Beatrycze
Centrum handlowe było dezorientujące. Tak przynajmniej pomyślała już z chwilą, w której po raz pierwszy przekroczyła próg tego, które wybrała Alice. Nie miała większego wyboru, jak tylko zdać się na entuzjastycznie nastawioną do wspólnego wyjścia, rozgadaną wampirzycę. Mimo wszystko nie miała nic przeciwko słuchaniu mniej lub bardziej złożonych wywodów wampirzycy na temat planów na wyjście, ubrań, które ewentualnie była skłonna wziąć pod uwagę w przypadku Beatrycze albo – co najbardziej przykuło jej uwagę – rozwodząc się nad pomysłem, który przyszedł jej do głowy. Początkowo sama nie była pewna, jak powinna odnieść się do tego ostatniego, a wymowne spojrzenia i przeciągające się milczenie Rosalie, jedynie potęgowały odczuwaną przez kobietę dezorientację, to jednak wydawało się w najmniejszym nawet stopniu nie przeszkadzać Alice.
– Nie chcę po raz kolejny przerabiać liceum – wyjaśniła nieco zniecierpliwionym tonem, uśmiechając się promiennie na widok pytającej miny Beatrycze. – To pomysł Carlisle'a, który praktykujemy od lat. Wiesz, wszyscy wyglądamy na dużo młodszych niż w rzeczywistości... Więc za każdym razem, kiedy wprowadzamy się do nowego miejsca, udajemy uczniów, bo wtedy możemy zabawić w mieście na dłużej. Ale z Seattle jest inaczej, bo jest tak duże, że nikt i tak nie będzie zwracał na nas uwagi – dodała z przekonaniem. – Dlatego wydaje mi się, że możemy spróbować czegoś innego. Nie mam nic przeciwko integracji z ludźmi, zresztą to do tego się sprowadza, więc...
– To brzmi jak szaleństwo – wtrąciła z nutką rezerwy Rose, wymownie wywracając oczami. – Jeśli brakuje ci atrakcji, możemy od razu wybrać studia. Nessie wybiera się na uczelnię, więc czemu nie.
Alice jedynie się uśmiechnęła.
– ASP to coś dla niej... Och, sama przyznaj. Nie wiem, jak możesz mieć wciąż pretensje o Gabriela, skoro dla niej jest cudowny – powiedziała z naciskiem, wymownie spoglądając na siostrę.
Sądząc po spojrzeniu, które w odpowiedzi posłała jej wampirzyca, to było jak najbardziej możliwe. Beatrycze nie miała pojęcia, o co tak naprawdę im chodziło, a tym bardziej jak powinna rozumieć wywody Alice, ale zdecydowała się o to nie pytać, cierpliwie czekając na wyjaśnienia. Jej spojrzenie raz po raz uciekało ku przedniej szybie samochodu, tym bardziej, że ostatecznie wylądowała na siedzeniu pasażera, mogąc cieszyć się dość sporą swobodą, w kwestii obserwowania sytuacji na drodze.
– Tak czy inaczej – podjęła ze spokojem Alice – mam ochotę na coś innego, zwłaszcza po tym, co działo się w ostatnim czasie... Wszyscy potrzebujemy czasu, żeby odetchnąć – zauważyła przytomnie.
– Tak. I z tego powodu weźmy sobie na głowę prowadzenie klubu – rzuciła z przekąsem Rosalie, nie szczędząc sobie złośliwości. – Tylko ty mogłaś uznać to za ciekawe doświadczenie, Alice – mruknęła, potrząsając z niedowierzaniem głową.
– Twój entuzjazm wciąż mnie zadziwia, Rose – stwierdziła kobieta, bynajmniej nie sprawiając wrażenia urażonej brakiem wsparcia. – Ale sama przyznaj, że to wcale nie jest taki zły pomysł! Mam takie wrażenie, że to wypali, tym bardziej, że już widziałam dobre miejsce i... – zaczęła, ale tym razem Rosalie nie pozwoliła jej dokończyć.
CZYTASZ
LOST IN THE TIME [KSIĘGA VII: PRZEBUDZENIE] (TOM 1/2)
FanfictionBeatrycze nie pamięta, co stało się, zanim ponownie otworzyła oczy. Budzi się na cmentarzu - naga, przerażona i pozbawiona jakichkolwiek wspomnień. Nie rozumie intensywności otaczającego ją świata oraz tego, dlaczego całą sobą lgnie do pozornie obce...