego wątpliwości. – O czym mówisz? Beatrycze...
Potrząsnęła głowa, po czym uciekła wzrokiem gdzieś w bok, wciąż niespokojna. Czuła, że wciąż ją obserwował, niemniej przenikliwie, co i wcześniej, ale wcale nie poczuła się dzięki temu lepiej. Wręcz przeciwnie – im dłuższej się nad tym zastanawiała, tym więcej wątpliwości miała.
– Jak wiele mogę ci powiedzieć?
Musiała o to zapytać, chociaż czuła, że pytanie z perspektywy L. brzmiał w co najmniej głupi, jeśli nie wręcz raniący sposób. Nie odpowiedział od razu, ale nie uznała to najzupełniej naturalne, zwłaszcza biorąc pod uwagę sposób w jaki się zachowywała. Przeciągająca się cisza miała w sobie coś irytującego, co niezmiennie doprowadzało Beatrycze do szału, ale nie miała odwagi jej przerwać. Całą sobą skupiała się na wzajemnej bliskości i wciąż obejmujących ją, zapewniających bezpieczeństwo ramionach, te jednak stopniowo przestawały jej wystarczać.
– Poważnie pytasz? – Mimo wszystko ulżyło jej, kiedy Lawrence w końcu się odezwał. Mimowolnie zadrżała, kiedy poczuła muśnięcie lodowatych palców na policzku. – Co się dzieje? Cokolwiek to jest, to oczywiste, że możesz mi powiedzieć.
– I uwierzysz mi niezależnie od wszystkiego? – drążyła dalej.
To wydawało się głupie, ale musiała wiedzieć. W gruncie rzeczy nawet nie zastanawiała się nad tym, czy Lawrence czasem jej nie okłamywał, bo nie wyobrażała sobie, że w obecnej sytuacji mógłby to zrobić. Z wolna ułożyła się w taki sposób, żeby móc na niego spojrzeć, chociaż po wyrazie twarzy nie była w stanie określić targających nim emocji. Wiedziała jedynie, że wpatrywał się w nią z niepokojem, wręcz błagając o to, żeby powiedziała mu w czym rzecz. Czuła to całą sobą i to wystarczyło, żeby zapragnęła przeprosić, wycofać się, a potem zapewnić go, że wcale nie było aż tak źle, jak mógłby sądzić po jej słowa, ale... nie potrafiła.
Tym razem L. nie próbował odpowiadać, w zamian bardziej stanowczo przyciągając ją do siebie. Zamknęła oczy, czując słodki, lodowaty oddech na policzku, po chwili zaś usta wampira jak gdyby nigdy nic musnęły jej wargi. Jęknęła cicho, ale odwzajemniła pocałunek, zadziwiona tym jak bardzo naturalnie im to przychodziło – to, że mogliby leżeć w swoich objęciach, dotykać się i całować. Od samego początku czuła się przy wampirze swobodnie, nie mając wątpliwości co do tego, że powinna go znać, teraz z kolei niemalże na każdym kroku utwierdzała się w tym przekonaniu. To, co działo się pomiędzy nimi, po prostu było właściwe, a skoro tak...
CZYTASZ
LOST IN THE TIME [KSIĘGA VII: PRZEBUDZENIE] (TOM 1/2)
FanfictionBeatrycze nie pamięta, co stało się, zanim ponownie otworzyła oczy. Budzi się na cmentarzu - naga, przerażona i pozbawiona jakichkolwiek wspomnień. Nie rozumie intensywności otaczającego ją świata oraz tego, dlaczego całą sobą lgnie do pozornie obce...