Elena
Początkowo nie zrozumiała, zdolna co najwyżej wpatrywać się w Rafaela, czekając na jakąkolwiek dalszą część jego wypowiedzi. Dopiero kiedy pochwyciła jego znaczące spojrzenie, wszystko z wolna zaczęło układać się jej w głowie, chociaż to nadal nie tłumaczyło niczego, a już zwłaszcza tego, co próbował zasugerować.
– Ja... Co takiego? – wrzuciła z siebie na wydechu.
Demon z wolna podszedł bliżej, nawet na krótką chwilę nie odrywając od niej wzroku. Cokolwiek w tamtej chwili myślał, pozostawało dla niej zagadką.
– Nie jestem pewien, ale najpewniej... Zmarli nie wracają, Eleno – zauważył niemalże łagodnym tonem. – Nie w naturalny sposób, jeśli wiesz, co mam na myśli – dodał, a ona z niedowierzaniem potrząsnęła głową.
– Więc nie jestem sobą... No, nie do końca – dopowiedziała, starannie dobierając słowa. – Mówisz, że jesteśmy teraz, podobni, ale... – Urwała, sama niepewna tego, czy w ogóle chciała dokończyć tę myśli.
– Moja krew, moja dusza... A w twój powrót wtrąciła się sama Ciemność. Interpretuj to jak chcesz – zaproponował, ale i tak omal się nie zakrztusiła.
– To znaczy, że... – Otworzyła i zaraz zamknęła usta, coraz bardziej oszołomiona. Wiedziała, że wszystko jest inne, ale kiedy mówił teraz... – Jasna cholera, zrobiłeś ze mnie demona czy jak?! – naskoczyła na niego, zrywając się tak gwałtownie, że dotychczas obejmująca ją Esme musiała w popłochu się odsunąć, żeby przypadkiem nie oberwać.
Rzuciła mamie przepraszające spojrzenie, ale prawie natychmiast cała jej uwaga skoncentrowała się na Rafaelu. Bez trudu przemieściła się wystarczająco szybko, by dosłownie zmaterializować się przed nieśmiertelnym, przez krótką chwilę mając ochotę rzucić się na niego z pięściami, chociaż to zdecydowanie nie byłoby dobrym pomysłem. Czuła, że się trzęsie, wytrącona z równowagi w stopniu niemniejszym, co i z chwilą, w której uprzytomniła sobie, że Isobel rozkazała jej zabicie osób, które pozostawały dla niej ważne. Rafa westchnął, spoglądając na nią w sposób co najmniej pobłażliwy, co pewnie znaczyło, że spodziewał się takiej reakcji, nie wspominając o tym, że z jego perspektywy nie stanowiła najmniejszego nawet zagrożenia. No cóż, oczywiście – w końcu pozostawała niedoświadczonym, drażniącym go demonem, który...
Nie, to zdecydowanie nie brzmiało dobrze. Co więcej, przecież nie mogło być prawdziwe, a przynajmniej ona nie potrafiła sobie tego wyobrazić.
– Żartujesz sobie ze mnie? – wycedziła przez zaciśnięte zęby, cudem zmuszając się do w miarę spokojnego stania w miejscu.
– Chciałbym – stwierdził i, cholera raz jeszcze, zabrzmiało to wyjątkowo szczerze. – Zdarza mi się, ale nie tym razem... I nie patrz tak na mnie! Powiedziałem, że cię odzyskam i to zrobiłem. To tylko... skutek uboczny – dodał po chwili zastanowienia.
CZYTASZ
LOST IN THE TIME [KSIĘGA VII: PRZEBUDZENIE] (TOM 1/2)
Hayran KurguBeatrycze nie pamięta, co stało się, zanim ponownie otworzyła oczy. Budzi się na cmentarzu - naga, przerażona i pozbawiona jakichkolwiek wspomnień. Nie rozumie intensywności otaczającego ją świata oraz tego, dlaczego całą sobą lgnie do pozornie obce...