Pięćdziesiąt osiem

17 3 0
                                    

Beatrycze

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Beatrycze

Oddychała szybko i płytko, w niemalże spazmatyczny sposób chwytając powietrze. Drżała, choć sama nie była pewna dlaczego, przez kilka pierwszych sekund nie będąc w stanie tak po prostu zinterpretować tego, co doświadczało, jako strach i przejmujące uczucie chłodu. Z opóźnieniem uświadomiła sobie również, że leżała na ziemi, a przynajmniej takie odniosła wrażenie – że to coś absolutnie niewygodnego, co sprawiało, że czuła się dość kiepsko. Chciała się podnieść, ale sama perspektywa ruszenia się jawiła się jako coś niewłaściwego, co nie miało racji bytu, bo...

Właściwie dlaczego?

Własna myśl ją zaskoczyła, w równym stopniu, co sama chwila przebudzenia. Zamrugała nieco nieprzytomnie, przez krótką chwilę licząc się, że w momencie, w którym w ogóle uniesie powieki, wydarzy się coś co najmniej niepokojącego. Spodziewała się ciemności, bo i ta stanowiła wszystko, co była w stanie sobie przypomnieć. To właśnie mrok wydawał się nią przenikać, wypełniając umysł i jedynie wzmagając odczuwaną nań dezorientację. W efekcie doznała tym silniejszego szoku, kiedy po zatrzepotaniu powiekami jak naprawdę uprzytomniła sobie, że jest ciemno, ale nie w takim stopniu, by nie była w stanie dostrzec niczego innego. Wręcz przeciwnie – choć jej zmysły wydawały się dziwnie przytłumione, widziała wystarczająco wyraźne, by zorientować się, że znajduje się w konkretnym miejscu. Bez trudu dostrzegła otaczające ją, napierające ze wszystkich stron kształty i to wystarczyło, by zrozumiała, że zdecydowanie nie tkwi w pustce.

Z jakiegoś powodu poczuła ulgę, której w żaden sposób nie potrafiła wytłumaczyć. Przez krótką chwilę miała ochotę roześmiać się histerycznie, choć i to wydawało się pozbawione sensu. Niemniej czuła się... szczęśliwa. Bardzo, ale to bardzo, jakkolwiek powinna to rozumieć. Prawda jednak była taka, że towarzyszyło jej porażające wręcz, doskonałe pod każdym względem uczucie wolności. To było tak, jakby przez cały ten czas śniła, tylko i wyłącznie po to, żeby w końcu się obudzić – znaleźć tutaj, czymkolwiek by to miejsce nie było. I choć nie pamiętała niczego, co mogłoby mieć miejsce przed tym, jak otworzyła oczy, przynajmniej tymczasowo nie miało to dla niej znaczenia.

Do czasu.

Zacisnęła dłonie w pieści, poświęcając temu jednemu ruchowi zaskakująco dużo skupienia, zupełnie jakby prawdziwym cudem pozostawało to, że w ogóle mogła tego dokonać. Spojrzała na swoje palce, po czym z wolna rozprostowała je i jeszcze raz zacisnęła, raz po raz powtarzając ten ruch. Nie sądziła, że z czegoś tak prostego można czerpać przyjemność, ale z drugiej strony... Dlaczego nie? Podobało jej się, że... po prostu była. Mogła chwytać, a kiedy z wolna wyciągnęła dłonie przed siebie, ostatecznie muskając porastającą ziemię trawę, wypuściła powietrze ze świstem, zachwycona odczuciem chłodu, który drażnił koniuszki jej palców. To było przyjemne, tak sądziła. Wrażenie było takie, jakby po przebudzeniu z długiego, nieskończonego snu, dopiero uczyła się żyć, zmuszona nauczyć się wszystkiego od podstaw, ale czy to było takie złe?

LOST IN THE TIME [KSIĘGA VII: PRZEBUDZENIE] (TOM 1/2)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz