Siedemnaście

23 3 0
                                    

Miriam

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Miriam

Nie miała pojęcia, co powinna ze sobą zrobić. Nie po raz pierwszy krążyła bez celu, aż nazbyt świadoma tego, że pokazywanie się w towarzystwie nie jest najlepszym pomysłem. Nie interesowało ją, co takiego wszyscy wokół myśleli o obecności jej czy Rafy, ale prowokowanie już i tak rozdrażnionych wampirów również nie było szczytem marzeń demonicy. Zazwyczaj nie miała nic przeciwko temu, żeby doprowadzać innych do szału, ale nie w wypadku, kiedy czuła się... co najmniej marnie, a większość obecnych w Mieście Nocy istot najpewniej z chęcią by ją zamordowała.

Być może powinna czuć ulgę, kiedy Rafael po tylu godzinach odesłał ją poza świątynię, ale nic podobnego nie miało miejsca. O wiele łatwiejszym pozostawało siedzenie w bibliotece i choćby udawanie zainteresowania przerzucaniem kolejnych pozycji, aniżeli spacerowanie bez celu. Pamiętała, że ktoś coś wspominał na temat Niebiańskiej Rezydencji – chyba mogła się tam zaszyć, co wydawało się dość kojącą perspektywą, biorąc pod uwagę, że potrzebowała spokoju – ale nie wyobrażała sobie tego, że miałaby tak po prostu wejść do budynku, jakby nic szczególnego nie miało miejsca. Może i była dobrą aktorką, a odcięcie emocji przychodziło jej ot tak, ale to jeszcze nie znaczyło, że była głupia albo na tyle zdesperowana, żeby ryzykować, że komuś jednak podpadnie.

Pomijając Rafę, który już w Volterze dał do zrozumienia, kogo obwinia o śmierć Eleny, nikt inny nie próbował czynić demonicy wyrzutów, ale Mira i tak wiedziała swoje. Różnica polegała na tym, że jak przed bratem jeszcze skłonna była odpowiadać za to, co miało miejsce, tak tłumaczenie się przed kimkolwiek innym – zwłaszcza bliskimi dziewczyny – nie wchodziło w grę. Niby co miała zrobić? Sprowadzenie Eleny wdało jej się jedynym rozsądnym wyjściem, zwłaszcza jeśli chodzi o uświadomienie Rafaelowi, że mógłby być zagrożony. Gdyby nie wróciła, Isobel tak czy inaczej miałaby kogoś na sumieniu; na swój sposób uratowała brata – ona albo Cullenówna, co jednak wydało się Miriam najmniej istotną kwestią. Faktem pozostawało to, że zrobiła, co uważała za słuszne i nie zamierzała się z tego powodu biczować. Pewne rzeczy i tak miały się wydarzyć, a skoro tak...

Nie zmieniało to jednak faktu, że chwilami wciąż nie docierało do niej, że była żywa. Pamiętała wybuch Rafaela – bardziej spektakularny i desperacki niż jakikolwiek inny w przeszłości, chociaż demon nie po raz pierwszy niósł za sobą śmierć. Nigdy wcześniej nie widziała go w takim stanie, nie wspominając o tym, że jeszcze kilka miesięcy temu nie pomyślałaby, że cokolwiek wzbudzi w Rafie emocje, zwłaszcza tak skrajne. Już samo do wystarczyło, żeby dać nieśmiertelnej do myślenia, a to wciąż był zaledwie początek, o czym przekonywała się niemalże na każdym kroku.

Kiedyś za to, że zawiodła w tak rażący sposób, mogłaby liczyć się z karą. Rafael potrafił być okrutny; zwłaszcza ona wiedziała, co takiego potrafił i czego powinna się spodziewać, skoro wytrąciła go z równowagi aż do tego stopnia. Gdyby sytuacja była inna, nie wyszłaby w jednym z kawałku z sali tronowej, a jednak bezpiecznie znajdowała się tutaj, wciąż mogąc mu służyć. Wydawał jej rozkazy i zachowywał się względnie spokojnie, najwyraźniej nie zamierzając jej skrzywdzić, chociaż w jakimś stopniu właśnie tego się po nim spodziewała – choćby podstępu, polegającego na tym, żeby wpierw uśpić jej czujność, dać nadzieję na wybaczenie, a potem... zranić bardziej niż kiedykolwiek wcześniej.

LOST IN THE TIME [KSIĘGA VII: PRZEBUDZENIE] (TOM 1/2)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz