Elena
Z jakiegoś powodu miała wątpliwości co do tego, czy powinna otworzyć oczy. Trwała w bezruchu, bojąc się poruszyć i próbując ocenić, co takiego właśnie się wydarzyło. Pamiętała Rafaela – jego dotyk, słowa i zapewnienia, a także moment, w którym ostatecznie zdecydowała się demonowi poddać. To było niczym oświecenie, kiedy w końcu otworzyła się na to, przed czym przez tyle czasu przyszło jej uciekać. Teraz pamiętała, ale choć wiedziała, że w ostatnim czasie nie wydarzyło się nic dobrego, wcale nie czuła się dzięki temu lepiej.
Nie miała wątpliwości co do tego, że bez pewnych wspomnień byłoby o wiele prościej. Początkowo niespójne obrazy mieszały się ze sobą, a ona miała czas na to, żeby z uporem je od siebie odpychać, ale teraz to nie było możliwe. Jakby tego było mało, prócz pamięci do Eleny wróciły emocje – a więc to, co chcąc nie chcąc musiała znać, skoro te niejako stanowiły jej cząstkę. Zdążyła o nich zapomnieć, gubiąc się w tym, co przyniosło ze sobą przebudzenie, a może po prostu pragnąc odciąć się od tego, co mogłoby nieść ze sobą ból, ale teraz...
Pamiętała, że Rafael nie chciał jej skrzywdzić – i że zarówno jego bliskość, jak i pocałunki, którymi obdarowywał ją, podczas gdy ona czuła się gotowa go zabić, wywoływały tylko i wyłącznie przyjemność oraz tęsknotę. Teraz dominowała zwłaszcza ta druga, zwłaszcza kiedy uprzytomniła sobie, że nie ma pojęcia, gdzie tak naprawdę się znajdowała i że serafina nie było nigdzie obok. To sprawiło, że w przypływie paniki błyskawicznie poderwała się do pozycji siedzącej, prostując niczym struna i niespokojnie wodząc wzrokiem na prawo i lewo. Oddech dziewczyny przyśpieszył, tym samym zdradzając niepokój, ale było jej wszystko jedno, czy ktoś przypadkiem oskarży ją o słabość.
Pokój był mały i jakby znajomy, choć dopiero po dłuższej chwili uprzytomniła sobie, dlaczego sypialnia mimo wszystko wywołała w niej pozytywne odczucia. Przecież spędziła w tym miejscu kilka pierwszych lat życia, zanim wraz z rodziną przenieśli się do Seattle. Była w domu, o ile należący do Allegry budynek wciąż nadawał się do tego, żeby określić go tym mianem – i to bynajmniej nie dlatego, że się wyprowadzili, ale...
– Elena! O mój Boże, Elena!
Znajomy głos wyrwał ją z zamyślenia w równym stopniu, co i błyskawiczny ruch od strony drzwi. Wciąż była oszołomiona, przez co miała problem, by skupić się zarówno na zakamarkach pomieszczenia, jak i na tym, co ziało się wokół niej. W efekcie początkowo nie zwróciła uwagi na to, że mogłaby nie być sama, przynajmniej do momentu, w którym znalazła się w czyichś objęciach, aż nazbyt świadoma, że obejmująca ją osoba najpewniej płacze – wręcz zanosi się szlochem, chociaż w przypadku wampira coś takiego nie powinno być możliwe. Elena zamarła, początkowo po prostu tkwiąc w miejscu i bezmyślnie wpatrując się w przestrzeń, zanim zapanowała nad sobą w stopniu wystarczającym, by zdobyć się na odwzajemnienie uścisku. Chciała coś powiedzieć, ale gardło miała tak ściśnięte, że nawet złapanie oddechu zaczęło jawić się jako wyzwanie, którego nie była w stanie podjąć. W głowie miała pustkę, poza tym nade wszystko chciała przepraszać, ale przez wzgląd na ostatnie wydarzenia to wydawało jej się co najmniej niewystarczające.
CZYTASZ
LOST IN THE TIME [KSIĘGA VII: PRZEBUDZENIE] (TOM 1/2)
FanfictionBeatrycze nie pamięta, co stało się, zanim ponownie otworzyła oczy. Budzi się na cmentarzu - naga, przerażona i pozbawiona jakichkolwiek wspomnień. Nie rozumie intensywności otaczającego ją świata oraz tego, dlaczego całą sobą lgnie do pozornie obce...